Amerykański gigant streamingowy znów pokazał, że potrafi robić animację. Nimonę po prostu musicie obejrzeć.
Netflix nie jest najwybitniejszą platformą pod względem filmów i seriali, ale animacje dostępne w bibliotece streamigowego giganta zawsze pozytywnie mnie zaskakują. Klaus, Arcane czy Love, Death & Robots to prawdziwe perełki, których konkurencja może pozazdrościć, a do tej listy dołączyła wczoraj Nimona – ekranizacja powieści graficznej ND Stevensona, nie tylko piękna wizualnie, ale także wartościowa pod względem przekazu.
Średniowieczni rycerze z przyszłości
Wyobraźcie sobie futurystyczną krainę rodem z filmów sci-fi, której mieszkańcy od wieków kultywują rycerskie zwyczaje. Zaawansowana technologia przyszłości miesza się tam ze średniowiecznymi tradycjami, a przybrani w błyszczące zbroje wojownicy patrolują obszary królestwa na latających „rumakach”. To właśnie w takich realiach przyjdzie poznać nam Ballistera Boldhearta, czyli rycerza plebejusza – sierotę, pasowaną na obrońcę królestwa przez samą królową. Ballister już bowiem jako dziecko wykazywał niezwykły zapał do walki, dominując nad rówieśnikami z bogatych rodzin dzięki nieprzeciętnym umiejętnościom wymachiwania mieczem.
Z prologu dowiadujemy się, że Królestwo było niegdyś nawiedzane przez groźne potwory, powstrzymane ostatecznie przez waleczną Gloreth – legendarną wojowniczkę, która stała się wzorem do naśladowania dla przyszłych rycerzy. Ci traktowani są przez mieszkańców miasta jak celebryci, wybierani do roli obrońców Królestwa niczym gwiazdy NBA w drafcie. To właśnie ta ceremonia miała usunąć z Ballistera piętno rycerza „gorszego sortu”, zrównując go z pobratymcami, w których płynie krew Gloreth. Niestety w wyniku nieoczekiwanego wypadku Królowa ginie na oczach wszystkich zgromadzonych, a winę przypisano niewinnemu Ballisterowi. Tak oto zaczyna się pełna dynamicznej rozwałki walka o odzyskanie honoru, podczas której bohater poza wartość prawdziwej przyjaźni.
Wizualny majstersztyk ze świetną ścieżką dźwiękową
Zacznijmy od tego, że Nimona jest naprawdę świetną animacją pod względem wizualnym. Połączenie średniowiecznych motywów miasta, wąskich uliczek i zamkowych murów z neonami, cyfrowymi bilbordami i masą nowoczesnych technologii daje fantastyczny efekt. Twórcy śmiało bawią się grą świateł i skrajną kolorystyką, dopełnianą przez klimatyczną ścieżkę dźwiękową autorstwa Christophe’a Becka.
Tytułowa Nimona to buntownicza nastolatka z nadnaturalnymi zdolnościami i nieco chorobliwą potrzebą siania chaosu. Dziewczynka obiera za cel Ballistera, mylnie zakładając, że rycerz jest groźnym przestępcą, do którego można dołączyć. Nimonę toczą bowiem demony przyszłości, a zraza do okrutnie traktujących ją niegdyś ludzi popycha nastolatkę do niszczenia wszystkiego, co stanie na jej drodze.
Dziewczynka pomaga Ballisterowi wydostać się z Królewskiego więzienia licząc na to, że niesławny rycerz przygarnie ją do roli osobistej pomocnicy. Tu jednak pojawia się konflikt interesów, bo Ballister, zamiast siać zniszczenie, chce odzyskać szacunek i udowodnić swoją niewinność. To właśnie ten motyw stanowi główną warstwę humorystyczną, bo perypetie dwóch skrajnych bohaterów, okraszone sarkastycznym charakterem Nimony nie raz wywołają uśmiech na twarzach widzów. Czuć tutaj lekką inspirację animacjami Dream Works i nawiązania do kultowych filmów, ale nie będę Wam zdradzał konkretów – na pewno wyłapiecie te subtelne smaczki.
O Nimonie musicie wiedzieć tyle, że dziewczyna potrafi zmieniać kształty i przybierać dowolną postać. Najbardziej preferuje jednak formę różowych zwierząt – od nosorożca, przez wydrę i wilka aż po wieloryba. Robi przy tym oczywiście mnóstwo rabanu i zniszczeń jeszcze bardziej pogarszając sytuację Ballistera. Nasz główny bohater, tolerując obecność chaotycznej nastolatki, wpada zaś na trop spisku, uknutego przez bliskie osoby, których nigdy by o to nie podejrzewał. Wraz z nią będzie musiał dokonać przemodelowania własnych wartości, odkrywając, że szczere uczucia jednej osoby są ważniejsze, niż ulotny poklask tłumu.
Nie oceniaj potwora po okładce
Nimona to jedna z najbardziej zaskakujących pozycji Netfliksa tego roku. To animacja nie tylko piękna i zabawna, ale także niosąca wartościowe przesłanie. Kojarzycie ten typ uniwersalnych opowieści, przy których świetnie bawią się dorośli i dzieci? Nimona zdecydowanie do nich należy.
Najmłodszym przypadnie do gustu oryginalny koncept średniowiecznego miasteczka, wyładowanego po brzegi współczesną technologią, smartfonami i tiktokowymi tańcami, a dojrzalsi widzowie docenią podprogowy humor i niezliczone żarty sytuacyjne. To w zasadzie ekranizacja przysłowia „nie oceniaj książki po okładce”, ale podana w tak nietuzinkowej formie, że Nimona bez wątpienia może startować w plebiscycie na najlepszą animację roku.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu