Fotografia

Nikon Z6 - wrażenia po 3 miesiącach

Tomasz Popielarczyk
Nikon Z6 - wrażenia po 3 miesiącach
Reklama

Od trzech miesięcy fotografuję aparatem, który zdecydowanie przewyższa moje potrzeby, i do którego mam zdecydowanie za małe umiejętności. Ale co z tego, skoro jest fajnie?

Nikona Z6 kupiłem pod koniec marca. Wybór nie był łatwy i poprzedziły go godziny spędzone na YouTube, blogach itp. Kluczowe pytanie brzmiało oczywiście – Nikon czy Sony A7III. Wpływ na decyzję miały też względy ekonomiczne – posiadałem już lustrzankę Nikona i kilka obiektywów, a więc w ogólnym rozrachunku Z6 kosztowałby mnie mniej. Byłem też przyzwyczajony do świetnie zaprojektowanego i przemyślanego interfejsu Nikona. Za aparat z adapterem FTZ pozwalającym na mocowanie starszych obiektywów F oraz kartą pamięci 64 GB zapłaciłem w promocji ok. 8 tys. złotych. Przez ostatnie 3 miesiące ani przez chwilę nie żałowałem.

Reklama

Od razu muszę zapowiedzieć, że to mój pierwszy aparat z pełną klatką i pierwszy bezlusterkowiec (Nikon by powiedział w tym momencie – spoko, mój też). Mam zatem wrażenie, że ciągle nie udało mi się opanować wszystkich jego sekretów i tym samym wykorzystać pełni jego potencjału. Zresztą, aparat tej klasy zdecydowanie przewyższa moje potrzeby, a także szybko ujawnia brak pewnych umiejętności i obycia (choć trzeba też przyznać, że Z6 potrafi sporo wybaczyć – świetna redukcja szumów sprawia, że nawet przy absurdalnie wysokich czułościach zdjęcia da się uratować w postprodukcji).


Nie będzie to recenzja sensu stricto, bo mam wrażenie, że od tego typu tekstów oczekuje się tony testów syntetycznych, skomplikowanego żargonu, który rozumieją jedynie specjaliści i autorytarnego tonu. Z tych trzech czasem mi wychodzi tylko z tonem. Raczej chciałbym z tym artykułem trafić do osób, które zastanawiają się nad zakupem bezlusterkowca z górnej półki i chciałyby zobaczyć, co się z tym wiąże.

Solidna japońska konstrukcja

Wychodzę z założenia, że sprzęt tej klasy i za takie pieniądze powinien być wykonany w taki sposób, aby nie budzić cienia obawy o jego trwałość. I pod tym względem Nikon spisał się bardzo dobrze. Z6 to zwarta, masywna (ale bez przesady – body waży jedynie 1175 g) konstrukcja, która powinna wytrzymać naprawdę dużo. Wiem, że na pewno nie straszna jej kilkugodzinna ulewa. Aparat jest na tyle dobrze uszczelniony, że radzi sobie w takich warunkach. Nikon podaje, że jest to poziom uszczelnienia równy temu w modelu D850.

Nikon Z6 jest zarazem zaskakująco mały i poręczny. Body mierzy 134 x 101 x 68 mm i fantastycznie leży w dłoniach. Takie wymiary na szczęście nie odbijają się na użyteczności. Ogólnie rzecz biorąc ergonomia aparatu stoi na bardzo wysokim poziomie. Przyciski rozlokowano w przemyślany sposób – większość z nich będzie dobrze znana użytkownikom Nikonów. I to jest kolejna zaleta Z6, bo nie ulepsza na siłę rzeczy, które są już dobre i sprawdzone.

Jest kilka elementów, które zrobiły na mnie szczególnie dobre wrażenie. Pierwszy to przyciski Fn ulokowane tuż przy mocowaniu obiektywu. Są one w pełni konfigurowalne i pozwalają nam łatwo i szybko uzyskać dostęp do często używanych funkcji oraz ustawień.

Reklama

Kolejna rzecz to wyświetlacz OLED na górze. Niektórzy powątpiewają w jego użyteczność, a tymczasem jest to nieocenione wsparcie podczas filmowania, a także świetny dodatek pozwalający na... robienie zdjęć z biodra. Amatorzy fotografii miejskiej pewnie niejednokrotnie tak się „bawili”. Górny wyświetlacz zdecydowanie w tym pomaga. Jest przy tym bardzo jasny i wyraźny.

Reklama

Kolejny duży plus należy się za wyświetlacz. To 3,2-calowy ekran dotykowy o rozdzielczości 2,1 miliona punktów. Oferuje naprawdę świetną jakość obrazu, a przy tym jest bardzo responsywny i odchylany – pionowo.

Idzie to w parze z fenomenalnym, podobno jednym z najlepszych w swojej klasie, wizjerem. Nikon na tym polu miał twardy orzech do zgryzienia, bo wizjery w jego lustrzankach zawsze uchodziły za doskonałe. Ten w Z6 ma 3,6 miliona punktów i powiększenie równe 0,8x. Obraz jest żywy, jasny i wyraźny, a częstotliwość odświeżania ułatwia śledzenie poruszających się obiektów. Pod tym względem Z6 wypada naprawdę znakomicie.

Tryby, funkcje, możliwości Nikona Z6

Spisanie wszystkiego, co znajduje się wewnątrz menu Nikona Z6 przyprawiłoby o ból głowy. Zachęcam więc do obejrzenia wideo będącego jednocześnie swoistą instrukcją obsługi aparatu. Można tutaj znaleźć całe mnóstwo smaczków na jego temat. Uwaga, materiał trwa ponad godzinę!

Od razu trzeba podkreślić, że w materiale nie wspomniano o najnowszej funkcji Nikona Z6, którą dodaje ostatnia aktualizacja. Mowa tutaj o Eye AF – autofocusie, który rozpoznaje i ustawia ostrość na oku fotografowanej osoby. Rozwiązanie to działa przyzwoicie. Użytkownik ma też możliwość przełączania między jednym a drugim okiem za pomocą joysticka. Z6 dzięki temu staje się jeszcze lepszy.

Sercem Nikona Z6 jest matryca CMOS BSI o rozdzielczości 24,5 Mpix. Aparat ma natywny zakres ISO od 100 do 51 200, który może być przedłużony 50 – 204 800. Tutaj nie można nie wspomnieć o nowym procesorze obrazu EXPEED 6, który gwarantuje znakomite rezultaty. Szczególnie tutaj muszę podkreślić fantastyczną pracę Nikona Z6 na wysokich wartościach ISO, o czym już wspominałem wcześniej. Ale i na pozostałych polach Z6 oferuje fantastyczną jakość obrazu, co, mam nadzieję, powinny potwierdzić zdjęcia w poniżej.

Reklama

273-punktowy autofocus pokrywa 90 procent kadru. To hybrydowy mechanizm z detekcją fazową oraz kontrastu. Spisuje się bardzo dobrze, a po ostatniej aktualizacji oprogramowania jeszcze lepiej – szczególnie w słabym oświetleniu. Autofocus działa w kilku trybach: AF-S, AF-C i AF-F (ten ostatni jest dostępny tylko podczas nagrywania filmu). Użytkownik może też określać tryby pola AF – od jednopunktowego przez szeroki mały i duży, po w pełni automatyczny wybór pola. Tutaj nieoceniony okazuje się ekran dotykowy, za pomocą którego możemy w prosty sposób wskazać punkt, na który ostrzyć ma aparat.


Z6 potrafi wykonywać zdjęcia w pełnej rozdzielczości z prędkością do 12 klatek na sekundę. W przypadku 14-bitowych RAW-ów prędkość ta spada do 9 klatek na sekundę. Natomiast przy pełnym AF/AE 5,5 klatki na sekundę.

Do tego dodajmy jeszcze 5-osiowy system stabilizacji i potężne możliwości wideo, o których pisałem w osobnym artkule. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Z6 jest naprawdę wszechstronnym urządzeniem o wielu zastosowaniach.

Zdjęcia na smartfona w 3, 2, 1…

Jak przystało na aparat wypuszczony na rynek w czasach smartfonów, Facebooka i Instagrama, oddano nam do dyspozycji również rozbudowane funkcje łączności bezprzewodowej. Funkcja Snapbridge 2.5 pozwala na połączenie ze smartfonem za pomocą modułu Bluetooth lub WiFi (aparat obsługuje pasma zarówno 2,4 GHz jak i 5 GHz).

Po zainstalowaniu aplikacji Snapbridge na naszym telefonie możemy ją skonfigurować na kilka sposobów. Aparat może np. przesyłać zdjęcia automatycznie, nawet po wyłączeniu, korzystając z minimum energii. Oczywiście jest to rozwiązanie raczej adresowane do osób, które mają w zapasie dodatkową baterię. Znacznie bezpieczniej jest cały proces inicjować ręcznie. Zdjęcia są przesyłane w pełnym rozmiarze lub zmniejszone do rozdzielczości 2 Mpix. Całość działa naprawdę dobrze, stabilnie i szybko.

Przesyłanie zdjęć na smartfona bezpośrednio z aparatu idzie w parze z szeregiem funkcji do retuszu i obróbki wbudowanych w Z6. W większości przypadków nie będziemy ich używać, bo przecież mamy desktopowe programy do postprodukcji. Ale w sytuacji, gdy chcemy zdjęcie szybko opublikować w serwisach społecznościowych, będzie to nieoceniony dodatek. Podobnie zresztą jak zestaw kilkudziesięciu filtrów pozwalających długie godziny eksperymentowania.

Warto tutaj też dodać, że Snapbridge pozwala nam podejrzeć na ekranie smartfona kadr z aparatu – docenią to z pewnością vlogerzy, bo ekran w Z6 nie odchyla się o 180 stopni.

Skoro o łączności mowa, warto tutaj też dodać, że Z6 posiada złącza HDMI i USB 3.0. Pierwsze pozwala podłączać go do zewnętrznych ekranów i projektorów, a drugie do komputerów. Bateria w Nikonie Z6 może być też ładowana przez port USB.

Nikon Z6 ciągle jest dla mnie zagadką

Trudno mi oprzeć się wrażeniu, że jeszcze nie rozgryzłem tego sprzętu w całości. Zakup Nikona Z6 przez kogoś, kto nie zajmuje się fotografią zawodowo może być traktowany jak fanaberia, bo jest to zdecydowanie sprzęt adresowany do profesjonalnych zastosowań. Z drugiej strony Z6 przez ostatnie miesiące dał mi tyle radości i satysfakcji, że uważam ten zakup za w pełni uzasadniony. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że z każdym kolejnym miesiącem będę w stanie lepiej wykorzystać jego potencjał.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama