Ponad rok temu postanowiłem założyć sobie nowe konto w banku. Przyznam szczerze, iż nie spędziłem kilku dni na przeglądaniu ofert poszczególnych insty...

Ponad rok temu postanowiłem założyć sobie nowe konto w banku. Przyznam szczerze, iż nie spędziłem kilku dni na przeglądaniu ofert poszczególnych instytucji i podjętą decyzję można nazwać spontaniczną. Nie ma większego znaczenia to, na jaki bank padło. Dużo ważniejszy jest fakt, iż podczas rozmowy z przedstawicielem tej firmy (formalności i druki pewnie wszędzie podobne) padło pytanie: "chce pan kartę zbliżeniową?" Odmówiłem. Od jakiegoś czasu stwierdzam, że to był błąd…
Na pytanie o kartę zbliżeniową odpowiedziałem pytaniem: "czy to może mi się przydać? Czy w Polsce można z tego korzystać w wielu miejscach?" Odpowiedź była krótka: "za hamburgera pan zapłaci w maku, ale oprócz tego to nie za bardzo". Długo nie musiałem się zastanawiać – skoro nie za bardzo, to po co za to płacić. Teraz jest mi trochę głupio, bo w prawie wszystkich sklepach i punktach usługowych, które odwiedzam, pada pytanie: "można zbliżeniowo (zazwyczaj nie mam przy sobie gotówki i w miarę możliwości płacę kartą)?" I za każdym razem ta sama odpowiedź: "nie można".
Nie zaskoczyło mnie to, że w największym sklepie w okolicy pojawiła się ta opcja płacenia. Zdziwienie pojawiło się wtedy, gdy w krótkim odstępie czasu nowy sposób płacenia pojawił się w piekarni, księgarni, kawiarni, niewielkim sklepie mięsnym oraz w punkcie ksero. Czekam aż pytaniem o zbliżeniówkę zaskoczy mnie pani z warzywniaka. Jeszcze dwa lata temu powiedziałbym, że na taki scenariusz nie ma co liczyć w tej dekadzie, ale ostatnie kwartały pokazały, iż rzeczywistość zmienia się bardzo dynamicznie.
Czasem staję w sklepie z terminalem w ręku i przy braku skupienia wstukuję jakąś totalną głupotę albo patrzę się na sprzęt i nie wiem, który ciąg cyfr podać. Zbliżeniówka eliminuje przynajmniej ten problem. W moim przypadku sprawa i tak nie wygląda kiepsko, bo za drugim czy trzecim razem podam właściwy kod. Pamiętam jednak kolegę, który nie był w stanie zapamiętać 4 cyfr i zawsze decydował się na kod złożony z tych samych cyfr. Sęk w tym, że nawet w tym przypadku miał do wyboru 10 kombinacji i czasem z miną skazańca wpatrywał się w bankomat.
Płatności zbliżeniowe są tym elementem zmieniającej się rzeczywistości, który poważnie mnie zaskoczył. Wiele osób narzekało jakiś czas temu, że nie są one rozpowszechnione i cały proces wdrażania strasznie się ślimaczy. Z własnego doświadczenia mogę napisać, że sprawa nabrała rozpędu. Jasne, że nie jest to rozwiązanie idealne (co kilka dni trafiam na teksty dotyczące przekrętów związanych z kiepskimi zabezpieczeniami zbliżeniówek), ale można też paść ofiarą złodzieja korzystając z tradycyjnej karty oraz konta internetowego – przed tym nie da się uciec. Pisząc krótko: następnym razem nie będę się zastanawiał nad opcją karty zbliżeniowej - biorę w ciemno.
Źródło grafiki: finanse.egospodarka.pl
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu