Mobile

Nie tylko Amazon wyłożył się na smartfonach. Zebraliśmy największe mobilne porażki

Tomasz Popielarczyk
Nie tylko Amazon wyłożył się na smartfonach. Zebraliśmy największe mobilne porażki
Reklama

Dziś swój żywot kończy FirePhone, pierwszy smartfon od Amazona. Urządzenie okazało się klapą, a liczba sprzedanych egzemplarzy rozczarowała. Firma ogł...

Dziś swój żywot kończy FirePhone, pierwszy smartfon od Amazona. Urządzenie okazało się klapą, a liczba sprzedanych egzemplarzy rozczarowała. Firma ogłosiła zatem zaprzestanie sprzedaży i ostatecznie przyznała do porażki na tym polu. Jednak FirePhone to nie jedyny taki przypadek. W branży mobilnej było kilka innych niewypałów. Zebraliśmy te najbardziej spektakularne.

Reklama

Amazon Fire Phone


FirePhone miał swoją premierę w lipcu 2014 roku. Największą nowością w urządzeniu był wyświetlacz z dynamicznie zmieniającą się perspektywą (Dynamic Perspective), który dzięki wbudowanym w narożnikach kamerkom na podczerwień rozpoznawał położenie głowy użytkownika, dostosowując jednocześnie efekt. Pod względem specyfikacji był to jednak zwyczajny smartfon ze Snapdragonem 800, 2 GB RAM-u oraz 4,7-calowym ekranem 720p. Na pokładzie znalazł się natomiast zmodyfikowany przez Amazona Android, który dawał dostęp do osobnego sklepu z aplikacjami oraz innych usług firmy.

Co nie wypaliło: Problemem Fire Phone'a było prawdopodobnie oprogramowanie, które związywało mocno urządzenie z usługami Amazona. Paradoksalnie do porażki przyczynił się również zaawansowany wyświetlacz, którego nie wykorzystali w należyty sposób deweloperzy. Po sieci krążyły natomiast opinie sfrustrowanych graczy, którym efekt przeszkadzał zamiast poprawiać doznania. Ostatecznie również sam Amazon przestał zajmować się urządzeniem i skupił na bardziej obiecujących projektach, co ostatecznie pogrzebało FirePhone'a

Microsoft Kin


To chyba najkrócej żyjący produkt mobilny. Jego obecność na rynku trwała zaledwie 6 tygodni. Urządzenia z serii Kin były projektowane z myślą o ludziach młodych. Microsoft chciał je uczynić możliwie najbardziej społecznościowymi, integrując silnie z Facebookiem. Na rynku zadebiutowały dwa modele. Pierwszy z nich miał nieco owalną formę, a drugi przypominał bardziej dzisiejsze smartfony. W obu jednak mieliśmy do dyspozycji wysuwane, fizyczne klawiatury. Zastosowano tutaj ekrany odpowiednio 2,6 oraz 3,4-calowe. Nie zabrakło też aparatów i funkcji multimedialnych. Kin One oraz Two miały teoretycznie wszystko, by walczyć na rynku.

Co nie wypaliło? Problem polegał na tym, że świat już wtedy wiedział o pracach na Windows Phone 7. Kin OS był natomiast zupełnie innym tworem, co nie przysporzyło mu popularności. Odstraszały również ceny. Choć za same urządzenia trzeba było zapłacić niewiele to zostały one udostępnione jedynie w drogich ofertach u operatorów. Brak aplikacji i gier, a także duża konkurencja ze strony innych, znacznie dynamiczniej działających na rynku mobilnym producentów sprawiły, że odpowiedź na pytanie "dlaczego Kin, a nie inny smartfon?" była trudna. Ostatecznie Microsoft sprzedał mniej niż 10 tys. tych urządzeń.

Nokia N-Gage i Sony Ericsson Xperia Play



Reklama

Nokia N-Gage i Xperia Play to teoretycznie urządzenia z zupełnie różnych okresów. Oba jednak reprezentują osobną kategorię sprzętu - gamingowe smartfony. Tak naprawdę idea smartfona do gier nie odniosła nigdy sukcesu, a kolejne próby były skazywane na porażkę. Urządzenia na pewno wyróżniały się konstrukcją. Nokia N-Gage przypominała trochę gamepad, a Sony Ericsson Xperia Play miał wysuwany panel z przyciskami do sterowania. Nokia bardzo poważnie podeszła do tematu i zadbała o masę exclusive'ów na swoją platformę. Uruchomiono również usługę N-Gage Arena, która pozwalała na grę w multiplayerze. Miało to pozwolić na skuteczną konkurencję z bijącym wówczas rekordy popularności GameBoyem Advance. Xperia Play była natomiast mocno zintegrowana z PSN oraz wykorzystywała dotychczasowe doświadczenia Sony w segmencie konsol. System Android dawał jej dostęp już wtedy dużej liczby gier. Sony Ericsson przejechał się jednak na zasobożerności Androida. Stosunkowo niewielka wydajność i wysoka cena okazały się nie do przełknięcia dla graczy.

Co nie wypaliło? Tak naprawdę każdy produkowany dziś tablet czy smartfon może być urządzeniem do gier - wystarczą odpowiednie parametry. Tak naprawdę problemem nie jest nawet sterowanie, bo liczba padów i specjalnych etui z przyciskami jest ogromna. Nie ma zatem powodu, żeby przepłacać za mobilne urządzenia gamingowe. Większość osób woli kupić osobny sprzęt, co doskonale było widać po stosunku sprzedaży GameBoya Advance do N-Gage, który wynosił 100 do 1. Dostrzeżemy to również, jeśli spojrzymy na segment tabletów, gdzie również cała masa urządzeń okazała się zupełnie nietrafiona. Nadzieją na zmianę są tablety Shield od Nvidii, ale za nimi stoi potężna usługa grania w chmurze - GRID.

Reklama

Nokia X


To najświeższy temat w moim zestawieniu. Nokia X to projekt, który miał spore szanse powodzenia. Fani finlandzkiej firmy przez długie lata zapowiadali, że chcieliby kupować jej smartfony pracujące pod kontrolą Androida. Wokół koncernu jednak coraz mocniej zaciskały się macki Microsoftu, co ostatecznie zakończyło się przejęciem działu mobilnego. Mimo to smartfony X pracujące pod kontrolą mocno zmodyfikowanej wersji Androida trafiły na rynek. I był to debiut jak najbardziej udany, bo w 4 dni złożono aż 1 mln zamówień. Urządzenia należały do dolnego segmentu cenowego i nie zachwycały możliwościami. Brak dostępu do Google Play i usług Google'a skutecznie utrudniał funkcjonowanie, a nieszczególnie mocno rozwinięte jeszcze wtedy portfolio aplikacji mobilnych MS rozczarowywało.

Co nie wypaliło? Smartfony Nokia X miało spore szanse powodzenia. Wielu fanów liczyło na Androida w takiej formie, a w dodatku słuchawki były bardzo tanie i przystępne. Kto wie, jak historia by się potoczyła, gdyby MS mocniej zaangażował się w ten projekt i dalej rozwijał. Tak się jednak nie stało - Nokia X pozostała jedynie jednorazowym eksperymentem. Microsoft skupił się na innych projektach i dziś zamiast tworzyć własne Android, wprowadza swoje aplikacje do urządzeń Samsunga, LG i innych.

HTC ChaCha, Salsa i First


Facebook przez długie lata próbował stworzyć swojego smartfona. Do tego jednak konieczne było znalezienie partnera. Wybór padł na HTC. W lutym 2011 roku pojawiły się pierwsze rezultaty: modele HTC ChaCha oraz Salsa. Ich podstawowym wyróżnikiem były fizyczne przyciski Facebooka umieszczone na obudowach. Pozwalały one uzyskać szybki dostęp do serwisu, a także udostępniać treści z poziomu dowolnej aplikacji. Jedno kliknięcie wywoływało okienko, dzięki któremu mogliśmy szybko przesłać dany element na naszą tablicę. Dwa lata później na rynku pojawił się HTC First zintegrowany z aplikacją Facebook Home. Tutaj integracja z platformą Zuckerberga była jeszcze mocniejsza, mimo, że samo urządzenie sprzętowo nie było w żaden sposób pod tym kątem projektowane. W miesiąc od premiery sprzedano zaledwie 15 tys. egzemplarzy, w wyniku czego operatorzy zaczęli się wycofywać z dystrybucji.

Reklama

Co nie wypaliło? Wszyscy wiemy, gdzie dziś znajduje się HTC. Smartfony zintegrowane najprawdopodobniej się do tego przyczyniły. Ani Tajwańczycy ani Facebook nigdy nie chwalili się ich wynikami. Ostatecznie też pomysł i idea Facebookophone'a upadła, a Zuckerberg zaczął skupiać się na swoich aplikacjach, które i tak były na większości telefonów. Najwyraźniej chcemy korzystać z Facebooka, ale nie chcemy, aby stał się on całym naszym światem. I trudno się dziwić.

Samsung Wave z Bada OS


Bada OS zapowiadał się znakomicie. Samsung stworzył system, który miał być alternatywą dla Androida i pozwolić mu skutecznie rywalizować z Apple. W końcu bowiem Koreańczycy mogli mocniej zespolić ze sobą oprogramowanie ze sprzętem. I faktycznie dawało to ciekawe rezultaty. Bada OS miał kilka wersji, a na rynek trafiło aż 10 smartfonów pracujących pod jego kontrolą (a wśród nich były również metalowe obudowy, co stanowiło wówczas ewenement w smartfonowej ofercie Samsunga). Głównie należały one do dolnej oraz średniej półki cenowej. Początki były trudne. W 2011 roku zamiast planowanych 10 mln, sprzedano zaledwie nieco ponad 5 mln egzemplarzy. W tym czasie jednak wokół platformy zebrała się całkiem silna społeczność. Wszystko wskazywało na to, że plan może wypalić, bo w projekt pompowano duże pieniądze, a liczba aplikacji (powoli, ale jednak) rosła. Po debiucie Bada OS 2.0 nastała jednak stagnacja, a krótko potem Samsung zamknął projekt, zapowiadając jednocześnie nadejście Tizen OS. Złe wrażenie jednak pozostało.

Co nie wypaliło? Bada OS bardzo mocno upodabniał się do Androida i w miarę upływu czasu był kojarzony jako jego marna kalka. Problemem były też aplikacje, których liczba oscylowała w granicach 10 tys. Samsung mocno angażował się we wsparcie dla deweloperów, ale na efekty potrzeba było więcej czasu, bo dynamika wzrostu okazała się stosunkowo niewielka. Ostatecznie na porażkę Bada OS wpłynął również proces decyzyjny w koreańskiej firmie - projektowi po prostu ucięto łeb, nie zwracając uwagi na idące za tym konsekwencje. Jeszcze dziś w komentarzach pod artykułami o Tizen OS pojawiają się wzmianki o Bada OS.

Dotykowe BlackBerry


Kanadyjski RIM (dziś BlackBerry) bardzo długo trzymał się klasycznego designu swoich smartfonów. Ostatecznie jednak zdecydowano się pójść z duchem czasu, czego rezultatem był model Z10. Wraz z nim zadebiutowała również nowa wersja systemu BB OS 10. Zapowiedzi były głośne, a plany ambitne. Zastosowanie 4,2-calowego ekranu oraz rezygnacja z fizycznej klawiatury stanowiły wówczas rewolucję w portfolio tej marki. Ten odważny ruch miał przyciągnąć do BB nowych użytkowników i pozwolić na rywalizację z konkurencyjnymi platformami, które dynamicznie się rozwijały. Rzeczywistość jednak to zweryfikowała i Z10 nie był hitem sprzedażowym. Wyniki finansowe opublikowane w kwartale po jego premierze wykazały aż 965 mln dol. straty (łącznie firma wówczas sprzedała jedynie 3,7 mln urządzeń, z czego niespełna połowę stanowiły te z BB OS 10).  Warto dodać, że aż 934 mln dolarów pochłonęły zobowiązania na dostawy i magazynowanie źle sprzedającego flagowca. Wówczas CEO BlackBerry zapowiedział odpuszczenie rynku konsumenckiego i okrojenie portfolio do zaledwie czterech modeli. Nie obeszło się również bez zwolnień, które dotknęły 40 proc. pracowników.

Co nie wypaliło? Z10 zadebiutował relatywnie późno, w czasie gdy konkurencja udoskonalała już swoje rozwiązania. Tymczasem nowy BlackBerry cierpiał na kilka dolegliwości wieku dziecięcego, jak chociażby niedopracowane oprogramowanie. Smartfon miał ponadto pewne opóźnienia w dostawach i problemy z dostępnością. Rosnąca popularność Androida dość skutecznie uniemożliwiła mu rozwinięcie skrzydeł.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama