Od 1 stycznia obowiązują nowe przepisy, które pozwalają podczas kontroli wykonywanej przez Policję lub Inspekcję Transportu Drogowego na sprawdzanie stanu licznika przejechanego dystansu. Okazuje się, że nie wszyscy przestraszyli się zapowiadanych kar, a rekordziści skręcali licznik nawet o kilkaset tysięcy kilometrów.
Od 3 miesięcy do 5 lat więzienia to za mało?
Szczerze powiedziawszy spodziewałem się, że nowe przepisy podziałają prewencyjnie i problem z kręceniem liczników zostanie w dużym stopniu rozwiązany. Wygląda jednak na to, że albo do wszystkich ta informacja nie dotarła, albo Polacy mają w nosie przestrzeganie prawa. Bo jak inaczej można określić przypadek, w którym kierowca Volkswagena Golfa ma wpisany w CEPiKu odczyt licznika z ostatniego przeglądu technicznego wynoszący 549 000 km, a podczas kontroli na początku stycznia, policjanci widzą wartość 230 000 km? Co więcej kierowca nie jest w stanie wyjaśnić, jak to się stało. Ciekawi mnie jaką linię obrony będą stosowały takie osoby, bo moim zdaniem sąd będzie mógł się zastanowić tylko nad wysokością kary, wina jest ewidentna.
To jednak nie jest wcale odosobniony przypadek. Wczoraj służby mundurowe pochwaliły się kolejnymi kosmicznymi wynikami. Dostawcze Iveco zatrzymane w miejscowości Gorzeń miało licznik cofnięty o 480 000 km, a samochód ciężarowy kontrolowany w Łowiczu mógł pochwalić się odczytem o 600 000 km niższym niż podczas ostatniego przeglądu. To nawet nie mieści się w głowie. Trzeba przecież pamiętać, że do mediów trafiają tylko rekordowe przypadki, a przykładów jest znacznie więcej. Nie wspominając już o tym, że nowe przepisy obowiązują dopiero od 2 tygodni.
Teraz pora pokazać, że nowe prawo jest skuteczne
Skoro sama potencjalna kara nie jest wystarczającym straszakiem, to kolejnym krokiem powinno być pokazanie, że ono faktycznie działa. Może gdy w mediach pojawią się informacje o pierwszych osobach ukaranych za przekręcenia licznika, to wreszcie proceder ten zostanie opanowany? Być może zobaczymy to na przykładzie naszych rekordzistów, samochody o których mowa w poprzednim akapicie zostały zatrzymane przez Policję na czas czynności procesowych. Pozostaną na policyjnym parkingu do momentu, aż zostanie wyjaśnione kto zlecił przekręcenie licznika i kto wykonał samą usługę. To też może być bardzo skutecznym czynnikiem odstraszającym.
Trzeba pamiętać, że kara grozi nie tylko właścicielowi pojazdu, jeśli udowodni mu się świadomą zmianę wartości podawanej przez licznik, ale również osobie, która tej zmiany dokonała. Patrząc na nadal beztroskie podejście do tego tematu, bałbym się wykonywać tego typu usługi. Przebieg samochodu spisywany jest przez diagnostę podczas przeglądu już od kilku lat, wartości te są ogólnie dostępne na stronie historiapojazdu.gov.pl, a mimo wszystko nadal mamy takie przypadki jak chociażby ten kierowcy Golfa. Nie mogę tego pojąć takiej... głupoty, bo na usta cisną się znacznie mocniejsze określenia.
Kupiłeś auto z przekręconym licznikiem? Nic Ci nie grozi
Warto też zaznaczyć, że jeśli kupimy auto z przekręconym licznikiem i fakt ten wyjdzie podczas kontroli, to nic nam nie grozi. Nieprzyjemności będzie miał poprzedni właściciel, który nas oszukał i sprzedał auto z zaniżonym przebiegiem. Nieco gorzej sytuacja wygląda w przypadku zakupu aut sprowadzanych z zagranicy. W niektórych krajach można sprawdzić przebieg auta znając np. nr tablicy rejestracyjnej czy VIN, ale nie wszędzie jest to możliwe. W takim przypadku jesteśmy zdani na uczciwość sprzedawcy. Sytuacja powinna jednak znacznie poprawić się w przypadku kupna samochodu wcześniej zarejestrowanego w Polsce. Ciekawy jestem, czy nagle za kilka miesięcy nie okaże się, że 10 letnie auta mają przejechane jednak zazwyczaj 300 000 i więcej km, a nie 189 000 km ;-).
źródło: Autokult
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu