Felietony

Nie napiszę, że Apple upada, ale ewidentnie coś się tam dzieje

Maciej Sikorski
Nie napiszę, że Apple upada, ale ewidentnie coś się tam dzieje
Reklama

W połowie września (krótko po premierze iPhone’a 5) Grzegorz pisał o rosnącej kapitalizacji Apple. Pojawiały się wówczas głosy, które przekonywały, iż...


W połowie września (krótko po premierze iPhone’a 5) Grzegorz pisał o rosnącej kapitalizacji Apple. Pojawiały się wówczas głosy, które przekonywały, iż firma może bić kolejne rekordy i dojść nawet do poziomu tysiąca dolarów za akcję. Entuzjazm opadł w połowie listopada, gdy cena papierów wartościowych korporacji poważnie stopniała. Możliwe, że szykuje się kolejna fala spadków. Świadczyć może o tym np. zachowanie top menedżerów amerykańskiego giganta. Co wiedzą panowie z Cupertino?

Reklama

Za stosunkowo świeżą można uznać informację, dotyczącą transakcji dokonanej przez człowieka, który doczekał się pseudonimu Mr. Fix-It. Eddy Cue, bo to o nim mowa, odpowiada w Apple za segment internetowy, co w praktyce oznacza nadzorowanie rozwoju iTunes oraz iCloud (ostatnio przejął także pieczę nad Mapami oraz Siri). Jego "pseudonim artystyczny" wziął się stąd, że firma korzysta z jego umiejętności do przekuwania w sukces projektów, które niekoniecznie dobrze sobie radzą. To tyle, jeśli chodzi o samą postać. A co z owa transakcją?

Pan Cue sprzedał 15.000 swoich akcji i zarobił na tym niemałą sumę (584 dolary za akcję – w sumie dało to 8,76 mln dolarów). Ponoć po sprzedaży w portfelu top menedżera Apple nie zostało już wiele akcji firmy. Przynajmniej takich, z których może w najbliższym czasie zrobić użytek (posiada natomiast, podobnie jak pozostali decydenci amerykańskiej firmy, kilkaset tysięcy akcji, które będzie mógł sprzedawać w kolejnych latach, jeśli nadal będzie pracownikiem firmy). Okazuje się, że nie tylko Cue wpadł na pomysł spieniężenia papierów wartościowych – podobnie uczynił jakiś czas temu Bob Mansfield.

Mansfield w ubiegłym tygodniu sprzedał 35.000 akcji Apple (582 dolary za akcję dało ponad 20 mln dolarów). Nie pozbył się wszystkich swoich udziałów i zostało mu jeszcze kilkadziesiąt tysięcy akcji (plus spory pakiet na przyszłość). Warto wspomnieć, że Mansfield wybierał się już na emeryturę, ale Tim Cook przekonał go (sporą sumą pieniędzy i pakietem papierów wartościowych), by pozostał w firmie.



Bob Mansfield może mieć powody do radości

Trzeba przyznać obu panom, że wybrali odpowiedni czas na upłynnienie swoich udziałów – wczoraj cena akcji poważnie spadła (być może sami się do tego przyczynili) i przebiła granicę 540 dolarów za akcję. Czy to koniec spadków? Trudno powiedzieć, ale powyższe informacje należy skonfrontować z pewnymi doniesieniami, dotyczącymi sprzedaży iPhone’a 5.

Pracownicy firmy Consumer Intelligence Research Partners przeprowadzili badanie, z którego wynika, że iPhone 5 nie jest tak popularny wśród klientów, jak mogło się wydawać po pierwszych trzech dniach sprzedaży. Pobito wówczas rekord i sprzedano 5 mln sztuk nowego smartfonu, ale całkiem prawdopodobne, iż potem czar prysł. Okazuje się, że klienci wolą starsze (a co za tym idzie tańsze) modele popularnej słuchawki.


Gdy na rynek trafił iPhone 4S, to w pierwszym miesiącu stanowił on aż 90% wszystkich sprzedanych smartfonów tej firmy. Dla iPhone’a 5 wskaźnik ten wyniósł prawdopodobnie 68%. Blisko 1/3 klientów firmy, którzy zdecydowali się na ich telefon, wybrała starszy model. Oczywiście ma to swoje plusy – spore zainteresowanie starszymi smartfonami sprawia, że w ujęciu ilościowym Apple może poprawiać swoje wyniki sprzedaży i zwiększać wpływy na rynku. Układ ten ma jednak sporą wadę – starszy telefon = mniejszy zysk. Gdyby okazało się, że korporacja pobiła kolejny rekord w ilości słuchawek dostarczonych na rynek, ale jednocześnie zarobiła na tym tyle samo (lub mniej), co w poprzednim kwartale, to akcjonariusze mogą być w szoku. Przecież Apple przyzwyczaiło już wszystkich do ciągłego podkręcania swoich wyników i pomnażania pieniędzy w zawrotnym tempie.

Reklama

Raport finansowy za IV kwartał bieżącego roku może się okazać niezwykle interesującym dokumentem. Jeśli potwierdzą się wspomniane badania, to Apple mogą czekać dalsze spadki na giełdzie i korporacja będzie mogła zapomnieć o przebijaniu granicy tysiąca dolarów za akcję. Poznamy także odpowiedź na pytanie, czy decydenci firmy postanowili upłynnić akcje w dobrej cenie, czy po prostu przed świętami chcieli sprawić sobie/rodzinie/znajomym jakieś ciekawe prezenty. W tym pierwszym przypadku mogą wywołać spore niezadowolenie wśród pozostałych inwestorów…

Źródła zdjęć: memgenerator.pl, mashable.com

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama