Felietony

Nie ma to jak efekty specjalne z 1933 roku

Marcin Hołowacz

...

6

Na wstępie zaznaczam, że nie jestem żadnym koneserem starych filmów. Po prostu korzystając z „potwornego tygodnia” zaserwowanego przez TVP Kultura, obejrzałem kilka kultowych horrorów. Poniżej możesz przeczytać opinię kogoś, kto z reguły ogląda współczesne produkcje filmowe, a zapoznanie się z czymś z lat trzydziestych ubiegłego wieku traktuje jak coś odświętnego.

Niewidzialny człowiek (1933) – uwaga na spoilery

Zupełnie nie znając tematu, byłem pod wielkim wrażeniem efektów specjalnych w filmie nakręconym w 1933 roku. Niewidzialny człowiek faktycznie był niewidzialny i to w różnych sytuacjach. Mogliśmy zobaczyć jak stopniowo zdejmuje z siebie kolejne elementy garderoby, albo jak rozchyla same bandaże znajdujące się na jego twarzy. Mogliśmy też zobaczyć jak biega w samej koszuli, czy spodniach. Z kolei nie brakowało też sytuacji, kiedy był całkowicie niewidzialny i oddziaływał na otoczenie, np. jeździł rowerem albo rzucał jakimiś przedmiotami. Chodzi mi o to, że wszystko wyglądało całkiem przekonująco, a nikt nie miał wtedy dostępu do komputerowo generowanych efektów.

Filmy bez CGI (y)

Wyczytałem, że efekty niewidzialności były uzyskiwane za pomocą sznurków lub drugiej, trochę bardziej skomplikowanej sztuczki. Aktor był całkowicie ubierany w specjalny czarny strój, na który później zakładał zwykłe ciuchy. Poza tym filmowano go na czarnym tle. Dzięki tym zabiegom możliwe było usunięcie wszystkiego co czarne (pierwsza warstwa kostiumu i tło) z pozostawieniem zwykłych elementów jego garderoby. Czyli jeśli np. kręcono scenę w której niewidzialny człowiek się rozbiera, po prostu zdejmował z siebie wierzchnią warstwę normalnych ubrań, a pod spodem nadal miał na sobie czarny kostium z aksamitu. Po obróbce, widocznym dla nas efektem było rozbieranie się kogoś niewidzialnego. Podobno kręcenie tych scen było dla aktora bardzo niewygodne i ciężko było mu oddychać.

Pokazuje to jak bardzo różniło się kino wtedy i teraz. Ile pracy i pomysłowości wkładano w uzyskanie jakiegoś prostego efektu. Mówię prostego, bo to „tylko niewidzialność”, a przecież dzisiaj można uzyskać dosłownie wszystko… np. sprawić, że człowiek zamieni się w żywą pochodnię i zacznie latać (Fantastyczna Czwórka), albo sprawić, że miasto zacznie się składać w pół, jak kartka papieru (Incepcja).

Mimo iż oglądałem niemal stuletni film, wciąż miałem wrażenie, że widzę materiał typu premium, w którym efekty pochodzą z wyższej półki. Faktycznie tak było, bo film robił pod tym względem ogromne wrażenie w 33 roku.

Tylko efekty i efekty…

Wypowiedziałem się tylko o efektach specjalnych, jednak dodam jeszcze, że pod innymi względami Niewidzialny Człowiek również jest po prostu świetnym filmem. Przyjemnie oglądało mi się losy człowieka, który popadł w szaleństwo i z chemika przerodził się w super złoczyńcę – trochę jak Breaking Bad z 1933 roku.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

filmkino