Felietony

Nie bójmy się odświeżonych wersji gier

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

Reklama

Mówi się, że obecna generacja konsol to generacja remaków i remasterów. Przy prawie każdym tego typu odświeżeniu w sieci można przeczytać “niech zrobią coś nowego”, “to żerowanie na wspomnieniach”, “kolejny odgrzewany kotlet”. A ja właśnie grałem w trzecią już wersję Shadow of the Colossus i tytuł ten może śmiało konkurować z najlepszymi grami AAA ostatnich miesięcy.

O Shadow of the Colossus wspominam nie bez powodu, jest to bowiem jeden z najlepszych remasterów, jakie do tej pory widział rynek. Fakt, bazuje na grze z 2005 roku i jej remasterze z 2011 roku, więc faktycznie dostajemy ten tytuł trzeci raz. Może o jeden za dużo, jednak tego aktualnego, z 2018 roku będę bronił jak lew. Poprawiono praktycznie wszystko co kulało, dostosowano grę do dzisiejszych standardów również jeśli chodzi o sterowanie. No i potrafi wyglądać fenomenalnie, szczególnie na telewizorze z HDR. Do tego kosztuje około 140 złotych, więc kusi również ceną. Jeśli nigdy nie graliście, warto zainwestować. Jeśli graliście, warto sobie przypomnieć, jeśli oczywiście nie uważacie, że to opowieść na raz.

Reklama

Nie chcesz, nie kupuj

Moment, w którym jakiś wydawca ogłasza, że wyda odświeżoną wersję gry nie oznacza wcale, że nagle ktoś przystawi nam do głowy pistolet i każe ją kupić. Nie oznacza również, że w produkcyjną odstawkę pójdę nowe gry. W zasadzie nie oznacza to nic poza tym, że każdy kto będzie miał ochotę zagrać w odświeżoną wersję dostanie taką możliwość. Kompletnie nie rozumiem marudzenia o odgrzewanym kotlecie, wygląda to bowiem tak jakby wydawca który zdecydował się na remastera siłą wciskał nam płytę z grą wyrywając jednocześnie pieniądze z portfela. Nie, tak się moi drodzy nie dzieje.

Remaster remasterowi nierówny

Grałem jakiś czas temu w remaster gry Deadpool. Już oryginał był słaby, odświeżona wersja tego nie zmieniła - ba, utwierdziła mnie w przekonaniu, że niezależnie od wydania nie warto po niego sięgać. Takie odświeżone DmC: Devil May Cry już kupiłem, choć przeszedłem grę na Xboksie 360. Chciałem ją sobie przypomnieć w wyższym framerate i przy lepszej grafice. Nowsza wersja nie różni się jakoś specjalnie od oryginału, ale uważam że to dobrze wydane pieniądze. Bardzo ciepło ten tytuł wspominam i mam frajdę z przypominania sobie tej produkcji.

Bez bólu wyciągnąłem też dwa razy pieniądze by kupić GTA V. Zaliczyłem zamówioną na premierze w Amazonie wersję na X360, później od razu na premierze wziąłem odsłonę na PS4. Dla trybu FPP i lepszego działania, absolutnie nie żałuję.

Ale są też odświeżone wersje, które można stawiać w gablotce jako przykład dla innych. I tu bryluje PS4 - wspomnianym Shadow of the Colossus czy Uncharted: Kolekcja Nathana Drake'a. Obie gry absolutnie warto sprawdzić w nowych odsłonach. Trudno też nie wspomnieć o świetnym Crash N. Sane Trilogy. Tak powinno robić się remastery.

To nie są gry dla wszystkich

Microsoft zdecydował się na wsteczną kompatybilność na Xboksie One i ja tę decyzję bardzo doceniam. Natomiast nie wyobrażam sobie komfortowego grania w starocie nawet z X360, nie w 2017-2018 roku. Jest dosłownie kilka gier, które się nie zestarzały i zdecydowanie chętniej wydałbym te 140 złotych na przystającą do dzisiejszych czasów wersję. Szczególnie jeśli jest tak dobrze zrobiona jak trzy wymienione wyżej pozycje. Tymczasem Sony/PlayStation powiedziało wprost do kogo adresuje swoje remastery. Wiele osób, które zdecydowały się na zakup PlayStation 4 nie miało wcześniej konsol tej firmy. A to oznacza, że ominęła je masa fantastycznych gier. I to przede wszystkim dla nich przygotowywane są ich odświeżone wersje. Brzmi logicznie, prawda? A przy okazji pozwala firmie zarobić mniejszym kosztem niż stworzenie nowej produkcji. Trzeba bowiem pamiętać, że nikt nie robi dużych, wymagających ogromnych budżetów gier z pasji, ale po to by zarobić.

No i mamy takiego Jana Kowalskiego, który całe życie grał na PC. Kupił wreszcie PS4 i może chciałby pograć w tytuły, którymi zachwycali się koledzy w szkole średniej, szydząc jednocześnie, że gra na maszynie do pisania. Jasne, może kupić tańsze PS2 czy PS3 i grę na ten sprzęt, ale jeśli kiedykolwiek próbowaliście wrócić do sprzętów ery 3D to wiecie, że to często boli aż za mocno. A tak ma sobie ten Janek to PS4 i może na przykład zapoznać się z całą trylogią Uncharted za naprawdę małe pieniądze. Tu też go oczywiście nikt do niczego nie zmusza, nie przystawia do głowy broni i nie wyrywa pieniędzy z portfela. Chce kupuje, nie chce - idzie po nowości.

Na PC-tach jest łatwiej

Łatwiej zagrać w starszą grę z lepszą grafiką, trudniej natomiast sprzedać PC-towcom odświeżoną wersję. Generalnie grający na komputerach mają łatwiejsze życie jeśli chodzi o proces starzenia się gier. Nawet jeśli producent nie daje oficjalnego wsparcia, pojawia się scena moderska, która potrafi zdziałać cuda. Łatwiejsze tekstury w wyższej rozdzielczości? Proszę bardzo, na zmodowanej wersji gry to możliwe. Podczas gdy konsolowcy zagrywali się w GTA V, na PC-tach śmigało GTA IV ze świetnymi modami wizualnymi, które wręcz wyrywały z kapci. Pierwszy Star Wars Battlefront wyglądał za mało filmowo? Jeśli ktoś miał odpowiednio mocną maszynę mógł uruchomić zmodowaną wersję, która prezentowała się wręcz niesamowicie. No i jest taki na przykład GOG, na którym można nabyć za niewielkie pieniądze stare gry w ich oryginalnych odsłonach. Jeśli kogoś nie odrzucają archaizmy, będzie się świetnie bawił. Możliwości jest cała masa - do wyboru, do koloru.

Reklama

Branża gier idzie cały czas do przodu i choć wiele osób twierdzi, że konsole hamują jej rozwój - przypomnijcie sobie jak gry wyglądały 10 lat temu. Dziś jest zupełnie inaczej, dodatkowo fanów elektronicznej rozrywki cały czas przybywa. I bardzo fajnie, że niektórzy wydawcy dają im dobrą szansę na zapoznanie się z grami, które ich ominęły. Nie mówię o prostym oraz tanim podbiciu rozdzielczości i wydawaniu danej produkcji jeszcze raz tylko dlatego, że sprzęt jest w stanie dostarczyć więcej pikseli. Czasami trafiają się prawdziwe remasterowe perełki, które warto docenić. Ja na przykład bardzo wkręciłem się ostatnio w Nintendo Switch i mam nadzieję, że trafi tam jeszcze więcej gier z konsoli Wii U (kilka razy pożyczałem jaą od znajomych, mam sporo zaległości). Takie na przykład odświeżone Xenoblade Chronicles X kupiłbym bez zastanowienia. Albo Super Mario 3D World, Super Smash Bros. for Wii U czy Donkey Kong Country: Tropical Freeze.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama