Recenzja

Oto lekcja, jak nie robić remasterów. Recenzja odświeżonego Deadpool

Paweł Winiarski
Oto lekcja, jak nie robić remasterów. Recenzja odświeżonego Deadpool
10

W Deadpool w wersji na poprzednią generację miałem okazję pograć tylko chwilę. Odrzuciła mnie kiepska oprawa i problemy techniczne gry. Z otwartymi ramionami przywitałem więc wersję na sprzęt obecnej generacji, mając nadzieję, że wreszcie spokojnie sobie w niego pogram, a ktoś dorzuci jakieś bonusow...

W Deadpool w wersji na poprzednią generację miałem okazję pograć tylko chwilę. Odrzuciła mnie kiepska oprawa i problemy techniczne gry. Z otwartymi ramionami przywitałem więc wersję na sprzęt obecnej generacji, mając nadzieję, że wreszcie spokojnie sobie w niego pogram, a ktoś dorzuci jakieś bonusowe materiały do tej krótkiej produkcji. Teraz mi wstyd - stary chłop, a taki naiwny.

Deadpool nie jest w Polsce jakoś specjalnie popularny (oczywiście w porównaniu z innymi bohaterami uniwersum Marvela), ale widząc, jak pozytywne reakcje wywołują wśród moich znajomych zwiastuny nadchodzącego filmu kinowego, jestem wręcz pewien, że to się zmieni. Nie jestem więc zdziwiony decyzją o odświeżeniu gry z 2013 roku, w końcu podpięcie się pod film to jakaś szansa na finansowy sukces. Szkoda tylko, że chęć zysku przysłoniła zdrowy rozsądek. No bo jaki geniusz wpadł na to, żeby remasterować takiego przeciętniaka?

Zanim zacznę wymieniać, co w odświeżonym Deadpoolu nie dograło, wspomnę o tym, co przypadło mi do gustu - choć element ten występuje również w oryginale. Bohater gry w fajny sposób burzy czwartą ścianę - rozmawia z graczem, rozmawia z twórcami gry. Generalnie cała opowieść zbudowana jest wokół gry o nim - ten specyficzny „heros” pisze swój własny scenariusz, najpierw nie zostaje on zaakceptowany, by później trafić w gusta developerów. Mamy więc mnóstwo gagów z graczem, gdzie trochę kloaczny humor Deadpoola wylewa się z ekranu hektolitrami. Oczywiście nie spodoba się on miłośnikom wysublimowanego żartu, ale jeśli lubicie typowe dla spotkań z kumplami przy piwie gagi, będziecie uśmiechać się do ekranu. Gra siedzi też mocno w świecie komiksu, spodziewajcie się więc spotkań z bohaterami znanymi z obrazkowych historii. Na tym niestety plusy Deadpoola się kończą.

To po prostu słaba gra

Deadpool jest połączeniem slashera i trzecioosobowej strzelanki. Niestety w obu tych kwestiach zawodzi. Broni palnej jest mało, nie czuć jej ciężaru, strzelanie nie sprawia frajdy. Cięcie wrogów bronią białą jest natomiast nijakie, sztywne, drewniane, bez polotu. Do tego dochodzi problem ze sterowaniem, gdzie bohater nie zawsze robił to, co chciałem, często przeskakiwał w przeciwną stronę, co w połączeniu z kiepską kamerą wywoływało u mnie oczopląs. Sama rozgrywka nie jest też zbyt rozbudowana - całość sprowadza się do prostego schematu. Najpierw szturmujemy wrogów wszystkim co mamy, potem wycofujemy się czekając, aż zregeneruje się zdrowie, a następnie powtarzamy atak. Nie ma tu zapadających w pamięć walk, nie ma zapierających dech w piersiach lokacji. Nie ma też fajnych zwrotów akcji, czy konieczności skupiania się na doskonaleniu umiejętności bohatera. Nie przyczepię się do systemu rozwoju postaci, bo wypadł poprawnie, ale używałem go z przymusu - wiedząc, że niedługo spotkam szeregowych przeciwników, których nie uda mi się pokonać bez ulepszenia protagonisty. Dawno nie grałem w tak bezpłciowego slashera, przy którym po prostu wyłączałem myślenie i bezrefleksyjnie parłem do przodu, by ostatecznie po niecałych 7 godzinach zobaczyć napisy końcowe. A oglądałem je z ulgą - odhaczone, zapomniane.

Po co remaster?

Wiemy już, że odświeżono ten tytuł po to, by podpiąć się pod premierę filmu. Innego wytłumaczenia nie potrafię znaleźć. Deadpool już na PlayStation 3 wyglądał przeciętnie i w przypadku wersji na PlayStation 4 nie zrobiono nic, by temu zaradzić. Samo podbicie rozdzielczości do 1080p praktycznie nic nie zmieniło - faktycznie, jest ostrzej, choć trzeba naprawdę mocno się przyglądać, bo tekstury i obiekty nie zostały poddane żadnemu liftingowi. Jakby tego było mało, nie pokuszono się o 60 klatek animacji na sekundę, czego nie byłem w stanie zrozumieć już w wersji na PS3. No przepraszam, ale tak wyglądające gry mogą działać szybciej i na słabszych sprzętach, trzeba tylko chcieć. To może chociaż pożegnano problemy techniczne z przycinaniem albo rwącą się w oryginale animacją? Nic z tego - to co źle działało w poprzedniej wersji, kuleje również w tej. Za remaster odpowiedzialna jest ekipa Iron Galaxy i w sumie sam się sobie dziwię, czemu nie przekreśliłem ich przed włożeniem płyty do napędu. Przecież to ci sami partacze, którzy zepsuli PC-tową wersję Batman: Arkham Knight. Mam nadzieję, że to będzie ich ostatni port i pożegnają się z grami. No chyba, że liczą na nagrodę najgorszego twórcy remasterów i portów - tę mają jak w banku, konkurencję już dawno zamietli.

Werdykt

Podciągnięcie gry do 1080p przy zachowaniu 30 klatek animacji na sekundę to jakiś smutny żart, podobnie jak pojawiające się w grze chwilowe przycięcia. Iron Galaxy technicznie pokpiło sprawę i takich rzeczy wybaczyć nie potrafię. Nie zaoferowali nic poza podstawową wersją gry, co też jest kpiną, szczególnie, że oryginał nie zachwycał ani zawartością, ani pomysłami, ani długością rozgrywki. Przeciętny slasher, który można od biedy sprawdzić przy naprawdę konkretnej promocji cenowej - nic poza tym. Niestety również przykład na to, jak nie powinno robić się remasterów. Czujcie się ostrzeżeni, bo ktoś chce Was zrobić w balona.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

recgry