Netflix prawdopodobnie będzie chciał, by następne 3 miesiące upłynęły jak najszybciej. Po ogłoszeniu wyników za II kwartał tego roku wartość akcji firmy spadła o 14%, a wszystkiemu winne są przewidywania, których nie udało się osiągnąć.
Netflix się przeliczył - wartość akcji spada o 14% po ogłoszeniu ostatnich wyników
Od dawna wiemy, że Netflix nie zdobywa tak szybko użytkowników w Stanach Zjednoczonych, jak w pozostałych częściach świata. Głównie wynika to ze znacznie dłuższej działalności na terenie USA, ale wpływ na to ma także niemała konkurencja, której tak naprawdę cały czas przybywa. Drugi kwartał 2018 Netflix zamknął niecałym 1 milionem nowych subskrybentów, podczas gdy prognozy zakładały dodanie 1,2 miliona. Jak wyglądają pozostałe rynki? Spodziewano się aż 5 milionów nowych użytkowników, a grono subskrybentów powiększyło się o 4,6 miliona.
Takie informacje zmartwiły udziałowców, ale warto dodać, że dochód netto wyniósł 384,3 miliona, podczas gdy spodziewano się go na poziomie 357,5 miliona. W porównaniu do tego samego okresu w zeszłym roku liczby są o niebo lepsze - 65,6 miliona do wspomnianych 384,3 miliona, a jeśli chodzi o przychód mamy do porównania kwoty 2,785 miliarda dolarów z 3,9 miliarda - mimo że spodziewano się 3,934 miliarda. Jednak tak rozpędzonej firmy jak Netflix nikt nie podejrzewałby o minięcie się z własnymi prognozami, stąd taka, a nie inna reakcja rynku.
W chwili obecnej liczba subskrybentów wynosi 124,4 miliona, a globalnie Netflix ma 130,1 miliona użytkowników (w tym użytkownicy z darmowym okresie próbnym).
CEO Netfliksa, Reed Hastings, skomentował sytuację mówiąc: "fundamenty nigdy nie były trwalsze. Wyniki oglądalności ustanawiają rekordy rok w rok, a premiery, które nadchodzą, pozwalają nam czuć się bardzo pewnie." Netflix spodziewa się, że wzrost w III kwartale zwolni i przewiduje dodanie 5,1 miliona nowych subskrybentów - globalnie ma ich przybyć 4,45 miliona, a w USA 700 tysięcy. Są to wartości zbliżone do tych z analogicznego okresu poprzedniego roku. W liście do udziałowców Hastings nie omieszkał wspomnieć o osiągnięciach artystycznych, które niejako nareszcie dorównują pozostałym wynikom firmy. Po raz pierwszy w historii zdobył bowiem więcej nominacji do nagród Emmy od stacji HBO.
Trudno jednak nie zauważyć tego, jak bardzo różnił się pod względem ilości i jakości premier II kwartał 2018 z tym samym okresem w 2017. Przypomnę, że od kwietnia do czerwca w 2017 na Netflix pojawiły się 2. sezon "The Get Down", special od Louisa C. K., "Telefonistki", wszystkie sezony "Comedians in Cars Getting Coffee", "Szefowa" ("Girlboss"), 5. sezon "House of Cards", "Ania, nie Anna" (globalna premiera), filmy jak "Okja" (obecny w Cannes) i "Machina Wojenna" (z Bradem Pittem), 5. sezon "Orange is the New Black", "GLOW" czy "Gypsy". Oczywiście wymieniłem te, które zwracały na siebie najwięcej uwagi i obiektywnie rzecz oceniając, to trudno mi byłoby znaleźć tak dużo nowych i/lub głośnych premier w ostatnim kwartale tego roku.
W sieci można natrafić na sporo zwracających uwagę nagłówków, które porównują sytuację Netfliksa do zwisania/spadania z klifu lub urwiska. Oczywiście sytuacja nie jest idealna, bo statystyki związane z liczbą subskrybentów są jednymi z najważniejszych, ale nie wpadałbym w panikę, bo przed serwisem jeszcze wiele głośnych premier i najlepszy okres, czyli IV kwartał, którzy przynosił najwięcej nowych użytkowników. Trudno mi jednak pozbyć się wrażenia, że ostatnie doniesienia o wprowadzeniu nowego, droższego pakietu i potencjalna zmiana oferty w najbliższym czasie jest dziełem przypadku.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu