VOD

Królowa Kleopatra – serial tak zły, że Netflix stanie przed sądem

Patryk Koncewicz
Królowa Kleopatra – serial tak zły, że Netflix stanie przed sądem
55

Serial, który wywołał burzę nie tylko u widzów, ale także historyków. Królowa Kleopatra to faktycznie słaby serial, ale wierzcie mi, że kolor skóry aktorki to najmniejszy problem.

Mam w głębokim poważaniu to, że nowy Piotruś Pan ma ciemną karnację, nie mierzi mnie czarnoskóra syrenka, a już tym bardziej elfy w Wiedźminie. Oceniam filmy i seriale przez pryzmat fabuły, scenografii, gry aktorskiej i wielu innych czynników, które niewiele mają wspólnego z rasistowskimi pobudkami lwiej części internautów. Biorąc się za Królową Kleopatrę wiedziałem na co się piszę – nieważne jak dobry będzie ten serial i tak utonie w negatywnych opiniach spowodowanych wyborem czarnoskórej aktorki jako władczyni Egiptu. Z tego powodu zapewne wielu z was oczekuje, że poznęcam się nad netfliksowym serialem dokumentalnym właśnie z tego powodu, ale nie – mam mu znacznie wiele do zrzucenia, niż tylko huczne „zakłamywanie historii”.

Awantura o kolor skóry – czy słusznie?

Przed seansem rzuciłem okiem na polskie i zagraniczne serwisy opiniotwórcze z zakresu kinematografii. Nie byłem szczególnie zaskoczony – w przypadku krajowych forów część komentujących otwarcie przyznała, że wystawia serialowi jedną gwiazdkę bez oglądania, bo aktora jest czarna. To idiotyczne, ale dla rzetelnego przedstawienia sprawy pochylmy się szybko nad tym zagadnieniem.

Źródło: Netflix

Czy Kleopatrą była czarnoskóra? Nie mamy jednoznacznych dowodów. Pochodziła z grecko-macedońskiej dynastii Ptolemeuszy, a urodziła się na terenach należących do ówczesnej Aleksandrii i choć w kulturze popularnej od lat przedstawiana jest z rysami bardziej europejskimi niż afrykańskimi, to nie jesteśmy w stanie z całą pewnością stwierdzić, jak wyglądała w rzeczywistości. I na tym moglibyśmy w zasadzie temat zamknąć, gdyby nie to, że Netflix postanowił już od pierwszych minut serialu postawić na chłopski rozum i wiedzę ludową na zasadzie „w rodzinie się mówiło, że była czarna, dlatego uważam, że była czarna”.

Chęć wywołania kontrowersji? W tym momencie to nieistotne. Ważne jest to, że najpopularniejsza platforma streamingowa postanowiła oprzeć na tym esencję serialu i nawet dla osoby, która tak jak ja nie bierze udziału w tych rasowych przepychankach może być to irytujące. Zwłaszcza jeśli dodamy do tego narrację rodem z serialu o Kardashianach, a nie fabularyzowanego filmu dokumentalnego o jednej z najważniejszych postaci w historii ludzkości.

Feminizm przesunięty o krok za daleko

W serialu Netfliksa poznajemy Kleopatrę jako 18-letnią dziewczynę, która po śmierci swojego ojca musi wziąć na barki utrzymanie porządku w Egipcie. Nie jest to zadanie łatwe, bo po pierwsze chrapkę na tron ma jej brat, Ptolemeusz XIII (będący formalnie marionetką swoich doradców), a po drugie kraj znajdował się w fazie kryzysu społeczno-gospodarczego. Nie pomagały także polityczne zawirowania z Rzymem, który pod panowaniem Juliusza Cezara stanowił poważne zagrożenie.

Źródło: Depositphotos

Kleopatra musiała wykazać się więc nie tylko jako znakomita dyplomatka, ale także empatyczna władczyni-matka, wyciągającą rękę do poddanych, którymi do tej pory wzgardzano. Netflix przesadził jednak z laurkowaniem Kleopatry, nieco na siłę robiąc z niej ucieleśnienie silnej, nieskazitelnej  i niezależnej kobiety, będącej zawsze o krok przed żądnymi władzy mężczyznami. Nie odbieram Kleopatrze zdolności przywódczych, ale trochę kłują w oczy podwójne standardy Netfliksa. Serial ostro piętnuję bowiem niektóre postawy męskich przywódców, jednocześnie wychwalając je u Kleopatry.

Męska dwulicowość i pragnienie władzy to u Kleopatry przejaw siły i kobiecego wyzwolenia. Brudne męskie intrygi polityczne w wykonaniu Kleopatry są przedstawiane jako spryt, inteligencja i wyrwanie się z okowów patriarchalnego ustroju. To od początku jasne, że Królowa Kleopatra jest dedykowana głównie kobietom, ale przydałoby się tutaj trochę więcej obiektywności. Wszystko to podano zaś w typowo netfliksowym sosie – miało być lekko i przystępnie, a wyszło infantylnie i tandetnie. Postronnemu widzowi trudno odbierać Kleo jako potężną władczynię Egiptu – bliżej jej do aspirującej celebrytki, która za wszelką cenę chce wcisnąć na tron siebie i swojego syna.

Źródło: Depositphotos

Co ciekawe seksualna rozwiązłość, kazirodztwo, nieustanne doklejanie się do mężczyzn u władzy i zdolność do mordowania członków własnej świty nie są przedstawiane przez trzy narratorki jako coś wartego potępienia. Wręcz przeciwnie – nie sposób nie odnieść wrażenia, że dla ekipy Netfliksa są to cechy pożądane, ale tylko u głównej bohaterki. Przez tę stronniczość i typowo hollywoodzkie przedstawienie dziejów Egiptu Królową Kleopatrę ogląda się po prostu ciężko. Historyczne rekonstrukcje – nawet pomijając kontrowersyjny kolor skóry głównej bohaterki – wypadają wyjątkowo nierealistycznie, a obraz ten pogarsza zero-jedynkowa postawa narratorów zafascynowanych postacią Kleopatry.

Przed sąd za fałszowanie historii

Nowy serial w ofercie Netfliska rozwścieczył nie tylko widzów, ale i historyków. Najwyższa Rada Starożytności pod przewodnictwem Mostafy Waziri jednoznacznie podsumowała kwestie koloru skóry Kleopatry – instytucja stwierdziła, że legendarna władczyni Egiptu była biała, a dobór czarnoskórej aktorki jest rażącym fałszowaniem historii. I to właśnie za to Netflix stanie niebawem przed sądem.

Źródło: Depositphotos

Netflix odpowiedział, że serial powstał we współpracy z ekspertami i badaczami dziejów Kleopatry i nie skupia się na pochodzeniu etnicznym. Sęk w tym, że to nie do końca prawda, bo produkcja przypomina o tym na każdym kroku i nawet jeśli celem tego zabiegu faktycznie było przedstawienie wielokulturowej natury starożytnego Egiptu, to niestety nie udało się tego osiągnąć przez tendencyjną narrację.

Jedynym plusem przebrnięcia przez 4 – nieco ponad 40-minutowe – odcinki było to, że miałem potrzebę poznania szczegółowej historii Kleopatry z innego źródła, by sprawdzić, czy i w tej kwestii scenarzyści pozwolili sobie na poniesienie się wodzy fantazji. I co się okazało? Że w serialu pozmieniano niezbyt kluczowe, ale wciąż istotne wątki, które w źródłach historycznych okazały się znacznie bardziej… przyziemne. Nie będę wam jednak psuł (wątpliwej?) zabawy i pozwolę na samodzielne zestawienie historii netfliksowej wersji Kleopatry z tym, co opowiadają o niej historycy starożytnego Egiptu.

Królowa Kleopatra zasłużyła więc na niskie noty, ale nie z samego faktu wyboru czarnoskórej aktorki, a całokształtu produkcji. To zaś tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że Netflix powinien trzymać się z dala od tworzenia seriali dokumentalnych – konkurencyjne platformy robią to znacznie lepiej.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu