Jakiś czas temu pisałem wam o tym, że nazwa produktu ma kluczowe znaczenie. Niestety, ale na razie nie zapowiada się, by producenci zrezygnowali z nadawania swoim dziełom nazw złożonych z losowego ciągu cyferek. Nie znaczy to jednak, że wszystkie nazwy zawierające cyfry są złe - co to to nie. Dlaczego?
Ano dlatego, że wszyscy lubimy okrągłe liczby i nie ma się z tym co spierać. Pomimo tego, że 1, 10, 50 czy 100 w żaden sposób nie wyróżniają się w naszym systemie numerycznym, ludzki mózg zdecydował, że będzie je traktował wyjątkowo. I nigdzie indziej nie da się lepiej zauważyć tego wyjątkowego traktowania, niż w przypadku właśnie nazw produktów. W świecie technologii jest to szczególnie widoczne, ponieważ czy to z braku kreatywności, czy też właśnie z chęci wykorzystania tej socjologicznej sztuczki, okrągłe liczby często są tu wykorzystywane. Z użyciem cyfry 1 czy 10 jako nazwy wiąże się jednak duże ryzyko, i często jednak zdarza się, że twórcy może i mają dobry pomysł, ale wykonanie kładzie go na łopatki. Dziś przyjrzymy się zarówno przypadkom, w których taka sztuczka zadziałała oraz takim, w którym producenci potknęli się o własne nogi.
Windows 10
Jednen z moim zdaniem najlepszych sposobów na użycie "10". Metoda nazywania swoich produktów przez Microsoft od zawsze była nieodgadniony, więc nikogo nie zdziwiło przeskoczenie z 8 na 10. I nie było innej nazwy dla systemu, który miał zostać "ostatnim systemem operacyjnym Microsoftu". Pomimo swoich wad Windows 10 zdominował rynek (po części dlatego, że był wciskany za darmo). Moim zdaniem, gdyby Windows miał przy sobie jakikolwiek inny numer, to dosyć szybko ludzie zaczęliby pytać o "kolejną wersję". "10" nie daje podstaw do takiego oczekiwania.
MacOS X 10
System operacyjny od Apple od 2001 do 2016 roku miał aż dwie dziesiątki. Jedną w nazwie, a drugą w postaci wersji systemu, która oznaczana była w sposób 10.X, dając użytkownikowi poczucie, że wciąż jest to ten sam, znajomy mu system operacyjny. W 2016 MacOS X, który po drodze stał się OS X, zmienił nazwę na macOS, zostawiając jedynie dziesiątkę w wersji systemu. Oglądając materiały poświęcone Apple nie trudno jednak natknąć się na ludzi, którzy mówiąc o systemie operacyjnym z Cupertino, wciąż wspominają z przyzwyczajenia o "MacOS X".
iPhone X
Unikatowy, rocznicowy i przede wszystkim - wywracający dotychczasową stylistykę telefonów Apple do góry nogami. Taki powinien być telefon, który zasłużył na miano X (tak, poprawnie jest to "iPhone 10", ale w mojej opinii zarówno nazwa czytana jako rzymska cyfra, jak i jako litera, pasuje do tego modelu). Nie można powiedzieć, że bez niej smartfon Apple nie zdobyłby takiej popularności, bo jego konstrukcja sama się broniła, jednak uważam, że taka, a nie inna nazwa zdecydowanie mu pomogła. W kolejnych latach jednak Apple zjadło nieco własny ogon, wydając iPhone XS, który przynajmniej mi kojarzył się z "takim małym iPhonikiem".
Android One
Choć sam program okazał się niewypałem i obnażył niechęć producentów do udzielania jakiegokolwiek wsparcia dla wypuszczonych telefonów (bo w końcu konsument już przekazał pieniądze, więc po co się starać) to trzeba przyznać, że wykorzystanie jedynki w nazwie pomogło mu przebić się do powszechnej świadomości. Przecież to właśnie w oparciu o Androida One powstała seria Motorola One. Android One zniknął z telefonów producenta, a ten wciąż wypuszcza telefony takie jak One Fusion +, w mojej ocenie oszukując klientów, że mają do czynienia z urządzeniem, które uczestniczy właśnie w tym programie.
Sony Xperia 1 II
I tu dochodzimy do firmy, która kompletnie pogubiła się w swoim nazewnictwie. Rok temu Sony wydało Xperie 1, 5 i 10. Nie było to jakieś "nowe rozdanie" u Japończyków, a smartfony szału na rynku nie zrobiły. Jednocześnie, Sony koncertowo odcięło sobie drogę do rozwoju tej marki. Następcą 1 nie mogła być bowiem "2", bo za chwilę doszlibyśmy do "5". Skopiowanie pomysłu Nokii również nie wchodziło w grę. Jedyne, co im pozostało, to nazwanie telefonu "Xperia jeden dwa", co w konkursie na najgłupszą nazwę roku zajmuje u mnie pierwsze miejsce.
Samsung Galaxy S10
Nie miałbym nic do S10, gdyby Samsung potraktował "10" jak każdą inną cyfrę i po S10 nastąpiło S11 - byłoby to logiczne i pewnie nikt nie zwróciłby na to uwagi. Jednak Samsung zagrał w swoją grę i stwierdził, że nadawanie produktom numerów od 11 do 19 jest dla słabych i tak oto powstał Samsung Galaxy S20 (i zapewne zaraz powstanie Note 20). Pytanie jednak, co teraz. Czy jako kolejny pojawi się, jak gdyby nigdy nic S21 (podważając sens całej operacji, skoro dalej przeskakujemy co jeden numerek) czy też S30 ( i co będzie, jak dojdziemy do S90?). Innymi słowy, aby skorzystać z magii okrągłych liczb Samsung sporo namieszał w swoim portfolio i teraz musi sobie z tym poradzić.
Android 10
Zmiana z Androida "Q" na Androida 10 jest dla mnie w pełni zrozumiała. Jest do 10. inkarnacja systemu, a gdybyśmy dalej szli równo z alfabetem, to po drodze nie tylko skończyłyby się ciastka, ale też - literki do wykorzystania. Niestety, w Androidzie zabrakło pomysłów na PR'owe ogranie dziesiątki. Nie wnosiła ona nic nowego do systemu, nie została też z nami specjalnie dłużej niż inne wersje. Ba, wdraża się jeszcze gorzej niż jej poprzednicy. Przy jej wyjściu sugerowano, że tak jak w przypadku Windowsa będzie to ostatnia "wersja" Androida, od teraz tylko aktualizowana wzorem Windowsa. Nie miałbym nic przeciwko takiemu rozwiązaniu, jednak tak się nie stało.
Świat technologii zna dużo więcej przypadków, gdy producenci zagubili się w nazewnictwie swoich produktów, jak chociażby kuriozalny Xbox Series X. Dużo nazw ma też niewiadomą przyszłość (co będzie następcą Huawei Mate X?). Dlatego, jeżeli chcecie, podzielcie się swoimi skojarzeniami na temat wykorzystania (dobrego i złego) takich okrągłych numerów przez producentów.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu