Czekaliśmy aż handel przeniesie się do sieci. Cieszyliśmy się, gdy nie trzeba było wstawać z fotela - wystarczyło wejść na stronę, kupić produkt i cze...
Tęsknię za czasami, kiedy sprzęt można było bez problemu kupić w fizycznym sklepie
Czekaliśmy aż handel przeniesie się do sieci. Cieszyliśmy się, gdy nie trzeba było wstawać z fotela - wystarczyło wejść na stronę, kupić produkt i czekać na listonosza lub kuriera. Jest jednak i ciemna strona tych zmian. Chcę po prostu wejść do sklepu, a następnie kupić coś konkretnego. A tam tego nie ma.
Nie zrozumcie mnie źle. Możliwość kupienia praktycznie wszystkiego bez konieczności ruszania się z domu to świetna sprawa. Siadam przed komputerem, wybieram interesujący mnie towar, porównuję ceny i oferty poszczególnych sklepów. Potem składam zamówienie, płacę i czekam na kuriera - albo przechodzę na drugą stronę ulicy do paczkomatu. Dzięki temu mamy niższe ceny, bo na przykład sprzęt nie zalega na półkach, nie musimy stać w kolejce do kasy, niby wszystko jest szybkie i wygodne.
Kilka dni przed moim dołączeniem do Antyweba kompletowaliśmy sprzęt dla AntywebTV. Miałem upatrzone modele lamp, żarówek, statywów, rejestrator i mikrofony. Nie potrzebowałem porady, chciałem kupić konkretny towar. Grzesiek powiedział - „wsiadamy w samochód i jedziemy na zakupy”. Nigdzie nie pojechaliśmy, bo choć sklep z większością wybranych przez nas towarów był 15 minut drogi autem od naszego biura, podróż nie miała najmniejszego sensu. Owszem, wybrane przez nas sprzęty były na półce, ale wirtualnej. Faktycznie leżały gdzieś w magazynie. Zostało nam albo czekać na przywiezienie wszystkiego do sklepu, albo wyczekiwać kuriera, który przyniesie kompletne zamówienie. Rejestrator i mikrofony musieliśmy kupić w innym miejscu - najniższa cena nie była kryterium wyboru, nie udało się po prostu znaleźć wszystkich interesujących nas sprzętów w jednym miejscu. Na całość czekaliśmy blisko dwa tygodnie. Mogliśmy kupić komplet od ręki, w jeden dzień - gdyby któryś ze sklepów mógł nam to zaoferować. Ale nie mógł. Mówimy o Warszawie, a nie małym miasteczku gdzieś pod wschodnią granicą.
Nie tylko duże zamówienia
Upatrzyłem sobie jakiś czas temu zegarek LG Ubrane, nie miałem jednak okazji założyć go spokojnie na nadgarstek. Na MWC w Barcelonie skupiliśmy się na modelu LTE, w Berlinie zajęliśmy się innymi sprzętami. Nie mieliśmy tego urządzenia na testach - jestem więc zwykłym klientem szukającym smartwatcha. To wydatek ponad tysiąca złotych, w dodatku biżuteria i element garderoby. Ciężko jednoznacznie określić czy na pewno będzie mi pasował bez uprzedniego przymierzenia. Z dostępnością nie ma problemu - ale znów tylko w sklepach, które nie mają sprzętu na wystawie. Trochę ryzykowny zakup, jeśli wizualnie nie jestem przekonany. Mogę przebierać w placówkach, w cenach, ale nie mogę znaleźć miejsca, gdzie leży i czeka aż go przymierzę.
Z komputerami przenośnymi nie jest lepiej. Na półkach Saturna, Media Markt czy RTV Euro AGD nie ma przecież wszystkich modeli, a wizualny aspekt notebooka jest dla mnie istotny. Podobnie jak faktyczna jakość obrazu na ekranie, czy komfort pisania na klawiaturze. Tu też w pełni przebierać mogę wyłącznie w sieci, nie przymierzę się do sprzętu. Przyznaję, że rozpieściło mnie trochę kupowanie w sieci. Jeśli jestem w sklepie i chcę kupić coś konkretnego, a nie ma tego na półce, nie daje się przekonać do zamienników. Oczywiście zdarzają się sytuacje, że można zamówić sprzęt w sieci i odebrać go w sklepie, ale to wciąż nie jest kupowanie na miejscu. Inna sprawa, że często po telefonie do placówki jestem przekonany, że kupię coś od ręki, po czym okazuje się, że w centralnym systemie ewidencji towarów urządzenie jest - a na półce sklepowej nie ma. Czyja wina? Nie ma znaczenia, ja zmarnowałem czas i pieniądze na dojazd do sklepu, który twierdził, że ma towar, a faktycznie go nie miał.
Niby taniej, ale nie zawsze
Doskonale rozumiem, że sklepy, w których można coś tylko odebrać i zapłacić są w stanie obniżać ceny właśnie ze względu na nieposiadanie magazynu na zapleczu. Szkoda tylko, że często sami dopłacamy do interesu, bo musimy zapłacić za przesyłkę lub za transport towaru do punktu odbioru osobistego (którym często jest sklep - tego pomysłu nie jestem w stanie zrozumieć).
Dodam jednak, że ja jestem specyficznym typem klienta. Zdarza się, że kupując sobie jakieś urządzenie, nie jestem w pełni przekonany mimo tego, że przez kilka dni interesowałem się tematem i wybierałem najlepszą ofertę. Chcę mieć swój zakup teraz, zaraz. Wejście na stronę sklepu, gdzie przeczytam, że urządzenie dotrze do punktu za 5 dni albo zostanie dla mnie zamówione sprawia, że rezygnuję. Choć gdybym wszedł do fizycznej placówki, widział sprzęt na półce, mógł go dotknąć, sprawdzić i po prostu kupić w sklepowej kasie, nie zastanawiałbym się nawet sekundy.
grafika: SAMARA, RUSSIA - JANUARY 24, 2015: Interior of the electronics shop M-Video z Shutterstock
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu