Felietony

Naukowo-technologiczne plusy i minusy roku 2021

Krzysztof Kurdyła
Naukowo-technologiczne plusy i minusy roku 2021
Reklama

Sylwester tuż, tuż, pora więc na naukowo-technologiczne podsumowanie tego, przebiegającego ciągle pod presją COVID-19, roku. 2022 był pod tym względem spektakularny, szczególnie dla osób fascynujących się kosmosem. Sporo było jednak zjawisk, które mocno niepokoją na przyszłość.

PODBÓJ KOSMOSU

Na plus

1. Ingenuity

Niewielki marsjański helikopter, któremu na początku misji dawano miesiąc życia i pięć lotów do wykonania, prawie rok później wciąż towarzyszy łazikowi Perseverance w ich marsjańskiej przygodzie. Ingenuity przeprowadził już 18 udanych lotów o łącznej długości prawie 4 km i przebywał w powietrzu ponad pół godziny. To, nie bójmy się tego określenia, epicki wynik, otwierający zupełnie nowy rozdział w badaniach innych ciał niebieskich.

Reklama

Żałować można jedynie, że twórcy nie zdołali zmieścić tam lepszego systemu kamer. Co się odwlecze, to nie uciecze, efektem tego sukcesu jest rozpoczęcie prac koncepcyjnych nad jego większym marsjańskim następcą, który instrumentami badawczymi będzie już naszpikowany. Dane dostarczone przez Ingenuity mogą być też, w pewnym zakresie, przydatne dla projektowanego ciężkiego drona Dragonfly, który w 2027 r. ma polecieć na Tytana, największy z księżyców Saturna i jeden z najciekawszych obiektów w naszym Układzie Słonecznym.

2. Perseverance

Doceniając Ingenuity nie można pominąć jego większego, kołowego brata. Łazik Perseverance udowodnił już, że krater Jezero był wypełniony wodą i wpadała do niego duża rzeka. Dokonał pierwszych odwiertów, przygotował cztery próbki, „wyprodukował” tlen w eksperymencie MOXIE, wykonał tysiące fantastycznych zdjęć i setki fascynujących filmów powierzchni Czerwonej Planety. To wszystko w zaledwie niecały rok, a nie dotarł przecież jeszcze do najciekawszych terenów z pozostałościami delty rzecznej.

3. Chiński program kosmiczny

Podobnie jak w zeszłym roku, w temacie kosmosu nie da się nie zauważyć postępów Chin. Udane lądowanie na Marsie ich demonstracyjnego łazika, choć nie daje tak spektakularnych materiałów jak w przypadku Perseverance, jest ogromnym osiągnięciem tamtejszych naukowców i inżynierów.

Także budowa stacji kosmicznej idzie zgodnie z planem, a chińskie rakiety startują z częstotliwością, której kroku dotrzymać mogą tylko Stany Zjednoczone. W 2022 r. Chiny potwierdziły swój status potęgi kosmicznej, dzięki czemu powrót człowieka na Księżyc i wyprawa na Marsa ma szansę stać się bardzo emocjonującym wyścigiem. Nic nie napędza ludzi tak dobrze, jak poważna konkurencja.

4. Starship

Pomimo że w drugiej połowie roku testy Starshipa wyhamowały, nie da się ukryć, że progres jaki poczyniło SpaceX przy budowie tego kluczowego dla podboju kosmosu pojazdu, jest bezprecedensowy. Już pół roku od pierwszego „poważnego” i wybuchowego lotu prototypu (SN8 z 9 grudnia 2020), Starship udowodnił, że jego specyficzny manewr lądowania jest wykonalny. Po roku od wspomnianej próby, do testowego lotu orbitalnego przygotowywany jest kompletny zestaw Starship SN20 i Super Heavy BN4. Pomimo że wciąż mamy wiele niewiadomych (zachowanie boostera, wydajność Raptorów, jakość osłony termicznej), praca, którą już wykonano, jest po prostu imponująca.

5. RocketLab Neutron

Czy da się w kontekście rakiet wymyślić coś zupełnie innego, niż mamy już na rynku lub komputerach projektantów co najmniej kilkunastu kosmicznych start-upów? Rocket Lab i Peter Beck udowadniają, że się da. Neutron to projekt łączący szereg niespotykanych wcześniej koncepcji, z bardzo konserwatywnym podejściem do zakresu tolerancji i wysilenia każdego elementu rakiety. Jego siłą ma być żywotność i szybkość „regeneracji”. Jeśli wszystko się sprawdzi, będzie to projekt inny, ale równie rewolucyjny co Starship.

Na minus

1. Rosja w kosmosie

Rosyjski program kosmiczny sypie się w podobnym tempie, jak rosyjska gospodarka. Jednak tym roku cały świat mógł, i wciąż może, zapłacić za to wysoką cenę. Zaczęło się od problemów technicznych modułu Nauka, którego niekontrolowane odpalenia silników obróciło leciwą już Międzynarodową Stacją Kosmiczną 540°. Następnie podobna awaria przytrafiła się statkowi Sojuz MS-18, choć na szczęście tu stacja została tylko trochę przechylona.

Reklama

Następnie, Rosjanie chcą chyba przykryć własne problemy z jakością, oskarżyli amerykańską astronautkę o próbę sabotażu na orbicie, czyli... przewiercenie powłoki statku Sojuz. Wisienką na postsowieckim torcie był jednak test broni antysatelitarnej, który wygenerował masę kosmicznego gruzu, który zagroził między innymi wspomnianej stacji.

2. Blue Origin

Jeff Bezos po przegranej w prestiżowym konkursie NASA na lądownik księżycowy próbował bez żadnych poważnych argumentów podważyć tę decyzję w sądzie, opóźniając pracę nad programem Artemis. Nie ograniczył się jednak wyłącznie do walki w sądzie, lobbował przeciw tej decyzji w Kongresie, a także zorganizował kompletnie żenującą kampanię PR, skupiającą się na... atakowaniu zwycięskiego konkurenta, czyli SpaceX. Sąd całą sprawę wyrzucił do kosza, ale niesmak pozostał. Firma straciła też w związku z tym sporą ilość ważnych pracowników.

Reklama

To jednak nie wszystko, Blue Origin po raz kolejny nie dotrzymała terminu dostarczenia dla ULA silników BE-4, opóźniając po raz kolejny możliwy debiut rakiety Vulcan. Udane podskoki suborbitalne z turystami oraz wejście do programu budowy stacji kosmicznej z pewnością nastrój Bezosa nieco poprawią, ale naprawdę wypadałoby, żeby firma kosmiczna najbogatszego człowieka świata dotarła w końcu na orbitę.

3. Boeing

Jeśli komuś wydawało się, że Boeing musi w końcu wyjść na prostą ze statkiem załogowym Starliner, to nie mógł się bardziej pomylić. Firma zaliczyła kolejną kompromitującą wpadkę, gdy w wyniku zablokowania zaworów w układzie paliwowym statku musiano przerwać procedurę startową, a następnie odesłano cały pojazd do „serwisu”.

Do dziś nie wiadomo co ostatecznie spowodowało tę awarię, a Boeing zdecydował o wymianie całego modułu serwisowego na nowy. Część misji, które miał obsłużyć Starliner już trafiły do SpaceX. Boeing może co prawda liczyć na misje rozszerzające program załogowy, NASA za wszelką cenę chce doholować długoletniego kooperanta do mety, ale tak sensowność, jak i rentowność całego projektu stoi pod wielkim znakiem zapytania.

4. SLS

Historia podobna, jak w przypadku Boeinga. SLS miał próbnie wystartować w testowy lot w drugiej połowie kończącego się roku, ale... obecnie wymieniany jest sterownik jednego z silników, w którym wykryto „anomalię”. W branży wciąż przyjmowane są zakłady, czy SLS znajdzie się na orbicie przed Vulcanem, a nawet rakietą Blue Origin New Glenn.

# NAUKA

Świat nauki stał w 2021 r. pod znakiem pandemii i zmian klimatycznych. Pomimo ogromu wykonanych prac, naukowcy przegrywają walkę z social mediami, ruchami antynaukowymi oraz głupotą i strachem polityków. Nie jest to więc wina (w większości przypadków) naukowców, ale może to zakończyć się porażką nauki na skalę cywilizacyjną.

Reklama

W oczekiwaniu

1. Teleskop James Webba

Za wcześnie na odtrąbienie sukcesu, więc postanowiłem stworzyć dla teleskopu Jamesa Webba osobną kategorię. Wielokrotnie przekładany start tego instrumentu odbył się w końcu pierwszego dnia świąt Bożego Narodzenia, a wszystkie dotychczasowe etapy jego skomplikowanego przygotowania do działalności, zakończyły się sukcesem. Nie mniej, sporo czekania i zagrożeń wciąż przed nami. W przyszłorocznym zestawieniu ten teleskop na pewno znajdzie się w jednej z dwu „normalnych” kategorii.

Na plus

1. Wysokotemperaturowy magnes nadprzewodzący

„To kiedy ta fuzja? - Nieustająco za 30 lat”. Stworzenie przez naukowców z MIT wysokotemperaturowego magnesu nadprzewodzącego, który w testach wytworzył pole magnetyczne o rekordowej wartości 20 tesli, jest uważane za ważny punkt na drodze do zbudowania reaktora fuzji jądrowej o dodatnim bilansie energetycznym. Nawet jeśli tego okresu nie skróci, może pozwoli go nie przedłużać... Tym razem możemy pokusić się o odrobinę optymizmu, wspomniany magnes będzie elementem testowego, niewielkiego tokamaka SPARC, którego twórcy chcą przetestować już w 2025 r. Jest więc na co czekać.

2. Rozwój układów mózg-komputer

Spore postępy poczyniły inicjatywy takie jak choćby Neuralink czy BrainGate, w zakresie efektywności implantów umożliwiających elektryczną stymulację mózgu przez odpowiednio przygotowane algorytmy i sensory. Nie chodzi tu jednak o żadne scenariusze science-fiction rodem z filmu „Johnny Mnemonic”, ale pomoc osobom z problemami neurologicznymi czy uszkodzeniami kręgosłupa, skutkującymi paraliżem. Może trochę za wcześnie mówić o ostatecznym przełomie, ale mam wrażenie, że postępy jakie pokazano w tym roku, świadczą że jesteśmy na jego progu.

3. Medycyna cyfrowo-domowa

Pojawia się coraz więcej ciekawych urządzeń umożliwiających przerzucenie części diagnostyki do domu i wsparcie jej algorytmami sztucznej inteligencji. Sam wyposażyłem się w polski stetoskop StethoMe, i mam nadzieję, że jeśli w czasie pandemii i utrudnionego dostępu do lekarzy, któreś dziecko zachoruje, pozwoli mi na lepsze nadzorowanie ich ewentualnych chorób. Kolejne urządzenia, czy dodatkowe sensory dla najlepszych smartwachy, są już w drodze, spodziewam się, że urządzenia tego typu będą tu gościć także w podsumowaniach w kolejnych latach.

Na minus

1. Rozwój ruchów antynaukowych

Świat nauki przegrywa walkę z umiejętnie używającymi social mediów, cynicznymi liderami ruchów antynaukowych, z antyszczepionkowym na czele. Ci, nieźle żyjący ze swoich wyznawców, guru potrafią wykorzystać to, że tematy, które atakują, są dla zwykłego człowieka zbyt skomplikowane, a idiotyczne zachowanie rządzących, którzy w obawie o słupki sondażowe serwują często fałszywy, sklecony na potrzebę chwili i sprzeczny z wcześniejszym przekaz, „przefermentowują” na brak zaufania do nauki i naukowców.

2. Brak sensownego planu walki z ociepleniem

Zaryzykuję stwierdzenie, że my, jako cywilizacja mamy techniczne i organizacyjne środki, żeby w miarę (podkreślam, w miarę) bezboleśnie przeprowadzić redukcję emisji gazów cieplarnianych. Problem w tym, że wymagałoby to dobrowolnego transferu środków z krajów bogatszych do biedniejszych oraz, co gorsza, uczciwego zarządzania tak potężnymi środkami na każdym etapie.

Gatunek Homo Sapiens do tak odpowiedzialnej formy jeszcze po prostu nie wyewoluował. Co gorsza, zagubiły się też resztki instynktu samozachowczego, nie dość, że nie zapobiegamy, to nawet nie przygotowujemy się na skutki katastrofy, na którą ciężko pracujemy. Jak zwykle stawiamy na improwizację... i jak zwykle ją dostaniemy.

KOMPUTERY

Na plus

1. Ofensywa Maka i procesorów M

W tym miejscu w stosunku do zeszłego roku nic się nie zmieniło. Nowe komputery Mac (może poza iMaciem) oraz procesory M1 Pro i Max to klasa sama w sobie. Apple naprawia po kolei prawie wszystkie błędy, jakie popełniło w tej linii przez ostatnią dekadę. Sam czekam na Maca Mini w wersji z innymi niż bazowy procesor, przy tej nadwyżce mocy, połączonej z optymalizacją oprogramowanie, Mac Pro nie będzie mi do niczego potrzebny. Jeśli gdzieś oczekiwałbym jeszcze jakiejś poprawy, to w kontekście UI/UX nowych macOS, jest tam zbyt wiele miejsc, w których wątpliwa estetyka wygrała z użytecznością.

2. Windows 11

Microsoft podpatrzył, jak rewolucje oprogramowania robiono dotychczas w Apple, dostosował to do własnego modelu dystrybucji i wygląda na to, że wprowadzenie na rynek Windowsa 11 zakończy się dużym sukcesem. Pozwoli to w końcu odciąć się Microsoftowi od wielu elementów pamiętających systemy sprzed lat, które stanowiły balast w 10-tce. Microsoft miał pod tym względem mocno pod górkę i tym większe brawa dla firmy, że udało jej się to sensownie rozwiązać (nie za długie, ale i nie za krótkie wsparcie Windows 10).

Na minus

1. Windows dla ARM

Projekt coraz bardziej popadający w zapomnienie, z którym Microsoft zdaje się że już nie wie, co powinien zrobić. Partner koncernu z Seattle, Qualcomm nie za bardzo potrafi zrobić dobry desktopowy układ, a deweloperzy traktują to jak ciekawostkę z zamierzchłej przeszłości. Pytanie kto i kiedy wyciągnie wtyczkę... W niespodziankę w tym temacie wierzę coraz mniej.

2. Notch w MacBook Pro

Nie będę się tu rozpisywać, dalej uważam notcha w laptopie za jeden z najbardziej idiotycznych pomysłów, o jakich słyszałem.

SMARTFONY

Na plus

1. Apple iPhone 13 Mini

Poprawiono w stosunku do 12-ki część mankamentów, szczególnie czas pracy na baterii, zachowano jego fantastyczną wielkość. Tyle i aż tyle. Mam też wrażenie, że w tym roku sprzedaż mini może kogoś w Apple zaskoczyć, spotkałem znacznie więcej pochlebnych opinii o tym telefonie, łącznie z deklaracją, że ktoś z nim zostaje, niż w przypadki 12 mini.

2. Samsung Flip 3

To nie jest jeszcze moment, w którym sam zacząłbym się rozglądać za składakami. Trwałość ich ekranów wciąż trzeba traktować z rezerwą, trochę jak w przypadku telewizorów z OLED, musicie być bardziej przygotowani na awarię, niż w przypadku bardziej klasycznych konstrukcji. Jednak nie da się ukryć, że Samsung znalazł Flipem 3 drogę do serc i portfeli klientów. W efekcie spowodował, że składaki straciły już dziś status „egzotyczny”.

Na minus

1. Apple iOS 15

Jeśli jest coś, czego nienawidzę tak mocno, jak kocham wielkość iPhona 13 mini, to jest to jego beznadziejny system operacyjny. Używam go już ponad dwa miesiące i co dzień przekleństwa cisną mi się na usta. Ilość absurdalnych ergonomicznie rozwiązań, ze znienawidzoną już przeze mnie „żywą” siatką aplikacji na jej szczycie, jest porażająca.

Gdyby jakikolwiek producent, a szczególnie Sony ze swoimi ekranami bez zaokrągleń i dziur, wypuścił dobrego androidowego smartfona porównywalnej do mini wielkości to, pomimo że używam Maka, a Android nie dba o prywatność, prawdopodobnie sprzedałbym iPhona 13 i przerzucił się na konkurencyjny produkt.

2. Brak innych małych smartfonów

Wciąż czekam na Xperię Compact... a tak serio, dziwię się, że żaden z producentów telefonów z Androidem (poza japońskim producentem tosterów) nie chce zaryzykować sprawdzenia tej niszy. To, co dla Apple jest słabą sprzedażą, dla niektórych producentów telefonów z zielonym robotem byłoby pewnie szczytem marzeń.

Kryzys półprzewodnikowy

Na osobną, dużą kategorię zasługuje temat kryzysu w produkcji układów scalonych, odciskający swoje piętno na rynku komputerowym, mobilnym, samochodowym i właściwie każdym, który z nowoczesnymi technologiami ma cokolwiek wspólnego. Niestety, w 2021 r. świat nie znalazł na to zjawisko antidotum i nie znajdzie go raczej w 2022 r. Nowe faby są dziś projektowane, państwa ładują w tę branżę miliardy dolarów, jenów i euro, ale to trudny biznes i efekty tych działań zobaczymy dopiero za 2 - 3 lata. A popyt na te kawałki przetworzonego krzemu będzie tylko rósł...

Cała reszta

W przypadku smartwatchy jedynym ciekawym, choć niekoniecznie dobrym, posunięciem było uśmiercenie Tizena na rzecz Wear OS przez Samsunga. Na ocenę tego ruchu trzeba jednak poczekać, Samsung ma aktywnie uczestniczyć w rozwoju rachitycznego dotychczas systemu Google, może więc uda mu się przelać w niego część magii oryginalnego systemu z Galaxy Watch.

Część z Was może się dziwić, że w tym zestawieniu nie wspominam nic o konsolach nowej generacji, którymi przecież wiele osób się „jara”. Wybaczcie, w tej kwestii nie czuję się kompetentny, mój Xbox One S wystarcza mi do okazjonalnego popykania w PES-a, a i tak częściej używam go jak przystawki telewizyjnej.

W branży motoryzacyjnej cieszą stałe zyski Tesli, choć cieniem kładą się wpadki z FSD. Imponuje debiut Riviana, nie w kontekście inwestorskim, ale w tym, jak dobry pierwszy samochód udało się tej firmie stworzyć. Ważnym wydarzeniem dla całej branży jest ogłoszenie przez Toyotę ofensywy na rynku BEV, choć jej efekty zobaczymy najwcześniej w przyszłym roku. Wciąż czekamy na rewolucję w zakresie baterii, projektów jest naprawdę dużo, ale czy któryś wypali?

Pojawiło się też w tym roku sporo zapowiedzi, a nawet testów praktycznych ekologicznych urządzeń transportowych dla transportu morskiego i lotniczego. Pokazano praktyczne testy różnych VTOL-i. Wszystkie te projekty i prototypy to jednak wciąż „pieśń przyszłości”. Dalej nie wiadomo, która z bardzo różnych koncepcji prezentowanych przez twórców okaże się tą właściwą.

W kolejnym roku z COVID-19 wydarzyło się sporo rzeczy. O kosmosie mógłbym właściwie napisać 2 - 3 razy tyle, a i to nie wyczerpałoby tematu. Niestety gorzej było na powierzchni Ziemi, gdzie rozwój naukowo-technologiczny został przyćmiony eksplozją antynaukowych ruchów. I to ostatnie zjawisko uznałbym za najgroźniejsze, gorsze nawet od półprzewodnikowego kryzysu, faby łatwiej będzie zbudować, niż naprawić systemy powszechnej edukacji...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama