Technologie

SLS wreszcie wyjechał z hangaru, 5 lat za późno

Kamil Pieczonka
SLS wreszcie wyjechał z hangaru, 5 lat za późno
Reklama

Gdyby projekt SLS potoczył się zgodnie z planem i pierwszy lot odbył się w 2016 roku to pewnie patrzylibyśmy na niego nieco inaczej. W 2022 roku gdy SpaceX jest coraz bliżej orbitalnej próby rakiety Starship, to tylko pokaz marnotrawienia ogromnych środków.

SLS wreszcie wyjechał z hangaru

Po latach opóźnień, zainwestowanych 50 mld USD i wielu innych problemach rakieta SLS (Space Launch System) z kapsułą Orion na szczycie wreszcie wyjechała z hangaru aby przejść ostatnie testy przed swoim pierwszym lotem. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to na początku kwietnia zbiorniki rakiety zostaną zatankowane do pełna i zostanie przeprowadzona próba procedury startowej, która zakończy się na kilka sekund przed właściwym odpaleniem silników. Potem rakieta wróci do hangaru gdzie zdemontowane zostaną wszystkie czujniki, a zamontowane będą materiały pirotechniczne, potrzebne już do właściwego startu. Ten w optymalnym scenariuszu powinien mieć miejsce na początku czerwca.

Reklama

Misja Artemis I wyśle kapsułę Orion, póki co jeszcze bez załogi, na lot wokół Księżyca i pozwoli przetestować wszystkie systemy, przed pierwszym lotem załogowym - Artemis II, który planowany jest na 2024 rok. Koszt tego startu to bagatela 4 mld USD, a to dlatego, że wszystkie elementy rakiety, poza samą kapsułą Orion, są jednorazowe. Plan NASA aby wykorzystać elementy z programu wahadłowców nie przyniósł oczekiwanych efektów i oszczędności. Jest wręcz przeciwnie, ale NASA to nie przeszkadza. Nawet wczoraj Bill Nelson, były senator i zwolennik programu SLS, a obecnie szef NASA, podkreślał, że ten program daje zatrudnienie ponad 70 000 ludzi ze wszystkich stanów w USA. To projekt bardziej polityczny niż naukowy, który może się bardzo szybko skończyć jeśli SpaceX odniesie sukces ze swoim statkiem Starship.

Fot. NASA/Joel Kowsky

SLS robi wrażenie, ale Starship jest pod każdym względem lepszy

SLS mierzy blisko 100 metrów wysokości i jest w stanie wynieść na niską orbitę okołoziemską ładunek o wadze blisko 100 ton. Jednak w porównaniu do Starshipa, który wraz z rakietą nośną SuperHeavy mierzy niemal 120 metrów, wypada już nieco blado. Nawet jeśli teoretyczne możliwości obu rakiet są zbliżone pod względem ładunku, to Starship będzie mógł to zrobić kilkukrotnie taniej. Dlatego trudno oczekiwać aby SLS miał przed sobą świetlaną przyszłość. Wiele wskazuje na to, że owoc 20 lat pracy inżynierów NASA poleci w kosmos zaledwie 4 razy w ramach misji Artemis. Później rolę konia pociągowego NASA będzie pełnił Starship, który jest też kluczowym elementem planu lądowania na Księżycu.

Fot. NASA/Joel Kowsky

Wygląda więc na to, że patrzymy właśnie na zmierzch rakiet produkowanych przez NASA. Sektor kosmiczny przejmują powoli prywatne firmy, a budżet NASA i innych agencji kosmicznych będzie mógł być spożytkowany na rozwój technologii, które w przyszłości pozwolą nam skuteczniej poznawać Układ Słoneczny. SLS jest ostatnim pomnikiem tego mało efektywnego procesu, który nie powinien mieć miejsca w XXI wieku.

źródło: NASA

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama