W kosmosie nic nie wybacza błędów. Lądownik Resilience firmy ispace boleśnie się o tym przekonał, zostawiając na Księżycu ślad – tym razem w postaci krateru. Plama otoczona pierścieniem pyłu na Mare Frigoris to jedyny ślad misji, która miała pokazać, że prywatne firmy mogą zmienić reguły gry na Srebrnym Globie.
NASA sfotografowała miejsce katastrofy japońskiego lądownika. Widać ciemną smugę na Księżycu

Tokijska firma ispace nie jest nowicjuszem w kosmicznym biznesie. Ich pierwszy lądownik zakończył misję w kwietniu 2023 roku – podobnie brutalnie, rozbijając się na Księżycu. Resilience miał być odkupieniem, kolejnym krokiem ku pokazaniu, że komercyjna eksploracja naszego naturalnego satelity nie jest li tylko marzeniem miliarderów, ale sensowną inwestycją.
5 czerwca wszystko szło zgodnie z planem – przynajmniej do pewnego momentu. Lądownik zbliżał się do Mare Frigoris, gdzie miliardy lat temu lawa rzeźbiła krajobraz. Zaledwie 2,4 kilometra od wyznaczonego punktu Resilience nagle zamilkł. Cisza radiowa oznaczała w tym wypadku katastrofę.
Zgliszcza marzeń na Mare Frigoris
NASA szybko namierzyła miejsce katastrofy dzięki sondzie Lunar Reconnaissance Orbiter. Wyraźne zdjęcie pokazało ciemną plamę: regolit, z jasnym pierścieniem wyrzuconego w powietrze pyłu. Spektakularne, ale jednocześnie smutne. Tym razem ofiarą padł nie tylko lądownik, ale także maleńki mikro-łazik Tenacious.
Tenacious przewoził coś szczególnego – miniaturowy dom nazwany „Moonhouse”, autorstwa szwedzkiego artysty Mikaela Genberga. Czerwono-biały domek, miał przypominać o tym, że kosmos nie jest jedynie zimną próżnią, ale także miejscem dla sztuki, marzeń i życia. Dziś jednak Moonhouse leży rozrzucony pośród wraku, przypominając, jak kruche bywają ludzkie ambicje.
Co poszło nie tak?
Misje księżycowe to nie lot samolotem – margines błędu jest praktycznie zerowy. Lądownik ispace zawiódł najpewniej w fazie końcowego zbliżania, gdy systemy sterowania musiały zadziałać idealnie. Jeden niewielki błąd wystarczył, by miliony dolarów i lata pracy obrócić w pył. Nawet najdoskonalsza inżynieria nie jest odporna na bezlitosną fizykę. W Mare Frigoris powierzchnia księżycowa jest szczególnie zdradliwa – skały, pył, nierówności. Zbudować lądownik to jedno, posadzić go bezpiecznie – zupełnie co innego.
Pomimo porażki zdjęcia zrobione przez NASA są cennym źródłem informacji. Dzięki nim ispace będzie mogło dokładnie zrozumieć, co poszło źle. Paradoksalnie, to krok naprzód. Porażka dotyczy tej konkretnej misji i tej konkretnej próby. Ale — dzięki doświadczeniu nabytemu w trakcie ostatniego podejścia — możliwe będzie nauczenie się czegoś nowego i ostatecznie: bezpieczne posadzenie kolejnego lądownika.
Przyszłość eksploracji Księżyca
Katastrofa Resilience to gorzka pigułka nie tylko dla ispace, ale także dla całego sektora prywatnej eksploracji kosmicznej. Pokazuje ona wyraźnie, że nawet najbardziej ambitne plany muszą uwzględniać brutalne realia misji kosmicznych.
Porażka będzie impulsem do jeszcze większej ostrożności, jeszcze dokładniejszych symulacji i być może poważniejszych inwestycji. Prywatne firmy, patrząc na doświadczenie ispace, z pewnością zwiększą swoje wysiłki w celu eliminacji ryzykownych elementów misji.
Czy to zaszkodzi ispace w dłuższej perspektywie? Paradoksalnie, niekoniecznie. Rynek kosmiczny ma to do siebie, że porażki szybko ustępują miejsca nowym pomysłom. Dane, które udało się zdobyć podczas tej nieudanej misji, mogą stać się przewagą konkurencyjną w przyszłych projektach. Wbrew pozorom, to ispace jest w lepszej sytuacji, niż jakakolwiek firma, która nie próbowała posadzić swojego lądownika na Srebrnym Globie.
Czytaj również: Księżyc nie dla Japończyków. Nie udało się powtórzyć sukcesu Amerykanów
Nie poddawać się, eksplorować dalej
Historia podboju kosmosu pełna jest katastrof, które poprzedzały wielkie triumfy. Apollo 1 spłonął na ziemi, Apollo 11 wylądował na Księżycu. Prywatne firmy nauczą się podbijać kosmos mądrzej i skuteczniej.
Jeśli ktoś myślał, że komercyjne loty na Księżyc będą łatwe – dostał właśnie potężny cios. I może dobrze, bo dzięki temu następne próby będą miały szansę na coś więcej niż tylko wyraźne zdjęcie krateru po uderzeniu. Oby tak było.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu