Nauka

Niezwykły "aparat cyfrowy" zdradzi tajemnice kosmosu. Właśnie zrobił pierwsze zdjęcie

Bartosz Gabiś
Niezwykły "aparat cyfrowy" zdradzi tajemnice kosmosu. Właśnie zrobił pierwsze zdjęcie
Reklama

Na szczycie Cerro Pachón w Chile, gdzie niebo jest ciemniejsze niż gdziekolwiek indziej na Ziemi, właśnie otworzyła oczy jedna z najbardziej oczekiwan...

Na szczycie Cerro Pachón w Chile, gdzie niebo jest ciemniejsze niż gdziekolwiek indziej na Ziemi, właśnie otworzyła oczy jedna z najbardziej oczekiwanych inwestycji współczesnej nauki – Vera C. Rubin Observatory. Po ponad dwóch dekadach planowania i budowy, ten amerykański teleskop nie tylko zadebiutował pierwszymi zdjęciami, ale od razu wyznaczył nowy standard w obserwacji kosmosu. Trudno nie poczuć ekscytacji patrząc na fotografię, którą już teraz pokazano i rozmarzyć się myśląc o tym, jak bardzo zmieni się nasze postrzeganie kosmosu.

Reklama

Pierwsze zdjęcia największego "aparatu" na świecie

Na początek Rubin Observatory pokazało nam dwa słynne obiekty: Mgławicę Trójlistną (Trifid) i Mgławicę Laguna, czyli gwiezdne żłobki w naszej Drodze Mlecznej. Widzieliśmy je już wcześniej, ale nigdy z taką szczegółowością. Jeden z debiutanckich obrazów to kompozycja aż 678 ekspozycji wykonanych w ciągu zaledwie siedmiu godzin. Efekt? Detale, które do tej pory były ledwie dostrzegalne lub wręcz niewidoczne, teraz są wyraźne jak nigdy wcześniej. Kolory, struktury obłoków gazu i pyłu – to wszystko sprawia, że patrzymy na te obiekty jak na zupełnie nowe światy.

Vera C. Rubin Observatory

Ale to nie wszystko. Rubin Observatory już na starcie przesłało także mozaikę gromady galaktyk w Pannie. To właśnie z setek wykonanych zdjęć stworzono do tego film, który ukazuje około 10 milionów galaktyk. Póki co niestety jest tylko zaplanowana premiera tego wideo na oficjalnym profilu YouTube obserwatorium. Na tę chwilę trzeba zaspokoić ciekawość zdjęciami. Ze względu na bogactwo gwiazd, które ten teleskop naprawdę przed nami otwiera, filmik nazwano „kosmiczną skrzynią skarbów”.

Technologiczny gigant

Co sprawia, że Rubin Observatory jest tak przełomowe? Odpowiedź jest nieadekwatnie prosta – technologia. 8,4-metrowe lustro główne i największy na świecie cyfrowa aparat (aż 3200 megapikseli!) są wspierane przez potężny system przetwarzania danych. To nie tylko pozwala na robienie zdjęć o nieosiągalnej dotąd rozdzielczości, ale też na szybkie analizowanie i katalogowanie tego, co pojawia się na niebie praktycznie każdej nocy.

Już w ciągu pierwszych 10 godzin obserwacji Rubin odkrył 2104 nieznane wcześniej asteroidy, w tym siedem obiektów bliskich Ziemi (żaden nie stanowi zagrożenia). Dla porównania – wszystkie inne teleskopy (ziemskie i kosmiczne) znajdują rocznie około 20 tysięcy nowych asteroid. Rubin wkrótce może zrewolucjonizować także tę dziedzinę.

To tylko początek. Jeszcze w tym roku wystartuje flagowy projekt obserwatorium: Legacy Survey of Space and Time (LSST). Przez kolejne 10 lat Rubin będzie skanować całe niebo każdej nocy, tworząc najbardziej kompletny „film” z życia wszechświata. Obserwatorium ma szansę wyłapać nie tylko zmiany jasności gwiazd czy pojawienie się nowych supernowych, ale także śledzić obiekty, które do tej pory umykały naszej uwadze – w tym potencjalne komety międzygwiezdne czy tajemnicze zjawiska, których jeszcze nie potrafimy nawet nazwać.

Nowe odpowiedzi na stare pytania i wielkie nadzieje na przyszłość

Rubin Observatory to także hołd dla swojej patronki – amerykańskiej astronomki Very Rubin, która jako pierwsza przedstawiła dowody na istnienie ciemnej materii. To właśnie jej badania pokazały, że większość materii we wszechświecie jest niewidzialna, a jej natura pozostaje jedną z największych zagadek współczesnej nauki. Rubin C. Observatory ma szansę przybliżyć nas do odpowiedzi na pytania o ciemną materię i ciemną energię, które łącznie stanowią aż 95% kosmosu.

Vera C. Rubin Observatory

Naukowcy nie kryją entuzjazmu, ale i obaw. Rubin Observatory będzie generować taką ilość danych, że do ich analizy konieczne będą zupełnie nowe metody i narzędzia. To już nie są czasy, gdy astronom mógł zabrać kliszę do domu i samodzielnie ją przeanalizować. Teraz mówimy o petabajtach informacji i automatycznych algorytmach, które będą musiały wyłapywać najciekawsze zjawiska spośród milionów obrazów. Pierwsze zdjęcia to dopiero początek – prawdziwe odkrycia dopiero przed nami.

Reklama

 

 

Reklama

Źródła: physorg, cnn, nationalgeographic

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama