Technologie

NASA chce, żeby amerykańskie firmy opracowały księżycowe reaktory atomowe

Krzysztof Kurdyła
NASA chce, żeby amerykańskie firmy opracowały księżycowe reaktory atomowe
Reklama

10 lat - tyle daje sobie NASA i Departament ds. Energii na zainstalowanie na powierzchni Księżyca próbnego reaktora atomowego. Wstępne wybór projektów ma mieć miejsce już  lutym. Bez energii atomowej ciężko myśleć o stałej bytności na Srebrnym Globie czy Marsie.

Niezawodne źródło energii

Projektując przyszłe misje księżycowe, naukowcy stoją przed zupełnie innym poziomem wyzwań, niż ich poprzednicy z programu Apollo. Tam trwała walka pionierska walka z prymitywnymi technologiami, od materiałów na elektronice kończąc, dziś te i wiele innych sprawy mamy na o niebo wyższym poziomie.

Reklama

Dziś jednak walka nie idzie o to, aby kilkadziesiąt godzin pobiegać po księżycowym regolicie, ale o to, żeby postawić tam bazę umożliwiającą stały pobyt załóg. Problemów jest co niemiara, od osłony przed promieniowaniem kosmicznym, przez zapanowanie nad księżycowym pyłem.

Jednak najbardziej podstawową potrzebą jest zapewnienie takiej bazie stałego i niezawodnego źródła energii. Na dziś jedyną opcją, pozwalającą zasilić tak wymagający obiekt są reaktory atomowe. Panele słoneczne są zawodne, podatne na uszkodzenia, a w warunkach księżycowych, gdzie baza będzie budowana w okolicach biegunów, rozmieszczenie ich odpowiedniej ilości w miejscach stale nasłonecznionych może okazać się bardzo skomplikowane.

Reaktor atomowy działający wydajnie i stale przez co najmniej kilka lat rozwiązuje wszystkie problemy. Jednocześnie niewielka ilość materiałów rozszczepialnych, które ma zawierać, powoduje że jest bardzo bezpieczny. Przy niewielkich wymiarach redundancja nie powinna być problemem, podobnie jak niezbyt skomplikowana byłaby operacja awaryjnego dostarczenie kolejnych egzemplarzy.

Kolejne wyzwanie dla przemysłu

NASA pracowała już, z całkiem obiecującymi wynikami, nad takim systemem. Kilka lat temu w warunkach ziemskich testowano reaktory Kilopower przetwarzające energię cieplną na prąd za pośrednictwem silników Stirlinga. Wygląda jednak na to, że obecny program poszukuje jeszcze innych rozwiązań.

NASA razem z amerykańskim Departamentem ds. Energii ogłosiły całkiem nowy program, w którym zaprosiła amerykańskie firmy prywatne do składania ofert budowy niewielkich reaktorów jądrowych do zastosowania na Księżycu, a następnie na Marsie. Czas na składanie wstępnych projektów zakończy się 28 lutego 2022 r. Następnie agencja wybierze kilka z nich do dalszych prac (i finansowania). Wybrańcy otrzymają na rozwój swoich koncepcji kolejnych 12 miesięcy. Na końcu zostanie wyłoniony ostateczny zwycięzca, który stanie się bazą do prac nad prototypem.

NASA chciałaby wysłać testowy 10-kilowatowy reaktor na powierzchnię Księżyca w okolicach 2030 r. Według opracowań NASA do zasilania bazy potrzebna będzie wersja około 40-kilowatowa, przygotowana do działania przez około 10 lat.

Agencja liczy też, że prace nad księżycowym reaktorem przyśpieszą trwające od kilkunastu miesięcy prace nad silnikami nuklearnymi. Te ostatnie, poprzez możliwość uzyskania większych prędkości przez tak napędzaną rakietę, pozwoliłyby skrócić czas podróży na Czerwoną Planetę nawet o połowę.

Reklama

Czyżby przyśpieszenie?

Mam wrażenie, że w programie Artemis coś wyraźnie drgnęło. Być może Amerykanie czują coraz bardziej, że z wyścig z Chinami to nie będą przelewki i strumień pieniędzy do NASA się poszerza. Po szoku, jaki wywołała niedawna chińska demonstracją wystrzelenia pocisku hipersonicznego, pokazująca Waszyngtonowi że ten kraj może być z wieloma technologiami dalej niż zakładano, byłoby to logiczne i wskazane.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama