Motoryzacja

Napęd 4x4 pomocny podczas trudnych warunków drogowych. Lepsza dynamika i większe bezpieczeństwo

Tomasz Niechaj
Napęd 4x4 pomocny podczas trudnych warunków drogowych. Lepsza dynamika i większe bezpieczeństwo
Reklama

Mój prywatny samochód ma napęd 4x4 i prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie, by kolejne go nie miało. Poprawia on dynamikę, szczególnie na śliskiej nawierzchni, a także zwiększa bezpieczeństwo. Na rynku istnieje wiele typów napędu na cztery koła, ale nawet te najprostsze wpływają korzystnie na trakcję i bezpieczeństwo, szczególnie podczas trudnych warunków drogowych.

Popularyzacja napędu 4x4 nabrała rozpędu w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku przez rajdy samochodowe, a dokładniej Grupę B i legendarne Audi Quattro. Choć nie było to pierwsze auto osobowe wyposażone w tego rodzaju napęd, to jednak zapoczątkowało erę powszechnego stosowania AWD w klasycznych sedanach, Coupé, a później także hatchbackach. Dziś mamy do czynienia z wieloma rodzajami napędu na cztery koła. Niektóre korzystają z centralnego mechanizmu różnicowego, inne wykorzystują różnego rodzaju sprzęgła. Przyjęło się też dzielić napędy na te stale rozdzielające moment obrotowy między osie, a także na te „dołączane”. Nowością jest quattro ultra, który można określić jako napęd „odłączany”. Praktyka jednak wskazuje, że taki podział jest już mocno umowny, bo nawet sprzęgło Haldex będące podstawą wielu tańszych rozwiązań 4x4 pozwala rozdzielanie momentu obrotowego w sposób stały – cały czas napędzane są obie osie.

Reklama






W tym materiale nie będę jednak wyjaśniał różnic między poszczególnymi rodzajami napędów. W typowych sytuacjach drogowych jak i podczas typowego użytkowania efekt działania jest bardzo podobny, w czym duża zasługa elektronicznych systemów stabilizacji jazdy. Niezależnie od rodzaju wykorzystanego napędu, na koniec dnia otrzymujemy: znacznie skuteczniejsze przyspieszenie (szczególnie na mniej przyczepnej nawierzchni), a także lepszą trakcję na wyjściu z zakrętu (gdy jedno z przednich kół jest wyraźnie odciążone) i zwykle stabilniejsze zachowanie przy granicznej prędkości na zakręcie.


Dlaczego wybrałem auto z napędem 4x4?

Jak wspominałem na początku, mój prywatny samochód ma napęd 4x4 (centralny dyferencjał Torsen) i uważam że jest on najfajniejszym elementem całości. Bardzo przewidywalna charakterystyka tego napędu pozwoliła mi w zasadzie przestać martwić się o trakcję podczas bardziej dynamicznego ruszania. To jest szczególnie duży problem w mocniejszych autach napędzanych na jedną oś. Dobitnie przekonałem się o tym, gdy przyszło mi testować Seata Leona Cupra 290 w zimowej aurze. Wysoka moc tego auta – 290 KM – była kompletnie zbędna w takich warunkach, a jednocześnie napęd na przednią oś odbierał jakąkolwiek frajdę z jazdy. Gdy tylko wróciłem z biura, wziąłem kluczyki od swojego samochodu (znacznie słabszego) i wybrałem się na małą przejażdżkę by skorzystać z zimowej aury.


Frajda to jedno, ale najważniejsze jest bezpieczeństwo. Przydarzyła mi się sytuacja, w której musiałem natychmiast uciec z zakrętu, po którym wolno się poruszałem: widząc niebezpieczeństwo wcisnąłem gaz w podłogę i uciekłem ze skrzyżowania. Tak po prostu, bez żadnego kłopotu z trakcją pomimo tego, że nawierzchnia była mocno śliska. Samochodem napędzanym na jedną oś nie byłbym w stanie wykonać tego manewru, bo przyczepność na dwóch kołach byłaby niewystarczająca. Sytuacja ta dała mi wiele do myślenia i to głównie ona spowodowała, że zdecydowanie lepiej czuję się w „czterołapie” i to niezależnie od tego w jaki sposób realizowany byłby napęd na cztery koła w takim samochodzie. Bo choć dostrzegam różnice między poszczególnymi rodzajami AWD, to jednak niemal każdy system AWD jest dla mnie lepszy od FWD, a często także od RWD.


Reklama

Niedawno miałem okazję do zweryfikowania znaczenia napędu na cztery koła w raczej ekstremalnych jak dla Polski warunkach, bo podczas totalnej zimy na północy Finlandii, gdzie testowałem różne auta marki Škoda wyposażone w napęd 4x4. Mowa o samochodach: Octavia Scout, Kodiaq oraz Karoq. Przygotowano dla nas próby offroadowe, a także testy sprawnościowe: przejazd na czas po technicznym torze, slalom oraz ominięcie przeszkody. Zobaczcie jak to wyglądało:

Nie ma co ukrywać – dla kogoś, kto lubi jeździć samochodem, takie testy to mnóstwo frajdy. Niska przyczepność opon sprawia, że trzeba mocno pilnować kierownicy i uważnie operować hamulcem i gazem.

Reklama

Podczas jazd próbnych działanie napędu na cztery koła – przypomnę: wykorzystuje ono sprzęgło przy tylnej osi – było bardzo przewidywalne i ani razu nie byłem zaskoczony zachowaniem. Widać, jak ogromny postęp w działaniu tego systemu nastąpił względem późnych lat dziewięćdziesiątych – np. pierwsze Audi A3 quattro.

A wspominam o tym, ponieważ pierwszy czteronapędowy hatchback Audi znany był z tego, że w sytuacjach krytycznych potrafił zaskoczyć. Wynikało to z tego, że napęd w tamtym samochodzie rzeczywiście był dołączany dopiero w momencie poślizgu obydwu kół przedniej osi, samo przekazanie momentu na tylne koła trwało stosunkowo długo, a do tego brak elektronicznej stabilizacji toru jazdy powodował, że np. w zakręcie nagle pojawiał się moment na tylnych kołach, co diametralnie zmieniało balans samochodu i jeśli kierowca nie był na to przygotowany, mogło doprowadzić do obrócenia się samochodu.


Obecnie jednak sprzęgło wielopłytkowe, stosowane m.in. w autach Škody do realizacji napędu 4x4, jest mocno powiązane z elektronicznymi układami i koła tylne w zasadzie cały czas otrzymują moment obrotowy. Zwykle 96% mocy przenoszona jest na przednią oś. W razie wykrycia choćby częściowej utraty przyczepności, moment przenoszony jest na koła o większej przyczepności. Tył może otrzymać nawet 90% mocy, zaś jedno koło może otrzymać do 85%. To wszystko jest możliwe dzięki elektronice, która cały czas bada prędkość obrotową każdego z kół i tak dobiera działanie napędu, by zapewnić możliwie najlepszą w danej sytuacji trakcję. W efekcie, pomimo teoretycznie prostego rozwiązania realizującego napęd na cztery koła otrzymujemy wysoką skuteczność na śliskiej nawierzchni.

Na końcu zamieszczonego wcześniej filmu widać gwałtowne ruszenie Karoqiem. Na mocno spowolnionym filmie da się zauważyć pewne opóźnienie w przekazaniu napędu na tylną oś: koła przednie zdążyły się obrócić o ~35 stopni zanim tylne otrzymały właściwą moc. Przyznacie, że czas reakcji jest piorunująco krótki.

Reklama


Spośród wymienionej trójki aut najlepiej prowadziła się Octavia Scout. Najniżej osadzony środek ciężkości sprawił, że jazda tym samochodem dawała najwięcej przyjemności. Podsterowność była stosunkowo mała i bardzo łatwo dało się samochód wprowadzić w tzw. powerslide – jazda bokiem z uślizgiem wszystkich czterech kół, możliwa w zasadzie tylko w aucie czteronapędowym. Octavia pozwalała także na bardzo precyzyjne prowadzenie w zakrętach. Prowadziła się jak auto typowo czteronapędowe z typową dla nowych aut podsterowną preferencją w krytycznych sytuacjach.


Škoda Karoq 4x4 prowadziła się również bardzo precyzyjnie i przewidywalnie, ale jednak nieco bardziej podsterownie. Biorąc jednak pod uwagę przestronność tego samochodu, a więc i masę własną, która w dodatku jest wyżej osadzona trudno było liczyć na coś więcej. Muszę także przyznać, że pomimo komfortowego charakteru Karoqa jak i Kodiaqa samochody te wykazywały się stosunkowo dużą sprężystością zawieszenia, co pozwalało na naprawdę skuteczną jazdę po śniegowym torze.




Duże znaczenie dla skuteczności prowadzenia w takich warunkach mają tryby jazdy. W cięższym terenie warto użyć trybu Offroad, który zmienia charakterystykę działania silnika, napędu na cztery koła, a także elektronicznych układów kontrolujących jazdę. W takim trybie możliwy jest np. delikatny uślizg kół, by wytworzyć tzw. klin np. z piasku pod kołem. Na śliskiej nawierzchni warto nieco stępić reakcję silnika na pedał gazu (tryb „Eco” lub „Comfort”), a także przełączyć automatyczną skrzynię biegów w tryb manualny.


Popularność wersji 4x4

Napęd na cztery koła w przypadku Škody możemy dostać w przypadku 5 modeli: Octavia, Superb, Kodiaq, nowość: Karoq oraz schodzące ze sceny Yeti. Rzecz jasna dla Karoqa statystyk jeszcze nie ma, ale w przypadku modeli dostępnych już jakiś czas na rynku udział wersji 4x4 w ogólnej sprzedaży danego modelu wygląda następująco:

  • Octavia: około 4-5%
  • Superb: ponad 25% (sukcesywnie rośnie – w 2015 roku było to poniżej 18%)
  • Kodiaq: 81%
  • Yeti: ~30%

Dla porównania quattro w ogólnej sprzedaży aut Audi ma udział ponad 40%, choć mocno to zależy od rynku. Przykładowo w Polsce w 2016 roku 62% nowych Audi wyjechało z salonu z napędem na cztery koła.


Popularność napędu 4x4 zależy oczywiście od segmentu samochodu, o którym mówimy. Octavia jako auto rodzinne i często kupowane w niskiej lub średniej wersji wyposażenia nie jest zwykle konfigurowana z napędem na cztery koła. Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku Kodiaqa, w przypadku którego liczba dostępnych konfiguracji 4x4 jest znacznie większa, ale też klienci chętniej wybierają droższe wersje wyposażenia. Łatwiej jest więc im dopłacić zwykle kilka tysięcy złotych za napęd na cztery koła.

Słowo końcowe

Dla mnie napęd 4x4 to element poprawiający bezpieczeństwo i zwiększający dynamikę jazdy. Usportowione auta napędzane na tylną oś są bardzo fajne i lubię takimi jeździć, ale w codziennej jeździe oczekuję czegoś, co da mi więcej trakcji na śliskiej nawierzchni. Zapewnia to właśnie auto czteronapędowe. Nawet stosunkowo proste rozwiązania wykorzystujące sprzęgło wielopłytkowe diametralnie poprawiają zachowanie samochodu podczas trudniejszych warunków drogowych. Choć wciąż w bardzo specyficznych sytuacjach napędy wykorzystujące centralny mechanizm różnicowy potrafią okazać się lepsze, to jednak ich cena (a w szczególności cena aut w nie wyposażonych) jest znacznie, znacznie wyższa. Dziś mogę jednak śmiało powiedzieć, że poziom napędów 4x4 w autach popularnych jest na tyle wysoki, że jeśli tylko budżet na to pozwala, warto w taki rodzaj napędu doposażyć swoje auto. Raz spróbowane 4x4 nie pozwala wrócić do FWD, a często także do RWD :)


Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama