Część z Was może dostrzec w tej historii podobieństwa do prawdziwych wydarzeń i macie rację - twórcy inspirowali się najokrutniejszym napadem na bank w historii Polski.
Film Michała Gazdy, reżysera "Znachora", nie rozgrywa się jednak w 2001 roku, gdy rzeczywiście doszło do pamiętnego napadu. Nowy polski dramat psychologiczny Netfliksa zabiera nas w mroczne lata 90., co jest jednym ze sposobów na odsunięcie tej produkcji od powiązań z wydarzeniami autentycznymi. Filary historii pozostają jednak niezmienione - trzech mężczyzn dostaje się o poranku do banku, gdzie ma na nich czekać gigantyczny łup. Na miejscu nie ma jednak tych ogromnych pieniędzy, a na dodatek kasjerki pojawiają się wcześniej w pracy, chcąc przygotować się na świętowanie urodzin jednej z koleżanek. Żadna z nich nie przeżyła, policja nie może znaleźć ochroniarza, który staje się podejrzanym, a zegar zaczyna tykać.
Napad - recenzja filmu Netflix z Olafem Lubaszenko i Jędrzejem Hycnarem
Przeniesienie czasu akcji w lata 90. dodaje całej historii innego klimatu, tym bardziej, że prowadzącym śledztwo staje się były milicjant, który ścigał solidarnościowców. Prędkie rozwiązanie sprawy ma pozwolić mu na powrót do służby - ambitna młoda prokuratorka daje mu zaledwie dwa tygodnie, a wszystko rozgrywa się z reprywatyzacją największego polskiego banku w tle. Do Tadeusza Gadacza zostaje przydzielona młoda policjantka Aleksandra Janicka, która oprócz współpracy przy śledztwie dostanie także dodatkowe zadanie.
Film od początku trzyma nas w napięciu - pierwsza scena dodaje mu powagi i wprowadza nas w tę mroczną, gęstą i dość często nieprzyjemną atmosferę. Postać Olafa Lubaszenki potrafi jednak, od czasu do czasu, rozluźnić atmosferę gestem czy lekkim żartem, ale wszystko utrzymane jest w odpowiednim tonie. Tempo całej historii też utrzymane jest na odpowiednim poziomie, nie pędzi do przodu odsłaniając wszystkie karty jedna za drugą, ale nie zwleka z odsłanianiem ciekawych informacji i faktów, do których docierają śledczy. Co chyba najważniejsze, scenariusz Bartosza Staszczyszyna to też naprawdę dobre dialogi, z którymi świetnie radzą sobie nie tylko Olaf Lubaszenko, Wiktoria Gorodeckaja czy Magdalena Boczarska, ale również Jędrzej Hycnar odgrywający rolę jednego z odpowiedzialnych za napad, a właściwie prowodyra całej akcji. To właśnie ta relacja, pomiędzy Tadeuszem Gadaczem a Kacprem Surmiakiem, wprowadza do filmu właściwe napięcie. Czekamy, aż tych dwóch ponownie razem pojawi się na ekranie, by doszło do kolejnej wymiany zdań.
Polski dramat psychologiczny inspirowany prawdziwą historia, który trzeba zobaczyć
"Napad" to także udana i wiarygodna scenografia. Wnętrza oddają klimat lat 90., podobnie jak wszystkie szczegóły związane z rekwizytami - ogromne i ciężkie telefony komórkowe, odpowiednie auta i kostiumy. To wszystko buduje świat wewnątrz filmu, w który można uwierzyć i na te niecałe dwie godziny rzeczywiście przenosimy się w czasie o kilka dekad wstecz. Jedynym elementem, który nie do końca mi odpowiadał była muzyka - nie chodzi jednak o same kompozycje, bo te spełniają swoją rolę jak należy, ale gdy na przestrzeni kilku scen w tle cały czas rozbrzmiewa ścieżka dźwiękowa mająca budować atmosferę i potęgować napięcie, to dość szybko przestaje to po prostu działać i staje się monotonne. Niektóre sekwencje lepiej wybrzmiałyby bez muzyki, jedynie z dźwiękami otoczenia, co jednocześnie pozwoliłoby jeszcze bardziej zanurzyć się w tych realiach.
Historia "Napadu" bazuje na faktach, ale odgrywane prze Lubaszenkę i Hycnara postacie mają swoje historie i własne motywacje, co pozwala opowiedzieć inną, choć nie mniej angażującą fabułę. Technicznie film wypada bardzo korzystnie, wizualnie może się podobać, a świetna obsada sprawia, że nie sposób nie trzymać kciuków za doprowadzenie tej sprawy do końca. Twórcy umiejętnie pokazali bezlitosność sprawców, determinację Gadacza, warunki lat 90. i skutki transformacji ustrojowej. Obranie drogi, na której nie jest opowiadana prawdziwa historia 1:1 pozwala także zaskoczyć widza zwrotami akcji. "Napad" to udany polski dramat psychologiczny, do którego będę wracać.
fot. Bartosz Mrozowski
--
W świecie pełnym serialowych hitów i filmowych arcydzieł, znaczenie ma nie tylko to, co widzimy, ale i to, co słyszymy. Dlatego właśnie, jako wymagający miłośnik doskonałej jakości dźwięku, warto zainwestować w sprzęt audio, który odda każdy niuans ścieżki dźwiękowej, potęgując wrażenia z oglądania. Na tophifi.pl znajdziesz szeroką gamę urządzeń audio, które spełnią oczekiwania nawet najbardziej wymagających odbiorców. Zaproś niepowtarzalną głębię i czystość dźwięku do swojego domowego kina. Przekonaj się, jak wielką różnicę może wprowadzić w Twoje filmowe doświadczenia wysokiej klasy sprzęt audio, który pozwoli Ci usłyszeć każdy szczegół i poczuć pełnię emocji płynących z ekranu.
Tekst zawiera linki partnerów.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu