Jednym z bardziej uroczych fejków ze strony oświeconych znawców technologii medycznych była informacja, jakoby w szczepionce na SARS-CoV-2 znajdowały się mikroczipy. Przypomniało mi to pewną religię autorstwa Czecha - Iwo Bendy: Anioły Nieba. Tam głównym przesłaniem ich strony internetowej było (zachowujemy oryg. pisownię) "Nie dajcie się zacipować!".
Naukowcy wpadli na (niekoniecznie nowy, ale ten jest nowatorski) pomysł, żeby nanoroboty leczyły choroby. A właściwie, to cały rój nanorobotów DNA które po wstrzyknięciu do organizmu człowieka, wykonywałyby robotę którą ciężko wykonać za pomocą znanych obecnie substancji. Maleńkie, miniaturowe maszyny w zamiarze naukowców miałyby polować na konkretne choroby: komórki rakowe, bakterie, wirusy, substancje. Wystarczy tylko odpowiednio takie miniaturowe roboty zaprogramować. Naukowcy zamierzają stworzyć proof of concept dla tego typu podejścia.
Australijscy naukowcy nazywają to "autonomicznymi maszynami molekularnymi" - tutaj wchodzimy już w szczegóły. Otóż, naukowcy opracowali metodę, która miałaby wykorzystywać to, co dobrze znamy z biologii. Zaprojektowano i zsyntetyzowano receptor DNA który wykorzystuje wielowartościowe interakcje do tworzenia stabilnych połączeń, zdolnych również do szybkiej wymiany konkretnych części. Są to technicznie nanoboty DNA wielkości nanometra, zbudowane z DNA oraz białek. I są to nanoboty o autonomii takiej, jaka cechuje DNA.
Hakowanie organizmu
Takie nanoboty można zaprogramować jako rój, który będzie polować na to czego chcemy się pozbyć. Chcemy zlikwidować alfa-synukleinę o nieprawidłowej konformacji, powodującą chorobę Parkinsona? Będzie można pewnie zrobić i to, aby hamować rozwijanie się tej choroby. Cały rój, przenosząc konkretne białko - mógłby identyfikować zagrożenie i z pomocą przenoszącej struktury - eliminować zagrożenie. Bo wiecie, DNA to coś dzięki czemu w ogóle istniejemy. To coś, jak nasz "kod programistyczny", który jest wykonywany - uzyskując konkretny wynik. Taki kod można nie tylko wykonywać, ale także i go tworzyć. Potężny rój zabójczych dla chorób nanobotów w naszym krwioobiegu? Poproszę.
Rozwiązanie zostało dopiero co zaprezentowane - teraz musi ono przejść bardzo długie testy. To nie jest technologia, która jest czymś co znamy. Trudno badać nawet jej skuteczność - choćby dlatego, że nie ma dla tego stworzonych procedur, a nie można traktować wstrzykiwanych nanobotów jak na przykład nowych leków.
Tego typu nanoboty można wykorzystywać także w innych celach - na przykład w kreacji takich rozwiązań jak samonaprawiające się tkaniny, które rozpoznawałyby uszkodzenia i mogły się naprawiać samodzielnie. Co więcej, tego typu technologia otwiera drogę do stworzenia "komputerów molekularnych", które korzystałyby z nanobotów oraz DNA.
A czym byłby taki komputer molekularny? Rojem maszyn w krwioobiegu, który cały czas oceniałby nasze zdrowie - reagował na uszkodzenia, wdrażał mechanizmy naprawcze oraz na przykład komunikował się z nami za pomocą neurointerfejsów. Tu już wchodzimy w ostro cyberpunkowe tematy, które są nam niesamowicie odległe. Ale pewne jest to, że nanotechnologia to kierunek, który pozwoli nam na osiąganie znacznie więcej na polu medycyny. Co warto podkreślić - takie nanoboty DNA byłyby niesamowicie bezpieczne: bo byłyby po prostu jednoniciowym kwasem deoksyrybonukleinowym - a moglibyśmy równie dobrze dziedziczyć je od rodziców.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu