Ta informacja nie może być zaskoczeniem, temat wisiał w powietrzu od kilku kwartałów. Teraz przyszedł po prostu czas na realizację zapowiedzi sprzed k...
Najpierw szastali kasą, teraz dzielą się na dwie firmy, by przetrwać. Trudne chwile legendy Doliny Krzemowej
Ta informacja nie może być zaskoczeniem, temat wisiał w powietrzu od kilku kwartałów. Teraz przyszedł po prostu czas na realizację zapowiedzi sprzed kilkunastu miesięcy, na swoiste postawienie kropki nad i: HP dzieli się na dwie firmy. Dlaczego? By zwiększyć swoje szanse na dobre wyniki w szybko zmieniającym się biznesie. Opinie dotyczące tego czy uda się to osiągnąć są oczywiście podzielone - niektórzy pewnie już stawiają krzyżyk na tej firmie. A raczej krzyżyki na tych firmach.
Ojcowie-założyciele Doliny Krzemowej
HP to firma o długiej historii. Oczywiście na tle innych graczy z działki IT. Biznes powstał ponad siedem dekad temu, a panowie Hewlett i Packard założyli go w... garażu. W podobnych warunkach powstało potem sporo firm w Kalifornii, ludzie wzorowali się na twórcach HP. Firma nie wpłynęła na rozwój branży IT wyłącznie przez wprowadzanie nowych rozwiązań technologicznych, badania, patenty czy inwestycje (których nie brakowało). Ważniejsze jest chyba to, że wypracowano w niej sposób działania, który nakręcił startupowe podwórko. Opracowano filozofię korporacyjną wpływającą na inżynierów, menedżerów, programistów przez sporą część XX wieku. W tych warunkach, w ich strukturach wykuto kadry, które współtworzyły w USA sektor IT.
Z tego punktu widzenia HP jest niezwykle istotną korporacją w historii amerykańskiej gospodarki, często podkreśla się jej wpływ na Dolinę Krzemową, niewiele osób chyba bagatelizuje tę kwestię. Trzeba jednak podkreślić że to przeszłość. Kalifornijskie centrum innowacji może i nie wyglądałoby tak jak dziś bez HP, ale też szybko otrząsnęłoby się, gdyby firma wyparowała z tego biznesu. To przypomina sytuację z Nokią w segmencie komórkowym czy z Fordem w sektorze motoryzacyjnym. Miliony ludzi nie będą płakać po firmie tygodniami - niektórzy nie zauważyliby, że zniknęła.
Na kłopoty pracowano długo i systematycznie
HP znalazło się w trudnej sytuacji i z tym chyba niewiele osób będzie się spierać. Kapitalizacja korporacji wynosi kilkadziesiąt miliardów dolarów, niewiele więcej niż wycena Ubera, do kapitalizacji Microsoftu, Facebooka czy Google jej daleko. Wyniki nie są oszałamiające, od kilku lat zwalnia się liczne grupy pracowników, oszczędności poszukuje się zatrudniając ludzi w państwach o niższych zarobkach. To nadal kolos, dla którego pracuje kilkaset tysięcy osób, korporacja o rocznych przychodach przekraczających sto miliardów dolarów, gracz z potężną marką. Ale też z wielkimi problemami.
Na przestrzeni kilkunastu ostatnich lat podjęto tam sporo błędnych decyzji. Wydano dziesiątki miliardów dolarów na przejęcia, które przyniosły chyba więcej szkód niż pożytku, często zmieniano priorytety i strategię, niweczono w mgnieniu oka efekty kilku lat pracy. Spory wpływ miała na to częsta zmiana CEO: pojawiali się nowi ludzie, którzy wprowadzali swoje porządki, eksperymentowali i znikali. Czasem w atmosferze skandalu - jeśli nie obyczajowego (Mark Hurd), to biznesowego (Leo Apotheker). "Zabawa w mobile", która kosztowała firmę kilka miliardów dolarów, najlepiej obrazuje ten problem.
Czas na zmiany
Obecne władze firmy postanowiły zrobić w niej porządek i wyprowadzić biznes na prostą dokonując podziału giganta. Powstały dwie firmy (od dzisiaj to oficjalny i dokonany podział), które będą podobne pod względem osiąganych przychodów - ponad 50 mld dolarów w skali roku. Pierwsza firma to HP Inc., którą dowodzić będzie Dion Weisler - skupi się ona na biznesie konsumenckim: komputerach i drukarkach. Interes nastawiony na rynek korporacyjny będzie się nazywał HP Enterprise, rolę CEO pełni tu Meg Whitman. Pod względem zatrudnienia znacznie większy będzie ten drugi gracz.
Co mają dać zmiany? Lepszy przepływ informacji, poprawę decyzyjności i elastyczności, korporacje będą się mogły skupić na tym, co dla nich najważniejsze. Zamiast molocha na glinianych nogach mają powstać dwie duże korporacje, ale funkcjonujące na zasadach startupu. O ile to w ogóle możliwe. Podział prowadzący do konsolidacji. Może w tak pokrętny sposób to wytłumaczę. Słuszny krok? O tym przekonamy się dopiero za kilak lat - po owocach poznacie...
Z pewnością jest to odważna decyzja i Meg Whitman może być kojarzona w przyszłości jako ta osoba, która dobiła HP lub jako szefowa, która wyprowadziła biznes na prostą po dłuższym okresie kiepskiego zarządzania. Podział z pewnością stwarza większe szanse na przejęcie tych firm - będzie łatwiej i taniej. Pojawia się jednak pytanie: kto chciałby to kupić? Lista chętnych jest naprawdę uboga i dotyczy to obu korporacji. Zmniejsza się ryzyko tego, że słabszy oddział pociągnie za sobą w dół mocniejszy, ale jednocześnie zdejmuje się gwarancję tego, że w chwili potężnego kryzysu ten silniejszy pomoże słabszemu. Możliwe, że ewentualni kupcy poczekają jeszcze kilka lat z nadzieją, że firmy wpadną w poważne tarapaty i na stół trzeba będzie wyłożyć znacznie mniejsze pieniądze niż obecnie.
Microsoft pokazał, że można prowadzić jednocześnie biznes konsumencki i korporacyjny, te dwa "silniki" świetnie się uzupełniają, firma jest bezpieczna. HP najwyraźniej nie widziało szans na powtórzenie osiągnięcia korporacji z Redmond, pozostało już tylko dzielenie, zwalnianie, głęboka restrukturyzacja. Jedni stwierdzą, że decyzja była słuszna, że ten swoisty dinozaur Doliny Krzemowej nie mógł funkcjonować na starych zasadach, inni będą przekonywać, że to początek końca, bo żadem gracz nie przetrwa w obecnych warunkach. Ciekawe, kto ma rację?
Jedno jest pewne: dalsze pogarszanie się sytuacji HP i wynikające z tego kłopoty byłyby nieprzyjemną informacją. Głównie ze względu na sentyment i historię opisane wyżej. Ale dla biznesu nie będzie to wstrząs.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu