Oglądanie Netflixa, a oglądanie innych VOD to... zupełnie inne podejście do tematu i zupełnie inny komfort. Bo diabeł tkwi w szczegółach.
Netflix w Polsce rozkochał użytkowników od wejścia. Jasne, co miesiąc to ta sama śpiewka: subskrybenci są zamknięci w swojej bańce, nie ma tam już co oglądać, oferta się zepsuła. Właściwie regularnie słyszymy te same argumenty "przeciwko". W międzyczasie coraz mocniej na rynku zaczęła rozpychać się konkurencja, której obecnie im nie brakuje. W ostatnich tygodniach, w ramach nadrabiania zaległości w polskich serialach, korzystałem z HBO Go oraz Showmaxa. I niemal od razu po ich uruchomieniu zatęskniłem za Netflixem, którego aplikacja przyzwyczaiła mnie już do tylu usprawnień, że ich brak... po prostu irytował.
Zobacz też: Showmax szykuje kilka własnych produkcji. Ucho prezesa wraca z 4. sezonem
Tak jak wspomniałem: można narzekać na ofertę Netflixa. Ba! Ich aplikacje, niezależnie od platformy, także nie są idealne. Pewne rzeczy są dziwnie pokomplikowane, a system rekomendacji dla wielu wciąż nie jest oczywisty. Mimo wszystko oglądanie za pośrednictwem tamtejszej aplikacji pozostaje przyjemnością. Intro? Jedno kliknięcie na ekranie / pilocie i możemy je pominąć, proste. Przypomnienie co było w ostatnim odcinku? Także! Dodajmy do tego jeszcze momentalne przejście do kolejnego odcinka bez potrzeby śledzenia napisów. Bajka. Nie musimy kombinować z przewijaniem, nie musimy irytować się że 30 sekund to za mało, a 60 to jednak przesada, bo pominęliśmy pierwszy dialog. To działa.
Zobacz też: Co nowego na Netflix – lista nowości na listopad 2018. Pełna lista filmów i seriali
Tymczasem HBO Go wciąż nie dorobiło się takich gadżetów. Ba, HBO Go wciąż nie ma aplikacji na telewizory z Androidem, która byłaby dostępna w naszym regionie. Najwygodniej zatem jest odpalić platformę za pomocą Chromecasta. Ale nie jestem przekonany, czy to aby wygoda, do której wszyscy dążą.
Showmax w tej kwestii wypada nieco lepiej, bo przynajmniej ma aplikację. Nie obyło się tam jednak bez mankamentów, ot... nie ważne w którym miejscu przerwałem oglądanie Rojsta, wciąż sugerowała powrót mniej-więcej do połowy drugiego odcinka. Słabo, no ale kto wie, może po prostu to ja miałem pecha. No ale tyle w tym dobrego, że bez większych kłopotów dało się odpalić telewizor i nie zastanawiać się, gdzie podziałem smartfon.
Zobacz też: Serwisy VOD walczą o klienta. Jaki jest efekt? Powrót piractwa
Dlatego po rejsie między platformami z przyjemnością powróciłem do Netflixa. Nie dlatego, że ich oferta seriali i filmów jest najlepsza i nie ma sobie równych. Bo wspomniane platformy mają sporo asów w rękawie, jednak w kwestii wygody oferowanej użytkownikom są daleko w tyle. A jeżeli miałbym do tego dorzucić jeszcze Player.pl, który potrafi zawiesić się pomiędzy blokami reklamowymi, wyszłoby, że Netflix to kolejny cud świata. Czy aby na pewno? Nie wydaje mi się -- ich aplikacja jest fajna, ale ten blask na tle konkurencji bierze się przede wszystkim z tego, że... radzą sobie oni tak słabo.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu