Nauka

Najlepsza i najbardziej bezużyteczna mapa w historii

Krzysztof Kurdyła
Najlepsza i najbardziej bezużyteczna mapa w historii
Reklama

Mapy to wynalazek, którego używamy od stuleci i który w dużym stopniu umożliwił nam szybki rozwój cywilizacyjny. Trudno wyobrazić sobie bez nich podróże, są też niezbędne do nauki wielu przedmiotów. Nie każdy zdaje sobie jednak sprawę z tego, że każda mapa kłamie. Gdyby tak się nie działo, płaskoziemcy mogliby otwierać szampany. Nasza Ziemia jest kulą i odwzorowanie tego na płaskiej powierzchni bez żadnych przekłamań jest po prostu niemożliwe.

O ile w mapach dużej skali przekłamania są raczej niewielkie, to przy mapach małej skali, a szczególnie całej Ziemi, zniekształcenia bywają wręcz dramatyczne. Od lat trwają też próby stworzenia nowych, lepszych układów odwzorowania, ale jak zobaczycie, dokładniej, nie koniecznie musi oznaczać lepiej.

Reklama

Problem wielkiej Grenlandii

Królująca przez wieki mapa stworzona przez holenderskiego geografa Gerarda Mercatora jest świetnym przykładem tego, jak ogromne błędy może powodować spłaszczanie kulistej powierzchni. Jeśli wpiszecie w Google „Grenlandia na mapie”, dość szybko znajdziecie obrazki, w których odpowiednio wyskalowany kształt tej wyspy jest konfrontowany z wielkością np. poszczególnych państw.

Jeśli znajdziecie przykład Grenlandii i jakiegoś kraju leżącego w okolicy równika, rzuci Wam się z pewnością w oczy, że na swoim miejscu na mapie, ta pierwsza jest wielokrotnie większa. Podobnie będzie jeśli zaczniecie porównywać proporcje wielkości państw z mapy Mercatora i globusa w tej samej skali. W efekcie, nawet dziś spora grupa osób ma błędne wrażenie o rozmiarach Grenlandii, Rosji, a nawet Polski.

Świetnym narzędziem pomagającym zrozumieć jak duże są te kompromisy, jest strona thetruesize.com. Możemy na niej włączyć i przesuwać kontury poszczególnych państw, a algorytm dopasowuje ich wielkość do poziomu lokalnych zniekształceń. Różnica w wielkości Polski w okolicach Grenlandii oraz Nigerii dla niejednej osoby będzie wręcz szokująca.

Quasi-elipsa Oswalda

Spośród map powszechnie stosowanych znacznie lepiej odwzorowują rzeczywistość projekty bazujące na kształcie zbliżonym do elipsy. Cały czas popularne jest odwzorowanie Mollweidego, w którym bieguny  są punktami, taka mapa lepiej oddaje powierzchnie poszczególnych miejsc, ale znacznie bardziej zniekształca tereny położone bliżej biegunów. Problemem wszystkich map bazujących na elispie jest trudność w ocenie odległości na podzielonym i zagiętym Pacyfiku (w mapach europocentrycznych).

Najlepiej ocenianą mapą, spopularyzowaną między innymi przez wydawnictwo National Geographic, jest odwzorowanie Winkel Triple, autorstwa niemieckiego kartografa Oswalda Winkela. W porównaniu do Mollweidego mapa rozciągnęła obszar biegunowy, wprowadzono delikatne zniekształcenia równoleżnikowe. W efekcie uzyskano bardziej naturalny kształty wszystkich kontynentów i wysp, choć oczywiście do globusowego ideału i tak jest daleko.

Takich prób z różnymi odwzorowaniami było oczywiście więcej, dziś zależnie od potrzeb stosuje się kilka odmian, a każda z nich ma inny zestaw wad i zalet. Jedno jest pewne, idealnego rozwiązania 2D nie ma i nigdy nie będzie. Co więcej, walka o jak najmniejsze zniekształcenia może spowodować, że taka „dokładna” mapa stanie się paradoksalnie znacznie mniej czytelna i użyteczna.

To... skomplikowane

Świetnie pokazuje to najnowszy projekt, którego liderem był astrofizyk Richard Gott. Razem ze współpracownikami stworzył mapę składającą się z dwu okręgów, których krawędzie wyznaczają równik, a środek to bieguny.  Mapę można wydrukować w dwu częściach, bądź po obu stronach tego samego koła i generalnie przypomina rozjechany walcem globus. Na pierwszy rzut oka mapa jest znacznie przyjemniejsza w odbiorze, niż wiele projektów które w celu zachowania kształtu, przybierają dziwaczne kształty.

Reklama

Stosując system oceny map 2D, który Ci sami twórcy opracowali kilkanaście lat temu dla czasopisma „Cartographica”, udowadnili, że ich mapa pokonała dotychczas liderujące odwzorowanie Winkel Triple. Zniekształcenia są znacznie mniejsze, odległości lepiej odwzorowane, a jednocześnie ilość cięć mapy jest minimalna (w zasadzie jest jedno, równikowe).

Niestety, pomimo pozornej prostoty, jej głównym problem jest to, że jest zupełnie nieczytelna. Ludzka psychika działa tak, że w przypadku takich „okrągłych” projektów główną uwagę przykuwają elementy znajdujące się w centrum. W efekcie, cały czas oglądamy Grenlandię i Antarktydę, a reszta świata wydaje się tylko niewiele znaczącym dodatkiem. W szkole przypuszczalnie większość dzieci miałaby sporo problemy z zapamiętaniem położenia większej ilości miejsc. Nawigowanie po niej również jest nieintuicyjne, klasyczne mapy bardziej „zgadzają się” z naszym postrzeganiem kierunków świata.

Reklama

Podobną trudność sprawia podział mapy na równiku. Pomimo, że odległości są oddane idealnie, wrażenie jest podobne jak ze sprawą Pacyfiku na mapach bazujących na elipsie, ocena odległości blisko położonych obiektów jest bardzo utrudniona.  Z tych wszystkich względów, nie mam najmniejszych wątpliwości, że projekt ten będzie tylko sezonową ciekawostką i za rok nikt oprócz Google nie będzie o niej pamiętał. Względnie znajdzie jakieś niszowe, bardzo specjalistyczne zastosowania, podobnie jak niektóry mapy używane w radiolokacji.

Nadzieją na lepsze mapy tak naprawdę są nowoczesne technologie a nie papier. Już dziś Google Earth i Maps czy inne serwisy tego typu znacznie lepiej radzą sobie z tymi problemami. Za jakiś czas pojawią się zapewne mapy hologramowe i dopiero wtedy będzie można powiedzieć, że stworzyliśmy mapę idealną. Choć trzeba też przyznać, że eksperymenty różnych kartografów bywają i ciekawe i zabawne.

Źródło; [1],

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama