Od pewnego czasu trwa nagonka na Windows 10, a poradniki przedstawiające w jaki sposób można ochronić się przed "szpiegowaniem" ze strony Microsoftu z...
Nagonka na Windows 10 trwa. Nowy system Microsoftu banowany na trackerach z torrentami
Od pewnego czasu trwa nagonka na Windows 10, a poradniki przedstawiające w jaki sposób można ochronić się przed "szpiegowaniem" ze strony Microsoftu zyskują na popularności. Kwestia nie dotyczy jednak tylko i wyłącznie nowego systemu Microsoftu, ale całej linii produktów. Na reakcję społeczności skupionej wokół mniej lub bardziej legalnych treści dostępnych na trackerach z torrentami nie trzeba było długo czekać.
Niektóre grupy zarządzające trcakerami już tego dokonały, kolejne jak na razie jedynie planują i deklarują podjęcie takiego kroku: "Ze względu na ilość informacji, które bez wiedzy użytkownika zostają przesyłane na serwery Microsoftu i nie tylko, przekroczone zostały już pewne granice." Zdaniem włodarzy trackera iTS zbierane dane są też udostępniane firmie o nazwie MarkMonitor, która prowadzi antypirackie działania. Przesyłane mają być też informacje na temat zawartości lokalnych dysków, co w paczce z resztą danych zgromadzonych na nasz temat może okazać się całkiem niezłym zbiorem. Nie ma jednak (jeszcze?) żadnych dowodów na to, że rzeczywiście dane dotyczące pirackich treści są traktowane w inny sposób od reszty informacji.
Mimo to, postanowiono zabronić dostępu do trackera użytkownikom korzystającym z Windows 10. Takie osoby przekierowywane są do filmiku na YouTube (poniżej), w którym omawiane są kolejne punkty szerzej nieznanej działalności nowego systemu. Trzeba jednak przyznać, że tak radykalny krok to jedynie półśrodek, bo jak wielokrotnie wspominaliśmy zmiany w regulaminie sporządzonym przez Microsoft dotyczą wielu innych usług i produktów, po które sięgają także użytkownicy poprzednich wersji systemu Windows.
A cała ta burza rozpoczęła się od krótkiego zapisu we wspomnianym regulaminie usług Microsoftu, w któym firma zarezerwowała sobie prawo do swojego rodzaju weryfikacji danych obecnych na komputerze. Jak pisał już Jakub, Microsoft trzyma w rękach silny argument, a mianowicie w swojej obronie zawsze będzie starał się ukazać same zalety takiego rozwiązania - firma stara się przecież strzec naszego bezpieczeństwa.
Trudno w tym zamieszaniu opowiedzieć się po jednej lub drugiej stronie barykady, ale bez mrugnięcia okiem stwierdzę, że nie wszystkie praktyki Microsoftu zyskały moją aprobatę. Usługa o nazwie "Czujnik Wi-Fi" została przeze mnie błyskawicznie zdeaktywowana, jednak obstawiam, że o jej istnieniu wie zaledwie garstka użytkowników. Kolejną kwestią jest wykorzystywanie łącz internetowych posiadaczy Windows 10 do skuteczniejszego rozpowszechniania aktualizacji - brak kontroli nad tym, jaką część dostępnego transferu chciałbym przeznaczyć na ten cel jest dla mnie niezrozumiały.
Nie chciałbym źle życzyć komukolwiek, ani zostać uznanym za złego proroka, ale zarzuty wobec Windows 8 mogą wkrótce okazać się czymś niewielkim w stosunku do krucjaty przeciwko Windows 10, która najwyraźniej zaczyna tylko nabierać na sile.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu