Apple

Na starych komputerach można zarobić fortunę - najlepszym przykładem Apple I

Maciej Sikorski
Na starych komputerach można zarobić fortunę - najlepszym przykładem Apple I
Reklama

Myśleliście kiedyś o kolekcjonowaniu sprzętu elektronicznego? Niektórym pewnie ta idea wyda się absurdalna, ale skoro można zbierać znaczki, monety cz...

Myśleliście kiedyś o kolekcjonowaniu sprzętu elektronicznego? Niektórym pewnie ta idea wyda się absurdalna, ale skoro można zbierać znaczki, monety czy pudelka zapałek, to czemu nie tworzyć kolekcji komputerów, konsol albo telefonów? Hobby jak każde inne. Także i w tym przypadku można na swojej pasji zarobić. Kilka miesięcy temu trafiłem na aukcję prawdziwego maniaka gier wideo, który chciał się pozbyć dzieła życia (ceny nie pamiętam, ale robiła wrażenie), teraz czytam o kolejnym Apple I sprzedanym za setki tysięcy euro. Chyba czas zainteresować się tematem…

Reklama

Wczoraj pisałem o smartfonie Nokia Lumia z limitowanej serii i wspomniałem, że popyt na ten model mogą nakręcać kolekcjonerzy. Część z nich będzie chciała wzbogacić swoje zbiory sprzętu elektronicznego, inni pewnie uznają to za inwestycję. Z pewnością nie da się na tym zarobić za rok czy nawet za 5 lat, ale to chyba odnosi się ogólnie do tematu kolekcjonerstwa – o szybki zysk trudno. W dłuższej perspektywie można jednak myśleć o solidnym zwrocie zainwestowanej gotówki (zwłaszcza jeśli Nokia nie przetrwa eksperymentu z platformą Windows Phone). Skąd pewność, że na starej elektronice da się zarobić? Wystarczy wspomnieć o komputerach Apple.

Temat astronomicznych cen maszyn Apple I nie jest nowy i powraca co jakiś czas (zazwyczaj po kolejnej aukcji i pobiciu rekordu). Blisko rok temu na aukcji sprzedano płytę główną Apple I za blisko 375 tys. dolarów (spodziewano się 120-180 tys. dolarów). Jednych ta suma wbiła w podłoże, inni przypominali, iż wspomnianych komputerów powstało niewiele (zaledwie 200 sztuk – do dnia dzisiejszego przetrwało prawdopodobnie 50) i mamy do czynienia z prawdziwym białym krukiem. Jeżeli dorzucimy do tego czynnik ludzki, czyli fakt, że to jedno z pierwszych dzieł Steve’a Jobsa, to aukcyjna drożyzna stanie się prawdopodobnie mniej szokująca.


Pół roku po wspomnianej aukcji przyszedł czas na nowy rekord sprzedaży Apple I. Tym razem za sprzęt zapłacono blisko 492 tys. euro – różnica dość duża. Pojawiło się oczywiście pytanie, kiedy padnie kolejny rekord i jaką może osiągnąć wartość. Na odpowiedź trzeba było poczekać niecałe pół roku. Podczas aukcji, która miała miejsce kilka dni temu za komputer Apple I zapłacono 516 tys. euro. Na tym pewnie się nie skończy – skoro próbę czasu przetrwało kilkadziesiąt maszyn, to za jakiś czas wypłynie kolejny komputer, który prawdopodobnie zostanie sprzedany za jeszcze większą sumę – wszak czas działa teraz na jego korzyść.

Mógłbym teraz napisać, że każdy powinien rzucić wszystko i biec do piwnicy/na strych i sprawdzić, czy nie znajduje się tam przypadkiem Apple I, ale takie znalezisko jest chyba mało prawdopodobne (co nie znaczy, że nie znajdziecie tam innych "pereł"). Jeżeli jednak posiadacie wujka w USA, to powinniście się z nim skontaktować – a nuż zapomniał o swoim nabytku sprzed kilku dekad albo zamieszkał w domu po jakimś geeku i nigdy nie zaglądał do pozostawionych przez niego pudeł. Przecież takie rzeczy się zdarzają…

Warto pamiętać, że na komputerach Apple I kolekcjonerstwo technologiczne się nie kończy. Sporą wartość ma wiele innych produktów sprzed lat, a także rzeczy krążące wokół tego tematu. Przykład? Np. notatki wspominanego już dzisiaj Steve’a Jobsa – ludzie są skłonni zapłacić spore pieniądze za kartkę papieru zapisaną przez legendarnego CEO amerykańskiej korporacji. Takich kartek może być w obiegu całkiem sporo - Jobs do każdego Apple I dodawał coś w rodzaju gwarancji i oferty handlowej, a przecież to może być przysłowiowy czubek góry lodowej. Zresztą, gdyby wujek z USA znalazł kartkę, na której jacyś Steve i Steve grali w statki, to też warto ją zachować i zbadać.

Źródło grafiki: hi-tech.mail.ru

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama