Lubię odwiedzać muzea, ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkie "zachęcają" do wizyt i robią kiepską reklamę pozostałym. Wiele osób na słowo "muzeum" reaguje wręcz alergicznie, bo ma przed oczyma garnek za szybą i niezrozumiały opis przyczepiony do szkła. Na szczęście te placówki są coraz bardziej interaktywne, nowoczesne, otwarte na zmiany. Przybywa też obiektów, które skupiają się na niesztampowych ekspozycjach. Przykładem szwedzkie muzeum porażki. Tam wybrałbym się z przyjemnością.
Jaki sprzęt elektroniczny znajdziemy w szwedzkim "muzeum porażki"?
Muzeum porażki? To dzieje się naprawdę, siedziba mieści się w Helsingborg w Szwecji. Informacje na jego temat zdążyły już obiec świat, pojawiały się w mediach dużych i małych, można mówić o naprawdę solidnej reklamie. Pewnie turystów zainteresowanych wycieczką będzie przybywać (bilet kosztuje około 10 euro), nie zabraknie i firm, które mogą wykupić warsztaty poświęcone porażce i jej wpływowi na proces twórczy. Na koniec takich warsztatów w głowie uczestników ma się chyba pojawić myśl, że niepowodzenie jest... dobre.
O istnieniu muzeum dowiaduję się dzisiaj, ale sama myśl akceptowania porażki świeża nie jest - podczas dwóch wypraw do Izraela słyszałem, że niepowodzenie to składowa część sukcesu. Wskazywano na przedsiębiorców, którzy nie załamywali rąk po jednej wpadce, na inwestorów, którzy bardziej cenią ludzi doświadczonych klęską, jako Polak spotkałem się z opinią, że nasze społeczeństwo nie doczeka się startupowego boomu dopóki nie zmieni się podejście do porażki. Nad Wisłą za bardzo się jej obawiamy, paraliżują nas myśli o konsekwencjach, nie podejmujemy przez to ryzyka, nie zdobywamy ważnego doświadczenia. To jedynie polski problem?
Historia szwedzkiego muzeum świadczy o tym, że nie. Jego twórca zwrócił się do wielkich firm z prośbą o komentarz do nieudanych produktów. Nie odpowiedziały. Klęski są tam wypierane ze świadomości. Tymczasem mogłyby stanowić doskonały materiał badawczy i lekcję: Dlaczego projekt nie wypalił? Chodziło o czas, technologie, marketing czy sam pomysł? Czego nauczono się w trakcie prac, jakie były koszty przedsięwzięcia i czy w późniejszych latach udało się z powodzeniem prowadzić na rynek podobne rozwiązanie?
Ekspozycja składa się z 70 eksponatów, znajdziemy tam m.in. spożywkę, perfumy, zabawki, nie brakuje oczywiście elektroniki. A wśród tej ostatniej Betamax, Google Glass, Apple Newton, Nokia N-gage, aparat cyfrowy Kodak. już ta grupa produktów wydaje się ciekawa. Bo czy ich porażki miały podobne przyczyny? Czy wszystkie można uznać za spektakularne wpadki? I jak wpłynęło to na firmę? Przecież Apple Newton to protoplasta bardzo udanych produktów: iPhone'a oraz iPada. Za sprawą Google Glass dowiedzieliśmy się, że największym problemem w kwestii postępu może być nie tyle bariera technologiczna co niechęć społeczeństwa.
Podoba mi się poszukiwanie historii innych, niż tych wypełnionych sukcesem po brzegi. Chętnie odwiedziłbym muzeum, posłuchał historii konkretnych produktów. Może zwiększy to świadomość na temat znaczenia porażki w biznesie, faktu, iż większość projektów kończy się niepowodzeniem. Bo chyba nikt nie myśli, że 90% startupów staje się dużą, znaną firmą. Problemem wielu korporacji jest to, że do niepowodzeń swoich pracowników podchodzą w sposób, który zniechęca do dalszych poszukiwań. Przewagę mają te firmy, które zmieniają podejście do tej kwestii.
Kolejna ciekawa szwedzka inicjatywa. Jakiś czas temu pisałem o wystawieniu całego kraju w Airbnb, był też pomysł z telefonem do tego kraju...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu