Kosmos

Musimy pożegnać się z marsjańską sondą InSight, pył ostatecznie ją pokonuje

Krzysztof Kurdyła
Musimy pożegnać się z marsjańską sondą InSight, pył ostatecznie ją pokonuje
5

Misja InSight nie jest tak spektakularna, jak to co wyprawia tandem Perseverance z Ingenuity, ale także ona dostarczyła nam bardzo cennej wiedzy na temat Marsa. Czerwona Planeta nie bardzo zresztą chciała z sondą współpracować, a ostatecznie doprowadzi do jej „śmierci”.

Zabójczy pył

Sonda InSight wykonała 24 kwietnia, a następnie przesłała na Ziemię, swoje „przedśmiertne selfie”. Obraz doskonale wyjaśnia, dlaczego jej misja dobiega właśnie końca. Nieruchomy obiekt został pokryty grubą warstwą drobnego marsjańskiego pyłu, pochodzącego z zalegającego na powierzchni planety regolitu.

Pył grubą warstwą przykrył niezbędne dla zasilania sondy panele słoneczne, co już doprowadziło do poważnego wydrenowania zapasów prądu z baterii. To, w kontekście nadchodzącej marsjańskiej zimy spowodowało, że zespół obsługujący sondę wydał oświadczenie, że ta do końca 2022 r. raczej na pewno przestanie działać. Badania naukowe prawdopodobnie ustaną już w lipcu.

InSight z tym problemem boryka się od samego początku, ale przez ten czas NASA udawało się panele oczyszczać. Wymyślono w tym celu zabawną procedurę, sonda zbierała przy pomocy swojego robotycznego ramienia marsjańską glebę, którą następnie upuszczano na panele. To pozwalało strącić nieco kurzu i je „udrożniać”. NASA taką operację przeprowadziła sześciokrotnie.

Niestety, w miarę upływającego czasu problem tylko się pogłębiał, szczególnie po przejściach marsjańskich burz. Obecnie wydajność paneli spadła z początkowych 5000 Wh do zaledwie 500. To nie wystarcza do sprawnego działania systemów sondy i nie pozwala na przeprowadzenie kolejnej operacji „odpylania”.

Cień szansy

Czy są szanse, żeby InSight został uratowany? Są, ale zależy to już tylko i wyłącznie od kapryśnej pogody Marsa, Ziemianie nie mają możliwości mu pomóc. Jeśli pojawiłaby się burza, która zamiast przysypać sondę, oczyściła by jej panele, lub na urządzenie NASA wpadłby słynny marsjański „diabeł pyłowy”, sonda mogłaby jeszcze ożyć.

To dzięki takim zjawiskom łazik Opportunity, zaprojektowany do działania przez 90 dni rozciągnął swoją misję do 15 lat! Trzeba jednak pamiętać, że jego koniec również wiązał się z burzą piaskową. Pozostaje więc pytanie, czy sondzie InSight dopisze marsjańskie szczęście, którego brakowało przez cały czas trwania jej misji?

Perypetie sondy

InSight wylądował na powierzchni Czerwonej Planety 26 listopada 2018 r. Od początku Mars wydawał się być niezbyt przychylny dla naszego instrumentu. Poza problemem zapylenia, nie udało się jej przeprowadzić eksperymentów przy pomocy udarowego penetratora HP³, znanego bardziej jako „Kret”.

Zaprojektowany i wykonany przez Polaków z Centrum Badań Kosmicznych PAN oraz firmy Astronika instrument sprawował się bez zarzutu. Niestety nie zdołał się przebić przez znacznie grubszą, i mającą inną niż zakładano przy jego projektowaniu strukturę zewnętrznej warstwy regolitu.

Jak już wspomniałem, przez cały czas sonda walczyła z zapyleniem paneli, a krytycznym momentem była tegoroczna, silna burza piaskowa, przez którą całe urządzenie przeszło na jakiś czas w tryb awaryjny. Choć później udało się nawiązać z nim ponowny kontakt i wznowić badania, to zapylenie szybko osiągnęło obecny, krytyczny poziom.

Przełomowy InSight

Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że ta przygoda składała się z samych porażek i walki o przeżycie sondy. InSight doprowadził do szeregu ważncych odkryć geologicznych, z których największym jest zmapowanie struktury wnętrza planety. Dzięki temu wiemy dziś między innymi jak gruba jest skorupa płaszcza Marsa, że jego jądro jest płynne i większe, niż dotychczas sądzono.

Ogromną ilość danych dostarczają pomiary sejsmiczne, które badają dziś planetolodzy z całego świata. InSight zarejestrował ponad 1000 wstrząsów, z których najmocniejsze miały siłę od 4 do 5 stopni. Ta ogromna ilość informacji powinna w przyszłości pozwolić na jeszcze lepsze zrozumienie natury pozbawionego płyt tektoniczych Marsa, a także pomóc w zrozumieniu procesów planetotwórczych.

Atom lepszym rozwiązaniem

Sondy i łaziki tworzone przez NASA i jej europejskich oraz azjatyckich przyjaciół wielokrotnie udowodniły, że są bardzo żywotne i niezawodne. Jednak ograniczenie źródeł zasilania wyłącznie do paneli słonecznych niepotrzebnie skraca czas prowadzonych przez nie badań. Bardzo żal tego potencjału, nawet wtedy, jeśli czas ich działania wielokrotnie przekroczyła ten zakładany.

Znacznie lepszym rozwiązaniem jest stosowane radioizotopowych generatorów termoelektrycznych MMRTG, takich jak choćby w łaziku Perseverance. Te, razem z rezerwowymi, czy raczej buforowymi, bateriami mają zapewnić znacznie bardziej prądożernemu urządzeniu minimum 14 lat działania. Zabezpiecza też jego działanie w czasie burz i marsjańskich zim.

Podsumowanie

InSight, choć nie przeprowadził wszystkich zaplanowanych eksperymentów, dostarczył nam „górę” bezcennych danych. Te mogą pomóc nie tylko w odkryciu kolejnych prawideł rządzących naszym układem planetarnym, ale powinny ułatwić nam bezpieczny „podbój” tej planety. A może, gdy wszyscy już postawią na tej sondzie „krzyżyk”, Mars ulituje się nad nią i odkurzy jej panele? Oby.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu