Czasami zdarza się tak, że aktorzy mają bardzo dużo do powiedzenia. Czasami jednak powinni się powstrzymać przed wygłaszaniem opinii.
Liu Yifei to gwiazda nadchodzącej, aktorskiej wersji Mulan. Jeszcze przed premierą filmu o dziewczynie stało się bardzo głośno. Nie wynika to jednak z jej niesamowitych zdolności aktorskich. Ba, nie jest krytykowana nawet za tragiczną rolę w jakiejś innej produkcji. Internet zagrzmiał, gdy Liu postanowiła wypowiedzieć się na chińskiej witrynie Weibo. Zabrała głos w sprawie głośnych protestów, które od jakiegoś czasu odbywają się w Hongkongu.
Seria protestów w Hongkongu trwa od ponad czterech miesięcy i jest odpowiedzią na ustawy umożliwiające ekstradycję podejrzanych przestępców na terytoria, na których nie ma formalnych umów ekstradycyjnych. Dotyczy to Tajwanu, Makau i Chin kontynentalnych. Policja w trakcie protestów już kilkukrotnie użyła przeciw demonstrantom gazu łzawiącego, gromadzi również opancerzone transportery oddziałów zwartych w Shenzhen, czyli w pobliżu granicy z Hongkongiem. W swoim poście aktorska napisała "Popieram policję w Hongkongu. Teraz wszyscy możecie mnie teraz atakować. Co za wstyd dla Hongkongu #JarównieżpopierampolicjęzHongkongu". Zgodnie z jej przewidywaniami rozpętała wielką burzę.
Niemal natychmiast na Twitterze powstał hasztag #BoycottMulan. Portal jednak nie jest dostępny w Chinach. Na Weibo aktorka zyskała poparcie. Przeciwnicy zarzucają jej, że pisze z bezpiecznej perspektywy, mieszkając w USA bez takich problemów, z jakimi muszą borykać się protestujący z Hongkongu. Niektórzy uważają również, że jej postawa jest rozbieżna z graną przez nią Mulan, ponieważ bohaterka filmu walczyła za swoją ojczyznę za wszelką cenę.
Aktorka jest już właściwie gwiazdą Disneya, tym bardziej jej postawa może dziwić. Studio bardzo uważa, aby by grzeczne, miłe i kochane. Nie pakuje się niepotrzebnie w jakieś afery, nie stara się być kontrowersyjne, bo wie, że w ten sposób może sobie zaszkodzić, a lepiej jest unikać takiego ryzyka najbardziej, jak tylko się da. Jak więc powinna zostać oceniona postawa Yifei? Trudno powiedzieć. Jak widać na poniższym Tweecie, znalazły się głosy broniące jej. Część fanów stwierdza, że zrobiła to dla świętego spokoju oraz bezpieczeństwa własnej rodziny. Z tym zdecydowanie nie zgadzają się osoby, wypominające, że Yifei wraz z bliskimi mieszka w Stanach Zjednoczonych, gdzie jest całkowicie bezpieczna. W tym przypadku porównywanie jej do pozostałych chińskich (nawet bez tej afery - bardzo specyficznych) gwiazd wydaje się bezzasadne.
Znalazły się również osoby, które doceniają jej odwagę. Może i ta opinia nie jest bardzo popularna i bezpiecznej byłoby napisać, że popiera adopcję smutnych piesków albo pomaganie chorym dzieciom, ale jednak zdecydowała się podzielić nią ze światem. Jeśli faktycznie zrobiła to dla własnych przekonań, opcje są dwie. Albo ma w sobie mnóstwo odwagi cywilnej i nie boi się stawiania czoła licznej krytyce, jest gotowa do wyrażania szczerej opinii i będzie twardo zawsze stała przy swoim zdaniu albo... jest durna. Może jednak nie spodziewała się takich reakcji? Może chciała przycwaniakować? Może to miał być żart? A może faktycznie popiera brutalność, a rozpowiadanie o tym jest dla niej zabawniejsze i cenniejsze niż utrzymywanie dobrej opinii i opłacalnych angaży w przyszłości? Tego niestety nie wiem.
Rodzi się pytanie, na jak wiele może pozwolić sobie gwiazda? Jest nadal człowiekiem, nieważne jak jest popularna. Ma prawo do opinii i wyrażania własnego zdania. Jednak przez fakt, że jest cały czas na świeczniku, powinna dużo bardziej uważać. Oczywiście nie popieram kłamstw i wybielania się za wszelką cenę, aby sprawiać wrażenie chodzącego ideału. Tacy ludzie nie wzbudzają zaufania, a zaufanie odgrywa tu bardzo ważną rolę. Gwiazda, wyrażając kontrowersyjną opinię, nie naraża się wyłącznie na utratę pracy i ewentualną niechęć do angażowania jej w przyszłości. Aktorzy, piosenkarze i artyści czy influencerzy wszelkiej maści to idole. Śledzeni są przez setki tysięcy, a nawet miliony osób. Dla wielu z nich są bardzo ważni. Swoimi wypowiedziami (czy chcą tego, czy nie) często kształtują umysły młodych lub podatnych ludzi. Przecież właśnie dlatego zatrudnia się ich do reklam. Aby produkt dobrze się kojarzył, aby fani mogli gwieździe uwierzyć i kupić daną rzecz. Nic złego się jednak nie stanie, jeśli sława poleci na Instagramie sok ze zbyt dużą zawartością cukru lub taki, który smakuje jak papier. Ludzie zmarnują trochę pieniędzy, rozejdzie się po kościach, trudno. Ale kiedy mówią o rzeczach ważnych, robi się niebezpiecznie.
Jak kryminalistki otworzyły ludziom głowy. Dlaczego Orange Is the New Black jest tak wielkim hitem
Znam wiele przykładów, w których gwiazdy przekonały fanów do czegoś dobrego. Sama pierwszy raz usłyszałam o fundacji DKMS, gdy promowała ją Doda przez chorobę Nergala. Dzięki niej od pięciu lat jestem w bazie oraz udzielam się w wolontariacie. Yifei nie przekonała mnie w tym momencie, że to, co się dzieje w Hongkongu, jest nieważne i nie powinno się wspierać protestujących... ale komuś mogła dać w ten sposób do myślenia. I to już jest niebezpieczne. Wartości, które przekazują nam idole, mogą być bardzo różne. Kiedy popierają religię czy partię, która nam nie odpowiada, możemy to przełknąć. Ale co, gdy popierają sytuację, w których ludziom dzieje się realna krzywda? Nieważne czy to protesty w Hongkongu, rozmaite marsze w Polsce, rasizm w Stanach czy działania wojenne w Syrii. Krzywda zawsze jest krzywdą i nawet gwiazdy powinny się czasami zastanowić, czy aby na pewno chcą do danej sprawy przyłożyć wielką rękę złożoną ze swoich fanów.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu