Komputery i laptopy

MSI Vortex W25 – szukanie komputerowych nisz trwa

Mateusz Stach
MSI Vortex W25 – szukanie komputerowych nisz trwa
4

Producenci sprzętu komputerowego nie ustają w wymyślaniu coraz to nowych sposobów na skuszenie klientów do zakupu. Gdy poddostawcy nie oferują nowych podzespołów, pozostaje wymyślanie nowych formatów i poszukiwanie nisz. Tak właśnie uczyniło ostatnio MSI.

Problem w tym, że premiera komputera MSI Vortex W25 na targach CES 2018 była tak skromna, że dopiero w ostatnich dniach pojawiło się o nim więcej informacji. Anandtech uznał jednak w końcu za konieczne podzielenie się zdjęciami i spostrzeżeniami na temat tej maszyny.

Wytłumaczenie, czym jest Vortex W25 wymagałoby cofnięcia się nieco w czasie. Do roku 2013 i premiery komputera Apple Mac Pro. Firma z Cupertino stwierdziła wtedy, że stacja robocza dla profesjonalistów powinna przede wszystkim dobrze wyglądać. Jednocześnie potwierdzając, że Apple z Pro ma coraz mniej wspólnego. Nowy iMac Pro próbował ten trend odwrócić, ale nie o tym tutaj mowa. Mac Pro, to pomysł na upchnięcie wydajnych podzespołów w obudowie o wielkości i kształcie doniczki. Sprzedawany do dziś we właściwie niezmienionej wersji sprzęt spotkał się z falą krytyki. Najważniejsze zarzuty dotyczyły kompromisów w kwestiach konfiguracji, rozbudowy i dostępnych złączy. Oraz oczywiście ceny.

Nie zmienia to faktu, że kolejne firmy produkowały coraz mniejsze, bardzo wydajne komputery. Dobrym przykładem jest tu MSI Vortex G65. Podobny do Maca Pro, ale ze względu na ostre linie bardziej przypominający średniowieczny hełm krzyżowca. Podobnie jak Mac Pro był on potwornie drogi. Nawet jak na to, że we filigranowym wnętrzu zamknięto dwie potężne karty graficzne GeForce, mocny procesor oraz sporo pamięci i przestrzeni dyskowej. Ten produkt również cieszył się bardzo umiarkowanym zainteresowaniem, ale MSI dalej niestrudzenie pracuje nad miniaturyzacją desktopów.

Wydajny komputer wielkości książki

I tu dochodzimy do najnowszej odsłony Vortexa. Najpierw w wariancie gamingowym. Tajwańczycy nauczeni wcześniejszymi doświadczeniami, postanowili stworzyć sprzęt mały, lecz mniej spektakularny w formie. MSI Vortex G25 kształtem przypomina książkę w formacie między A4 a A3 o grubości nieco ponad 4 cm. Łatwiej się dostać do podzespołów, a i te, chociaż mocne, obywają się bez windujących koszt ekstrawagancji w stylu SLI. Vortex nie jest tani, ale i tak dużo tańszy od poprzednika, a wcale nie słabszy. Jest to też sprzęt, przy tworzeniu którego pamiętano w rozwiązaniach VR, więc sporo portów umieszczono z przodu obudowy.

Projekt G25 musiał się MSI udać, przynajmniej na tyle, by chciało się zaprezentować jego profesjonalną wersję. To właśnie Vortex W25. Na pozór różni się G25 tylko logo i kolorem podświetlenia. Najważniejsze zmiany kryją się jednak w środku. Obok nawet sześciordzeniowych procesorów Coffee Lake dostępne mają tu być również Xeony. A co za tym idzie, m.in. pamięć z korekcją błędów (ECC). Do tego karty graficzne NVIDIA Quadro w architekturze Pascal, może nawet P5000.

Czy nowy Vortex ma szanse odnieść sukces? Trudno powiedzieć. Po pierwsze MSI oferuje swoje stacje robocze od niedawna i ze słabymi efektami. Trzeba przy tym przyznać, że firma nie przykłada się do marketingu swojej profesjonalnej linii, czego najlepszym przykładem jest chociażby nasz Vortex W25. A inżynierowie i im podobni użytkownicy są bardzo wymagającymi klientami. Może więc na filigranową stację roboczą MSI skuszą się chociaż zwolennicy dawno już przestarzałego Apple Mac Pro?

Źródło: anandtech, MSI

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu