Wiele się mówi o tym, że żywotność dysków SSD jest znacznie krótsza niż w przypadku ich tradycyjnych odpowiedników. Po prostu poszczególne komórki zuż...
Mrożące krew w żyłach historie o zużywających się dyskach SSD można włożyć między bajki
Wiele się mówi o tym, że żywotność dysków SSD jest znacznie krótsza niż w przypadku ich tradycyjnych odpowiedników. Po prostu poszczególne komórki zużywają się po pewnej ilości zapisów i nie są w stanie przyjąć żadnych nowych danych. Ale czy aby na pewno? Testy pokazują, że nowoczesne nośniki sa w stanie przetrawić petabajty danych, a to przekłada się na tysiące lat użytkowania.
Jeszcze kilka lat temu dyski SSD faktycznie mogły cierpieć na tego typu dolegliwości. Znane są historie modeli, które padały po 100 TB zapisanych danych. Producenci mocno wzięli sobie tą kwestię do serca i zaczęto implementować technologie, które mają wydłużać żywotność komórek. Pojawiły się nowe kontrolery, a także autorskie rozwiązania, jak np. równoległe zapisywanie komórek czy zapasowy obszar pamięci wykorzystywany w awaryjnych sytuacjach.
Najwyraźniej przynosi to efekty, a dowodem są rzeczywiste testy prowadzone już od jakiegoś czasu przez redakcję serwisu The Tech Report. Ponad rok temu rozpoczęto tam testy sześciu dysków SSD takich producentów, jak Corsair, Kingston, Samsung czy Intel. Polegały one na ciągłym zapisywaniu i nadpisywaniu paczek 10 GB składających się z małych i dużych plików. Autorzy chcieli w ten sposób sprawdzić, ile czasu upłynie, zanim komórki zaczną umierać, a dostępna przestrzeń kurczyć się. Dwa z nich (konkretnie modele Samsung 840 Pro oraz Kingston HyperX 3K) mają już na liczniku 2 petabajty zapisanych danych.
Co to oznacza? Zwykły użytkownik w ciągu roku jest w stanie zapisać (oraz nadpisać) maksymalnie kilka terabajtów danych na takim dysku SSD. A to oznacza, że jego żywotność może przekroczyć nawet i tysiąc lat. Oczywiście to teoretyczne wyliczenia, bo jeżeli komórki nie umrą, to uszkodzeniu może ulec inny element. Dość jasno widać jednak, że nowoczesne nośniki SSD są po prostu nie do zajeżdżenia.
Na pewno na rynku znajdziemy jeszcze nośniki, które takiego testu by nie przetrwały. Można podejrzewać, że są to tanie modele sygnowane logo mało znaczących producentów, którzy do swojej oferty sokowirówek, żarówek i chińskich tabletów włączają również nośniki danych. Ale to nisza.
Swoją drogą taki test to fantastyczna reklama dla Kingstona i Samsunga. Modele, które przetrwały 2 PT zapisanych danych już w momencie premiery zgarniały świetne recenzje. Teraz pewnie zyskają w oczach użytkowników jeszcze więcej.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu