Bezpieczeństwo w sieci

Monitoring w Moskwie "na sprzedaż". Masz pieniądze? Kup sobie do niego dostęp

Jakub Szczęsny
Monitoring w Moskwie "na sprzedaż". Masz pieniądze? Kup sobie do niego dostęp
Reklama

Wyobraźcie sobie, że w Waszym mieście funkcjonuje monitoring, który zapewnia jakiś tam poziom bezpieczeństwa. Nie wiem jak jest w Moskwie, ale ja wcale nie czuję się lepiej w mieście, w którym "funkcjonuje monitoring", przynajmniej w Polsce. Natomiast w Rosji doszło do takiego kuriozum, że możesz sobie wykupić "dostęp" do danych z kamer monitoringu, o ile masz odrobinę pieniędzy.

Dostęp zakłada możliwość korzystania z danych z dziesiątek tysięcy kamer zainstalowanych w Moskwie oraz fotografii wykonanych przez nie w ostatnich pięciu dniach. "Usługa" jest sprzedawana przez policjantów, którzy najwidoczniej słabo zarabiają i muszą sobie odrobinę dorobić. Sprzedawcy na forach oraz grupach w komunikatorach dodatkowo dostarczają informacji na temat usług, które pozwalają na zidentyfikowanie twarzy osób znajdujących się na fotografiach czy nagraniach systemu CCTV.

Reklama

W 2017 roku władze Moskwy oświadczyły, że zintegrowały swój monitoring z systemem rozpoznawania twarzy, co miało wspomóc poszukiwanie osób, które są poszukiwane, albo dokonały w niedawnym czasie przestępstwa. Nie wiadomo nic na temat sukcesów zunifikowanego systemu, ale zakładamy, że skoro policjanci skusili się na sprzedawanie dostępu do kamer, to musi być on całkiem niezły. Monitoring obejmuje ok. 175 000 kamer w mieście, z czego około 4 000 zainstalowano w szczególnie często odwiedzanych miejscach oraz w wejściach do budynków oraz zabytków. Nie wiadomo, czy wyżsi pracownicy policji oraz instytucji sterujących monitoringiem wcześniej wiedzieli o tym procederze, ale... zakładam, że tak. Jak podają media interesujące się tą sprawą, skala procederu jest naprawdę spora.


Ile to kosztuje?

Najciekawsze jest to, że stosunkowo niewiele - 30 000 rubli to około 500 dolarów (a nawet odrobinę mniej), więc nie jest to wcale dużo w kontekście danych, jakie można stamtąd wyciągnąć. Po zakupie otrzymuje się dane do platformy sterującej infrastrukturą kamer oraz loginy i hasła jednego z policjantów. I to właściwie tyle - można pozyskiwać dane z kamer monitoringu na zasadzie "hulaj dusza".

Najlepszym sposobem na zamknięcie tego procederu byłoby zablokowanie dostępu do platformy dla konkretnych adresów lub ograniczenie go np. do konkretnej infrastruktury. Nie wiadomo, czy władze Moskwy zdecydowały się zająć tą sprawą oraz czy ktokolwiek poniósł za to konsekwencje. Stawiam jednak na to, że wreszcie ktoś "beknie" za przekazywanie tak wrażliwych danych - dla Moskwy to rzecz jasna mocny cios PR-owy. Jest to bowiem miejsce, w którym interesy robi wielu biznesmenów z całego świata - w tym momencie mogą się oni obawiać tego, że informacje na temat ich poczynań mogą wpaść w niepowołane ręce (albo już wpadły).

Czytaj więcej: Kamery wycelowane w zadki. Sportsmenki się skarżą

W normalnym kraju to by nie mogło się zdarzyć - Rosja natomiast jest specyficzna i doskonale wiadomo, że podejście do życia samych Rosjan również jest "szczególne". Nie zdziwiło mnie to, w Moskwie nigdy nie byłem, ale poczułem pewien niepokój z powodu tego, co ustalono. Raczej nie chciałbym jechać do miasta, w którym monitoring jest zarządzany w taki sposób.

A może to szerszy problem?

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama