Felietony

Mój idealny zestaw gadżetów na podróż

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

Reklama

Kiedy ostatnio nie mieliście co zrobić z wolnym czasem? Im więcej obowiązków i zainteresowań, tym go mniej. A to oznacza, że trzeba wykorzystać każdą chwilę. Gry, muzyka, książki, komiksy, seriale - wszystkie te treści można bez problemu konsumować podczas podróży jeśli zabierze się ze sobą odpowiednie gadżety. Bo przecież po to one są, prawda?

Praca w Antyweb wiąże się ze służbowymi wyjazdami - czasem bliższymi, czasem dalszymi. Najczęstszym środkiem transportu na zagraniczne konferencje, warsztaty lub premiery jest samolot - czyli miejsce, w którym produktywne spędzenie czasu nie jest wcale łatwe. Internet nawet jeśli jest, to najczęściej płatny i pozostawiający wiele do życzenia jeśli chodzi o możliwości jego wykorzystania. Jestem jednak fanem gier i muzyki, z odpowiednim zagospodarowaniem nawet kilkunastu godzin na pokładzie nie ma więc problemu.

Reklama

Co robić z czasem w samolocie?

Nintendo Switch wydaje się konsolą wręcz stworzoną do podróży samolotem. Dlaczego? Przez “kickstanda”, czyli nóżkę dzięki której można postawić urządzenie. I choć w domu najczęściej gram trzymając w dłoniach sprzęt z przypiętymi joy-conami to jeśli tylko mogę, stawiam go na stoliku uchylanym z fotela przede mną. Przy dłuższej sesji z grą ręce zdecydowanie mniej się męczą, a ekran jest na tyle blisko oczu, że nie trzeba się przejmować nawet małymi literami, które pojawiają się w niektórych grach. Niestety Switch to nie tylko plusy - do stojącej konsoli nie podłączę zasilania, do tego brak obsługi bezprzewodowych słuchawek. Nie wiem jak Nintendo mogło dopuścić się takiego failu, ale to fakt. Zestaw na BT można podłączyć tylko do docka kiedy gramy na telewizorze i zadziała to tylko ze słuchawkami, które mają dongla na USB. Druga sprawa to brak aplikacji Netflix - ileż bym oddał, żeby móc oglądać filmy i seriale z użyciem wspomnianej wyżej nóżki. No cóż, może kiedyś.

Alternatywa - oglądanie filmów

Na szczęście z pomocą przychodzi smartfon i tryb offline, o którym już kiedyś wspominałem.

Powiecie, że lepiej zabrać tablet - oczywiście, większy ekran to większa frajda z oglądania. Ale kolejne urządzenie? No cóż, staram się zabierać ich jak najmniej, szczególnie, że mój plecak i tak pełen jest gadżetów, które trzeba wyciągać na kontroli lotniskowej.

Trochę muzyki?

Skoro jest smartfon to jest i muzyka, oraz pobrane do pamięci (lub na kartę) albumy. Kapitalna sprawa, nie wyobrażam już sobie mobilnego słuchania muzyki bez tej usługi. Skoro muzyka i seriale, to również słuchawki, koniecznie z redukcją dźwięków otoczenia. Tu wręcz idealnie sprawdzają się nauszne konstrukcje Bose, ale najlepiej zainwestować w rozwiązanie przewodowe. Użyjecie ich wtedy również do pokładowego systemu rozrywki, gdzie często znajduję całkiem nowe filmy i na dłuższych trasach nadrabiam zaległości. Szkoda tylko, że jakość jest kiepska i bardziej przypomina kasety VHS niż to, do czego przyzwyczaiły mnie usługi ze streamingiem wideo. Oprócz muzyki zabieram też czasem ze sobą audiobooki (korzystam z usługi Audioteki), mam z tym tylko dziwny problem podczas podróży, że najczęściej zasypiam po 20-30 minutach odsłuchu. Ale możliwość pobrania książki do telefonu to kapitalna sprawa.

Czytnik Kindle 4

Czasem zabieram też ze sobą czytnik, w moim przypadku stary i wysłużony Kindle 4. Niestety bez podświetlenia, a to byłoby wygodniejsze - jednak trudno nie docenić w podróży rozmiarów takiego urządzenia. O ile w domu sięgnięcie po papierową książkę nie stanowi żadnego problemu, to zabieranie ze sobą nawet jednej grubszej pozycji, generuje nie tylko ciężar, ale i zabiera miejsce w plecaku.

Komputer na pokładzie?

No i jeszcze komputer - w końcu to służbowy wyjazd. W ubiegłym roku przesiadłem się z montażem na gamingowego PC-ta Asusa. Nie ukrywam, że sporo na nim w domu gram (regularnie na przykład w PUBG), natomiast do wyjazdów się nie nadaje - 15 cali to za dużo, ładowarka też swoje waży. Oczywiście jeśli wiem, że to targi i trzeba będzie montować - czasem ze mną jeździ, ale w samolocie nie jest zbyt wygodny. Dlatego zawsze wygrywa mój wysłużony rMBP13 - a i przy prostszych montażach, gdzie czas renderu nie jest tak ważny, daje sobie radę i na FCPX, i na Adobe Premiere Pro CC (w drugim przypadku ledwo). Natomiast rozmiar, waga, wygoda pisania i obsługi - do tekstów idealny, w dodatku na tyle poręczny, że da się go bez problemu używać siedząc wygodnie (lub mniej wygodnie) na siedzeniu samolotu.

Reklama

Opaska MiBan2

Kilka tygodni temu, po testach czterech opasek fitness, zdecydowałem się na zakup MiBan2. Tania, fajna, lekka, długo trzyma na baterii. Polubiłem mierzenie kroków - niby nic nie znaczy, jednak kiedy pojawiają się na przykład targi, fajnie widzieć na niej czterocyfrowe wyniki i samemu dla siebie mieć dowód na to, że to produktywny wyjazd.

Reklama

Powiecie, że długi lot samolotem to dobry czas żeby odpocząć, porobić tak zwane “nic”, odespać wcześniejsze dni. Kiedy jednak wychodzi tyle dobrych płyt, filmów, seriali, gier czy książek - lubię wykorzystywać każdą chwilę na łapanie swoich hobby. I fajnie, że dziś można bez problemu kupić gadżety, które nie tylko umilają nudną podróż (umówmy się, nie ma nic nudniejszego niż długi lot samolotem), ale i pozwalają w tym czasie nadrobić zaległości, które pojawiły się w natłoku codziennych zajęć.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama