Nowoczesne, wysokorozwinięte społeczeństwo nie odznacza się tylko tym, że korzysta masowo z komputerów, na jedną osobę przypada minimum jeden telefon,...
Moi sąsiedzi nie potrafią podzielić śmieci na dwie grupy. Japończycy dzielą je na ponad trzydzieści
Nowoczesne, wysokorozwinięte społeczeństwo nie odznacza się tylko tym, że korzysta masowo z komputerów, na jedną osobę przypada minimum jeden telefon, Internet jest szybki, a dom inteligentny (smart). Taka społeczność powinna też być czysta. Mam tu na myśli niską produkcję śmieci, zwłaszcza tych bardzo szkodliwych. Nowoczesne społeczeństwo jest eko, przy czym nie ma to być posunięte do granic absurdu. Chodzi po prostu o to, by sensownie gospodarować surowcami i odpadami. Bo miło jest żyć w zinformatyzowanej, ale przy tym czystej i niezdegradowanej przestrzeni. Pewna japońska miejscowość jest przykładem na to, że ten cel nie musi być mrzonką.
Śmieci coraz częściej pojawiają się w branżowych tekstach, na które trafiam. W różnych kontekstach. Jedne dotyczą firm, które rozwijając ideę inteligentnych miast tworzą systemy do zarządzania śmietnikami, śmieciarkami i wysypiskami. Inne odnoszą się do nowych form utylizacji odpadów. Są i takie, z których można się dowiedzieć, iż elektrośmieci stają się dla nas poważnym problemem. Przez wszystkie przewija się ten sam motyw: od śmieci nie uciekniemy. Jak byśmy się nie starali, to będziemy je produkować i trzeba o tym pamiętać. Zwłaszcza, że będzie przybywać ludzi na Ziemi, wzrośnie poziom urbanizacji, a to przełoży się na produkcję odpadów. Jeśli zbagatelizujemy problem, to może i stworzymy komputery kwantowe, zbudujemy miasto na Marsie, doczekamy się inteligentnych robotów, ale jednocześnie utoniemy w śmieciach.
Zastanawiam się nad tą kwestią, gdy wyrzucam swoje śmieci. W "podstawowym" śmietniku są dwa rodzaje kontenerów: wszystko i bio. Niestety, nierzadko w bio ląduje wszystko. Dochodzę czasem do wniosku, że sąsiedzi mają problem z czytaniem. Albo z myśleniem. Podobne wątpliwości nachodzą mnie, gdy wyruszam raz na jakiś czas do kontenerów papier, szkło, plastik - tam też jest czasem ostro namieszane. Jeśli komuś nie mieściły się już plastikowe butelki w dedykowanym koszu, wrzucał je do pojemnika na szkło. No bo jaka może być między nimi różnica - przecież w obu znajdował się płyn...
Od kilku godzin wyobrażam sobie, że taki delikwent z mojego bloku czy osiedla (podkreślam, że to może być jedna osoba, ale psuje ona starania wszystkich) trafia do japońskiego miasteczka Kamikatsu. Pewnie byłby w szoku. Możliwe, że sam byłbym w szoku, bo segregację śmieci wniesiono tam na zupełnie nowy poziom. Kategorii, którym przyporządkowuje się dany odpad naliczymy tam ponad trzydzieści. Gdy przed dekadą odwiedziłem rodzinę segregującą śmieci na jakieś 6-8 typów byłem pod wrażeniem i łapałem się za głowę. W japońskim miasteczku pewnie przecierałbym oczy ze zdumienia.
Czy taka segregacja jest wyzwaniem? Z pewnością. Podejrzewam, że nawet ludziom segregującym wcześniej śmieci trudno się przestawić na tak dokładne ich dzielenie. Ale z czasem można się ponoć przyzwyczaić, wchodzi to w nawyk. Wierzę. Członkowie społeczności segregują śmieci we własnym zakresie, ale czuwają też nad tym wykwalifikowani pracownicy - pilnują, by w punkcie przyjmowania odpadów panował ład, informują, co i gdzie powinno trafić. Ale na tym nie koniec: część śmieci jest szybko przerabiana. Stare meble czy urządzenia, które nadal działają trafiają do magazynu, w którym ktoś może je przejąć. Panuje tam handel wymienny. A ze starych ubrań szyje się nowe rzeczy - np. zabawki. Organiczne odpady służą natomiast za kompost.
Efekt jest taki, że recyclingowi podlega dzisiaj 80% produkowanych tam śmieci. Do końca dekady przerabianych może być 100% odpadów. Nim zaczęto wprowadzać zmiany, śmieci z miasteczka spalano. To było nie tylko bardziej szkodliwe, ale też droższe. Tak przynajmniej twierdzą osoby odpowiedzialne za ten projekt. Zakładam, że nie oszukują, pewnie łatwo można to sprawdzić. A media, urzędnicy i mieszkańcy innych miejscowości będą się teraz przyglądać Kamikatsu i analizować funkcjonujący u nich system utylizacji śmieci. Niektórzy będą pewnie chcieli go rozprzestrzenić.
Nie zamierzam krzyczeć wow, ale to jest dobre, zróbmy to u nas! Biorę pod uwagę, że eksperyment prowadzony jest w niewielkiej miejscowości, gdzie łatwiej przekonać całą społeczność i zainicjować takie zmiany. Wprowadzenie takiego systemu w większym mieście, nawet japońskim, mogłoby już przynieść gorsze rezultaty, pewnie pojawiłoby się sporo problemów (ale na dłuższą metę i tak mogłoby się okazać, że to ma sens i jest wykonalne). Zastanawiam się też czy np. mycie śmieci przed ich wyrzuceniem jest ekologicznie uzasadnione? Nie twierdzę, że w każdej dzielnicy czy na każdej ulicy powinien zaraz powstać punkt, w którym wymieniano by się starymi meblami, a ze swetrów robiono by pluszaki (chociaż to mogłoby się ludziom spodobać). Mimo to...
Mimo to, chciałbym, by moi sąsiedzi przestali robić to, o czym pisałem wcześniej. Chciałbym, żeby ludzie przestali wywozić śmieci do lasu i nie wyrzucali ich na plaży, o czym pisałem kilka miesięcy temu. Chciałbym, żeby papierki i niedopałki trafiały do koszy, a nie obok nich. Nie musimy od razu wprowadzać tak ostrych zmian, jak mieszkańcy japońskiego miasteczka. Ale przydałby się społeczny ostracyzm dla ludzi, którzy dzisiaj totalnie lekceważą kwestie utylizacji śmieci i szkodzą wszystkim.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu