Kilka miesięcy temu, podczas targów CES w Las Vegas, miałem okazję pobawić się chwilę smartfonem marki Kodak. Co wtedy najbardziej przykuło moją uwagę...
Kilka miesięcy temu, podczas targów CES w Las Vegas, miałem okazję pobawić się chwilę smartfonem marki Kodak. Co wtedy najbardziej przykuło moją uwagę? Logo. Podejrzewam, że wiele osób zatrzymało się przy tym stoisku tylko przez sentyment dla legendarnej marki. Sam smartfon szału nie robił. I raczej nie zrobi - trafia do sprzedaży w Europie, ale w sukces nie wierzy pewnie nawet producent.
Człowiek z Kodaka, z którym rozmawiałem podczas targów, nie ukrywał, że firma liczy przede wszystkim na siłę swojej marki - nie mają technologii czy funkcji wyróżniających produkty na rynku, to zwyczajny sprzęt, jaki może wyprodukować każda chińska albo indyjska manufaktura. Te ostatnie nie posiadają jednak długiej historii oraz estymy, jaką może się pochwalić Kodak. Dlatego niezorientowany klient wybierze smartfon słynnego gracza z rynku foto. Wybierze? Wątpię.
Losów modelu IM5, o którym mowa, nie śledziłem pilnie, dzisiaj do niego wracam, ponieważ branżowe media donoszą, że sprzęt trafił do sprzedaży w Holandii, powinien się też pojawić w innych krajach. Długo to trwało, wcześniej wspominano chyba, że model pojawi się w sklepach w marcu-kwietniu. Obsuwa to minus, ale do przełknięcia. O ile oczywiście producent ma do zaoferowania coś naprawdę dobrego i w atrakcyjnej cenie - w takim przypadku można czekać. Problem polega na tym, że u Kodaka brak takiego magnesu.
Sprzęt posiada 5-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 1280x720 pikseli, procesor Mediatek MT6592 o taktowaniu 1,7 GHz, 1 GB pamięci operacyjnej. Do tego 8 GB pamięci wewnętrznej, które można rozbudować z pomocą karty microSD o kolejne 32 GB, bateria o pojemności 2100 mAh, aparat 13 Mpix. Ten ostatni ma być mocniejszym elementem, bo logo Kodak zobowiązuje, ale nie spodziewałbym się fajerwerków - inni producenci też skupiają się na tym module, poświęcają mu znacznie więcej uwagi (i środków) niż Kodak. Sprzęt współpracuje z Androidem w wersji KitKat i kosztuje... 280 euro. Tanio nie jest. Za te pieniądze można dzisiaj znaleźć coś zdecydowanie lepszego. Bez logo Kodaka, ale klienci chyba to przeżyją.
Model IM5 to doskonały dowód, iż za smartfonowy biznes nie powinien zabierać się każdy. Ten sprzęt nie będzie się sprzedawał, zwłaszcza w takiej cenie, tylko dlatego, że ma na sobie logo Kodaka. Jeśli ktoś już kupuje urządzenie ze względu na logo producenta, to w segmencie mobilnym jest kilka brandów pozycjonowanych wyżej niż Kodak. Firma dołoży do tego biznesu, w optymistycznym scenariuszu zarobi niewiele. Tymczasem z podobną strategią na rynku mobilnym pojawiają się kolejni gracze, którzy myślą, że rozpoznawalna marka pozwoli im zarobić na smartfonach. Może niektórym ta sztuka się uda. Spory odsetek odejdzie jednak z kwitkiem i bólem głowy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu