Drodzy Państwo, nadchodzi dramat. Wszystko odbędzie się w jednym akcie. Wreszcie zdamy sobie sprawę z tego, że do sterowania losami naszych krajów doszło pokolenie, które jest absolutnie bezrefleksyjne w kontekście materiałów znajdowanych w internecie. Będą to ludzie, którzy nie są w stanie odróżnić fikcji od faktu. Z takim ładunkiem umiejętności wejdą w posiadanie praw wyborczych.
Dane pochodzące z Wielkiej Brytanii to właściwie kontynuacja innego badania - w tym samym kraju badacze doszli do wniosku, że młodzi ludzie nie odróżniają treści sponsorowanych w Google od tych, które stanowią "organiczny wynik wyszukiwania". Co za tym idzie, nastrojami bardzo młodych osób można swobodnie sterować, umieszczając w reklamach konkretne materiały. Wygląda jednak na to, że sytuacja jest jeszcze gorsza niż nam się wydawało: 98% dzieci w Wielkiej Brytanii nie ma kompetencji ku temu, aby odróżniać "fake news" od prawdy. A to już jest naprawdę niebezpieczna sytuacja. I zakładam, że w innych krajach jest bardzo podobnie.
Czytaj również: Młodzi wyznaczają trendy, starsi ich nie pojmują
Najgorsze jest to, że mamy przecież do czynienia z osobami, które zdają się być "cyfrowymi tubylcami", młodzi ludzie wręcz rodzą się w otoczeniu mediów cyfrowych i chętnie z nich korzystają. Tyle, że dla nich, wszystko to, co znajduje się w internecie stanowi wyrocznię - coś, czego się absolutnie nie weryfikuje (bo i po co?). Biorąc pod uwagę to, że już teraz wybory można wygrać zręcznie majstrując przy społeczeństwach (Hej, Rosjanie! Wiemy, co zrobiliście w trakcie wyborów prezydenckich w USA...) - nawet namaszczając wygodniejszego dla nas kandydata w konkretnym państwie. Zastanawiam się czasem, czy to, co obecnie dzieje się w kraju nie jest aby inspirowane przez jakiś kraj z zewnątrz. O tym, że rosyjskie trolle działały w Polsce - wiemy. Ale czy można mówić o jednoznacznym ich wpływie na wyniki wyborów - którychkolwiek w ciągu ostatnich 5 lat?
Kto by się prawdą przejmował?
Czym jest prawda? To taki sposób przedstawienia pewnego stanu rzeczy, który idealnie pokrywa się z faktami lub aktualnym statusem sprawy - bez wypaczeń, niedomówień i nadinterpretacji. Niestety, środowisko medialne bardzo często samo tworzy "nieistniejące fakty", albo robią to pewne grupy interesów. Wyobraźcie sobie teraz, że grupa tych młodych osób, które już teraz nie są w stanie odróżniać prawdy od fikcji, przystępuje do konsumpcji treści i na tej podstawie kreuje swoje poglądy. W sumie, nie trzeba daleko szukać. Cyfrowi migranci, którymi są przede wszystkim starsze pokolenia w Polsce również mają trudności z tym, by odróżnić prawdziwe i fałszywe przekazy w mediach. I niestety, również na tej podstawie kreują swoje postawy. To zaś bardzo dogodna sytuacja dla wszystkich tych, którzy z prawdy jawnie robią prostytutki.
Czyżby dochodziło do "wtórnego analfabetyzmu"? Nie, przecież ci ludzie są w stanie czytać. Ale, być może z powodu przyzwyczajeń, a może z powodu braku wiedzy na temat dezinformacji, są podatni na działanie fałszywych przekazów (bo nie są w stanie ich weryfikować). Zmienił się konsument mediów, zmieniły się i same media. Dzisiaj potrzebujemy mieć wszystko "natychmiast" i najlepiej w możliwie najmniej zobowiązującej formule. Mało kto czyta dzisiaj dłuższe teksty w internecie. Jestem pewien, że mało kto czyta tak długie jak ten. Dlatego między innymi w portalach horyzontalnych od jakiegoś czasu stosuje się tzw. "skróty" artykułów - w punktach. 3, 4 punkty na temat najważniejszych faktów. Kto bardzo się spieszy, ten w pigułce otrzymuje wszystko to, co wiedzieć powinien po przeczytaniu materiału.
Przykre jest to, że ludzie tak bardzo bezrefleksyjnie podchodzą do materiałów w mediach i nie spełniają funkcji "ostatniego bastionu" prawdy. Ale z drugiej strony, zmiana w mediach powoduje, że nawet dziennikarze bardzo często nie weryfikują źródeł. Bo po co? Liczy się czas dodania publikacji, a nie jej ładunek merytoryczny.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu