Jest to gościnny wpis Grzegorza Płóciniaka, autora bloga RoxWeb.pl. W mediach często można znaleźć opinie, że prywatność w XI wieku nie istnieje, a...
W mediach często można znaleźć opinie, że prywatność w XI wieku nie istnieje, a młodym ludziom na niej nie zależy. Badanie przeprowadzone przez Danah Boyd i Eszter Hargittai, podważa przynajmniej to drugie założenie. Przeprowadzone zostało w 2009 r. i ponownie w 2010 r. na ponad tysiącu studentów w wieku 18-19 lat z Uniwersytetu Illinois. Polegało na wypełnieniu papierowego kwestionariusza, który dotyczył tematów związanych z ustawieniami prywatności w Facebooku.
Przez jeden rok liczba osób korzystających z Facebooka spadła (z 10% do 9%), podobnie jak liczba osób, które z tego serwisu nigdy nie korzystała (z 9% do 6%). Liczba osób, które korzystały z Facebooka, ale skasowały konto utrzymała się na stałym poziomie 4%. Najważniejszą rzeczą w tym badaniu było to, jak często te osoby eksperymentowały z ustawieniami prywatności oraz na ile byli pewni tego, że zmiany przyniosą pożądany efekt.
Jak się okazuje - większość odpytanych użytkowników przejmuje się prywatnością i eksperymentowali z tymi ustawieniami. Byli ponadto pewni, że zrobią to efektywnie, a co jeszcze bardziej istotne - liczba tych osób z roku 2009 na rok 2010 zwiększyła się. Badanie wykazało też, że nie ma znaczących różnic w podejściu do tego tematu między mężczyznami i kobietami. Tak więc kwestia braku ochrony prywatności przez młodych ludzi została obalona. A jak to ogólnie wygląda w XI wieku?
Wiemy już, że statystyczny młody człowiek, kliknie przy określonych polach "tylko dla znajomych" w swoich ustawieniach na Facebooku. Problem polega na tym, że jakaś koleżanka (załóżmy Krysia z pracy) kliknie "udostępnij" i automatycznie cała nasza ściśle tajna wiadomość zostaje upubliczniona. A Krysia, winna całej sytuacji prawdopodobnie w ogóle nie zdaje sobie z tego sprawy. Oczywiście dobrze, jeśli to zrobi znajoma nam osoba, ale możemy zadać sobie pytanie: ile ludzi z naszej listy znajomych faktycznie znamy? Może się okazać, że zabezpieczając nasz profil i tak pozbawiamy się (może czasem nieświadomie) prywatności.
W takiej sytuacji już zdecydowanie lepiej gdyby wszystko, ale to absolutnie wszystko było dostępne publicznie. Natomiast przy dodawaniu prywatnych zdjęć z wakacji, każdy powinien widzieć wielki napisać "obserwujemy cię" zilustrowany sugestywnym obrazkiem. Może wtedy wiele osób zastanowiłoby się co właściwie publikują w sieci, a mit o anonimowości w sieci odszedłby w niepamięć.
Fragmenty tekstu autorstwa Marcina Kosedowskiego na licencji CC
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu