Biznes

Młode korporacje potrzebują pomocy polityków. Jak ich przekonać? Pieniędzmi...

Maciej Sikorski
Młode korporacje potrzebują pomocy polityków. Jak ich przekonać? Pieniędzmi...
Reklama

Pieniądze mogą być mocnym argumentem w dyskusjach dotyczących przeróżnych spraw. Nie napiszę "wszystkich", ale sporą część problemów i sporów można rozwiązać odwołując się do kwestii finansów. Tak postanowili zrobić decydenci Airbnb. Firma funkcjonująca w ramach tzw. ekonomii współdzielenia nie może powiedzieć, że biznes rozwija się bez przeszkód i kłopotów. Walka z nią nie jest tak medialna i spektakularna, jak zmagania z Uberem, lecz droga na szczyt i tak nie jest usłana różami. Amerykanie postanowili ułatwić sobie zadanie i wysłali komunikat do polityków oraz urzędników. Mówią w nim o pieniądzach. Dużych pieniądzach...

Pewnie słyszeliście, przynajmniej raz, o sporze na linii taksówkarze - Uber. To nie jest sprawa, która dzieje się gdzieś tam, za Oceanem i nie dotyczy polskiego rynku. Taksówkarze w polskich miastach protestują przeciw funkcjonowaniu Ubera, amerykańska korporacja niewiele sobie z tego robi i dość prężnie rozwija się nad Wisłą. Nasz kraj nie jest odosobniony, gdy mowa o tym sporze, do podobnych, czasem nawet mocniejszych "przepychanek" dochodzi też w innych państwach. I w innych branżach, bo Uber jest jedynie przykładem szerszych zmian.

Reklama


Rozwój tzw. ekonomii współdzielenia może poważnie namieszać na rynku i przebudować go na wielką skalę. Co kilka dni czytam o "Uberze w branży X", gdzie X potrafi być bardzo różne. To nie tylko transport, ale też edukacja, usługi hydraulików, tworzenie ubrań, gotowanie, noclegi. W jednych branżach to dopiero raczkuje, w innych zdążyło się już poważnie rozwinąć. W tym drugim przypadku dobrym przykładem jest Airbnb, czyli serwis łączący osoby poszukujące miejsca do noclegu, zatrzymania się, czasem dłuższego pobytu, z ludźmi, którzy takim miejscem dysponują. Zdecydowana większość z Was pewnie zna tę firmę.

Taksówkarze walczą z Uberem, a hotelarze z Airbnb. Też tłumaczą, że to nieuczciwa konkurencja, która nie musi ponosić wielu kosztów, dzięki temu jest w stanie zaoferować lepszą ofertę. Branża przekonuje przy tym, że serwis nie działa wyłącznie w oparciu o wynajmujących, którzy raz na jakiś czas przenocują jedną osobę i w ten sposób podreperują domowy budżet - Airbnb zaczęli wykorzystywać przedsiebiorcy, którzy z pomocą serwisu chcą uniknąć niektórych opłat. To po prostu nieuczciwa konkurencja. Przez nią tracą ci uczciwi, traci też miasto/państwo. Ten ostatni argument sprawia, że stara branża znajduje sojusznika w politykach czy urzędnikach podejmując walkę z przedstawicielami nowego biznesu.


Zdobycie wsparcia we wspomnianej grupie mogłoby sprawić, że nowa konkurencja miałaby spore problemy. Trudno jest się rozwijać, gdy ów rozwój koliduje z prawem. Rozwiązanie? Przeciągnąć tych ludzi na swoją stronę. Jak to zrobić? Używając argumentu, o którym wspomniałem we wstępie: pieniędzy. Ale spokojnie, nie mam tu na myśli łapówek. Airbnb postanowiło odwołać się do korzyści, jakie miasta mogą odnieść, gdy zaczną współpracować z serwisem. Pojawił się krótki raport, w którym firma wskazuje na wpływy z podatków, jakie mogą zasilić kasy poszczególnych miejscowości. O ile zaczną one patrzeć przychylnym okiem na serwis i skonstruują przepisy tak, by ułatwić Airbnb funkcjonowanie. Sprytnie, bardzo sprytnie.

Napisanie, że Airbnb może wpłacić do miejskiej kasy "jakieś pieniądze" albo, że współpraca "może przynieść korzyści" to dość luźna obietnica. Ale gdy pojawia się konkretna suma w konkretnym przedziale czasowym, sprawa zaczyna przyciągać uwagę. Władze Los Angeles, Amsterdamu, Paryża czy Warszawy mogą przeczytać, że ten biznes pozwoli zarobić tyle i tyle. Mowa o milionach dolarów. Dziesiątkach milionów w ciągu dekady. Miliardach dolarów, które może zarobić kilkadziesiąt miast w ciągu najbliższych dziesięciu lat. To pobudza wyobraźnię.


Reklama

Konkurencja straciłaby ważny argument ("bo oni nie płacą podatków"), miałaby jeszcze większy problem. Pytanie, jak daleko posuną się politycy i urzędnicy w upraszczaniu przepisów i ułatwianiu biznesom wpisującym się w ekonomię współdzielenia funkcjonowania? Mogą dojść do wniosku, że jeśli będą z tym biznesem walczyć, to stracą: i tak się go nie pozbędą, a ominie ich szeroki strumień pieniędzy. Lepiej zatem podjąć współpracę i mieć z tego jakiś zysk. Namacalny. Pieniądze, za które można zbudować szkołę i wyremontować drogi. firma obiecuje te pieniądze i to już teraz. Wystarczy jej pomóc...

Airbnb zarzuciło przynętę, teraz będzie czekać. Ciekawe, czy dopną swego. I jak to wpłynie na rynek? Warto pamiętać, że zbliżają się wybory prezydenckie w USA, a temat eunomii współdzielenia jest w kampanii poruszany...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama