Biznes

Japońska legenda trafi w chińskie ręce? Dla wielu osób to byłby szok

Maciej Sikorski
Japońska legenda trafi w chińskie ręce? Dla wielu osób to byłby szok
Reklama

Sharp. Pewnie każdy z Was przynajmniej raz słyszał o tej marce. Nie przesadzałem pisząc w tytule, że to legenda - korporacja z ponad 100-letnią histor...

Sharp. Pewnie każdy z Was przynajmniej raz słyszał o tej marce. Nie przesadzałem pisząc w tytule, że to legenda - korporacja z ponad 100-letnią historią opracowała sporo technologii i produktów, które były stosowane na całym świecie. To jeden z japońskich gigantów współtworzących potęgę sektora nowych tech technologii w poprzednich dekadach. Niestety dla Sharpa, o jego potędze można już mówić i pisać głównie w czasie przeszłym. Firma zmaga się z całym pakietem problemów, jej sytuacja nie poprawia się, a to zmusza gracza do szukania pomocy. Korporacją chętną do ratowania tego biznesu jest tajwański Foxconn.

Reklama

Na temat problemów Sharpa czytam i piszę od kilku lat. Pożyczki, straty, poszukiwania inwestora, zwolnienia, rezygnowanie z mniej perspektywicznych kierunków rozwoju... Raz na jakiś czas trafiała się pozytywna informacja dotycząca nowego produktu (innowacyjnego) lub świeżego pomysłu, ciekawej technologii. Jedak te doniesienia ginęły wśród wiadomości tego typu:

Ten znany japoński producent sprzętu elektronicznego sięgnął po nietypowy sposób na ratowanie swojej sytuacji finansowej - pisze "Financial Times". Do tej pory Sharp zwolnił tysiące pracowników, a tym którym udało się zachować pracę, obciął wynagrodzenie. Teraz w Japonii, koncern zachęca załogę do kupowania swoich produktów. Sharp podkreśla, że jest to wyłącznie dobrowolna inicjatywa. Lokalne media dotarły jednak do konkretnych zaleceń.[źródło]

Przyznam, że gdy wypłynąła ta informacja, sporo się nad nią zastanawiałem: czy wolno, czy to ma sens, czy pomoże itd. Na krótką metę i w niewielkim stopniu pewnie jest to pomocne, ale ile telewizorów czy lodówek może kupić załoga? Jeżeli nie będzie masowego, globalnego klienta, to firma nie ma szans utrzymać się w biznesie. A o tego coraz trudniej, bo naciska konkurencja z Korei Południowej i Chin. Nie tylko Sharp ma ten problem.

Przez chwilę było cicho, ale na temat producenta znowu robi się głośno. WSJ powołując się na osoby dobrze zaznajomione z tematem, pisze, że przejęciem Sharpa zainteresowany jest Foxconn (Hon Hai Precision Industry Co.). To firma wytwarzająca sprzęt na zlecenie wielu globalnych marek, jej najbardziej znanym partnerem jest Apple. Podejrzewam, że znacie tego giganta. Korporacja ponoć wykłada na stół spore pieniądze (Sharp nie jest dzisiaj firmą wartą grube miliardy dolarów), zobowiązuje się do spłacenia długów japońskiej korporacji. A do tej ostatniej niedługo ponoć zgłoszą się wierzyciele i trzeba będzie spłacić przynajmniej część zobowiązań, więc decyzji i konkretnych działań nie można przeciągać w czasie w nieskończoność.

Czy te doniesienia są wiarygodne? Foxconn był już w przeszłości zainteresowany udziałami w Sharpie. Teraz, gdy cena papierów wartościowych firmy spada, a na jej gardle pojawia się nóż, opcja przejęcia staje się bardziej prawdopodobna. Po co Chińczykom w Tajwanu ta firma? Bo warto mieć pod swoimi skrzydłami producenta ekranów dobrej jakości, firmę z bogatym portfolio patentowym, doświadczoną załogą, odpowiednimi mocami produkcyjnymi, laboratoriami opracowującymi nowe rozwiązania. Dzięki temu oferta Foxconnu stałaby się jeszcze bardziej atrakcyjna. W ten sposób można do siebie jeszcze bardziej przywiązać partnerów.


Dobre rozwiązanie dla obu stron? Sharpowi potrzebne jest wsparcie, ale firma liczy pewnie na to, że przyjdzie ono z rodzimego rynku. WSJ pisze, że korporacja prowadzi rozmowy z Innovation Network Corporation of Japan, czyli funduszem inwestycyjnym stanowiącym miks państwa i prywatnych firm. On też mógłby przejąć Sharpa, ale oferta tego podmiotu jest ponoć znacznie niższa. Rozwiązanie ma jednak swoje plusy: ważna firma nie trafi w obce ręce. To ma znaczenie nie tylko gospodarcze i strategiczne, ale też polityczne oraz wizerunkowe. Japonia straciła pozycję drugiej najsilniejszej gospodarki świata na rzecz Chin, teraz miałaby oddawać w ręce Państwa Środka swoje "klejnoty"?

Reklama

To rozsierdziłoby część polityków w Kraju Kwitnącej Wiśni, pewnie też sporą część społeczeństwa. Stosunki między tymi państwami są skomplikowane i trudno tu mówić i wpieraniu się czy przyjaznej współpracy. I to się raczej nie zmieni. Prawda jest jednak taka, że japońskie firmy pomogły Chińczykom dojść tam, gdzie dzisiaj są (oczywiście czerpiąc z tego poważne korzyści - tania siła robocza pozwalała zwiększać zyski), więc w Kraju Kwitnącej Wiśni powinni sobie zadać pytanie czy było warto...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama