Zdarzają się takie produkty oraz usługi lub przynajmniej ich projekty, na które reaguje się myślą/okrzykiem „chcę to!” I to zaraz, teraz, już. Podejrz...
Zdarzają się takie produkty oraz usługi lub przynajmniej ich projekty, na które reaguje się myślą/okrzykiem „chcę to!” I to zaraz, teraz, już. Podejrzewam, że każdy przynajmniej raz przeżył coś takiego. Dzisiaj sam krzyknąłem "wow", gdy zapoznałem się z pomysłem nowej, mobilnej drukarki: Mini Mobile Robotic Printer – drukarka i robot w jednym. Nieźle wygląda, twórcy mają ciekawy pomysł, nic tylko czekać na realizację. Po wyrażeniu aprobaty zacząłem się jednak zastanawiać nad sensem tego sprzętu i doszedłem do wniosku, że… go brakuje.
Przywołany we wstępie projekt wywołał mój entuzjazm, ale od razu zaznaczę, że nie euforię – z uznaniem pokiwałem głową i stwierdziłem, że bardzo chciałbym się pobawić, ale jednocześnie nie przeszło mi przez myśl, iż muszę to mieć. Bo nie muszę i w tym przypadku racjonalne podejście zwyciężyło. Nadal byłem jednak pełen podziwu dla zespołu, który tworzy Mini Mobile Robotic Printer, a ostatnio zbiera na niego fundusze za pośrednictwem Kickstartera. Przejdę jednak do szczegółów. Albo przynajmniej zarysu pomysłu – na szczegóły przyjdzie czas, gdy projekt doczeka się realizacji. Do tego czasu sporo może się zmienić…
Twórcy drukarki (za pomysłem stoi firma Zuta Labs) wyszli z założenia, że skoro przybywa nam mobilnych gadżetów i nie jesteśmy już przykuci do biurka w domu czy w pracy, powinniśmy stać się także wolni od ostatniego łańcucha: drukarki. Bo co z tego, że tekst można napisać w parku, że projekt graficzny można przygotować w kawiarni, skoro potem i tak trzeba szukać drukarki, by pracę przelać na papier. Robot rozwiązuje ten problem: kończysz pracę, wyciągasz z plecaka/torby małą drukarkę i papier, urządzenie robi swoje, zadanie skończone. Nie trzeba wracać do biura albo szukać punktu ksero czy kafejki internetowej, w których można skorzystać z drukarki.
Mała drukarka nie przepuszcza papieru przez swoje czeluści, jak odbywa się to w tradycyjnym sprzęcie, lecz jeździ po kartce (dosłownie - sprzęt posiada kółka i przypomina trochę myszkę kulkową) i zostawia na niej tusz. Tym samym rozwiązanie różni się od tego, jakie proponują producenci innych kieszonkowych drukarek. W tym przypadku doszło nie tylko do miniaturyzacji produktu, ale też do zastosowania nowego procesu druku. Przemieszczanie staje się możliwe (mowa zarówno o przenoszeniu drukarki, jak i jej pracy) za sprawą kompaktowych rozmiarów: 10 cm wysokości, niecałe 12 szerokości, waga 300 g (podobno sprzęt ma być nadal miniaturyzowany). Do kieszeni raczej się tego nie wsadzi, ale w plecaku/większej torebce/walizce nie powinno sprawiać większych problemów.
Drukarka komunikuje się z komputerem/tabletem/smartfonem za pośrednictwem modułu Bluetooth (sprzęt ma być kompatybilny z systemami Android, iOS, Mac OS X, Windows oraz Linux), ładowanie odbywa się za pośrednictwem portu USB (urządzenie posiada baterię, która powinna umożliwiać godzinę pracy. Trochę mało, a jej ładowanie trwa trzy godziny). Póki co twórcom udało się stworzyć prototyp drukujący jedynie w kolorze czarnym i podobno nie jest to najwyższa jakość, ale z czasem ma być zwiększana rozdzielczość, sprzęt doczeka się także tonerów z innymi kolorami. O wydajności nie ma sensu pisać, bo do finiszu prac droga daleka.
Jest film, są grafiki, można sobie mniej więcej wyobrazić zamysł twórców. Ja tak zrobiłem i stwierdziłem, że taka drukareczka powinna naprawdę ciekawie wyglądać podczas pracy. Wiele osób nie tylko pomyślało podobnie, ale dało się uwieść temu pomysłowi – twórcy chcieli zebrać na realizację projektu 400 tys. dolarów i już mają ponad 350 tys. A do końca zbiórki jeszcze kilka tygodni. Podejrzewam więc, że uda im się zebrać całą kwotę i użytkownicy serwisu jeszcze coś do tego dorzucą. Czyli jest wiara w produkt. Może nawet popyt na taki sprzęt. Mimo dużego entuzjazmu (i szczodrości) wspierających jakoś nie mogę się do tego projektu przekonać.
Po pierwszym "wow" zacząłem się zastanawiać, czy taki produkt faktycznie jest potrzebny? Wspominałem wcześniej o uzależnieniu od stacjonarnych drukarek i jestem przekonany, że jeszcze długo będziemy z nich korzystać, ale jednocześnie nie sposób nie zauważyć, iż coraz więcej materiałów dostarczamy sobie w formie cyfrowej. Raz na jakiś czas staję się użytkownikiem drukarki, ale nie jestem od niej jakoś specjalnie uzależniony – ostatni raz w większym wymiarze korzystałem z tego sprzętu lata temu podczas tworzenia pracy magisterskiej. Jasne, że nie mogę mierzyć wszystkich swoją miarą, ale osoby, które korzystają z drukarki równie rzadko co ja, nie kupią prezentowanego mobilnego sprzętu, a "zacięci drukarze" postawią na swoje drogie, lecz jednocześnie znacznie bardziej wydajne stacjonarne maszyny.
Punktów, w których można drukować, wbrew pozorom nie jest mało (przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie) i z ekonomicznego punktu widzenia to dość rozsądne rozwiązanie dla osób, które drukują rzadko. Takie usługi znajdziemy na dworcach, w galeriach handlowych, bibliotekach, punktach ksero, sklepach papierniczych, czy lokalach, w których realizuje się spory pakiet usług (kiedyś drukowałem w klitce służącej m.in. za punkt dorabiania kluczy). Nie twierdzę, że dostępną drukarkę znajdziemy w każdej bibliotece i sklepie, ale czasem wystarczy się dobrze zastanowić/rozejrzeć.
Robot - drukarka zapewne nie będzie zbyt wydajnym sprzętem, jego największym atutem jest mobilność, a nie niskie koszty użytkowania. Rodzi się jednak pytanie o jakość mobilnego drukowania. Jestem bardzo ciekaw, czy sprzęt będzie nanosił odpowiednio tusz na kartkę i nie zrobi tego np. krzywo? Co z tego, że ktoś będzie mógł wydrukować projekt pozostając przy kawiarnianym stoliku, jeśli ów projekt będzie na kartce wyglądał źle, mało profesjonalnie i odstraszająco. Przecież pokazanie takiego produktu pracodawcy/wykładowcy/klientowi mija się z celem.
Przyznam, iż nie potrafię sobie wyobrazić drukowanie 50-stronicowego dokumentu z pomocą takiego gadżetu. Nawet kilka kartek może stanowić problem (ciekawe, czy na każdej inaczej zostaną ustawione marginesy?). Na dobrą sprawę znajduję jedno zastosowanie dla tego sprzetu. No może dwa. To drugie to naprawdę wieli pospiech i drukowanie czegoś w podróży. Chociaż to może być uciążliwe. Głównego zastosowania dopatrywałbym się w drukowaniu na arkuszach sporych rozmiarów. Trudno mówić mi o ekonomicznym aspekcie takiego rozwiązania, ale jestem w stanie wyobrazić sobie mini drukarkę jeżdżącą po większej powierzchni i tworzącą grafikę sporych rozmiarów. Tu jednak pojawia się kwestia pojemności kartridża oraz akumulatora...
Sprzęt ma trafić na rynek na początku przyszłego roku i nie ukrywam, że czekam na jego testy i pokazy sprawności. Jednocześnie jestem przekonany, że nie kupię tego produktu, chociaż sama wizja zrobiła na mnie spore wrażenie. Przynajmniej początkowo. Mini Mobile Robotic Printer stanowi przykład intrygującego pomysłu, ale odbieranego w kategoriach ciekawostki, a nie sprzętu, który mógłby zrobić furorę na rynku. Co ciekawe, pomysłów z tej kategorii ostatnio przybywa i nie wiem, czy jest to spowodowane szukaniem innowacji na siłę, większymi szansami na zrealizowanie swojego produktu (m.in. za sprawą crowdfundingu), czy też pojawianiem się na rynku kolejnych startupów, które chcą zaistnieć za wszelką cenę…
Źródło informacji oraz grafik: kickstarter.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu