To mnie drażni.

Cycki i żale - codzienna lektura w sieci

Marcin M. Drews

Dziennikarz, pisarz, nauczyciel akademicki, specja...

21

Co się dzieje z polskimi internetami? Coraz ciężej trafić na lekturę, która wolna będzie od szczucia cycem lub wylewania pomyj czy gorzkich żalów. Czy naprawdę w kraju jest tak źle, czy też sterowani jesteśmy zakulisowo przez liderów opinii kręcących własny biznes na naszym podnieceniu lub niezadowo...

Co się dzieje z polskimi internetami? Coraz ciężej trafić na lekturę, która wolna będzie od szczucia cycem lub wylewania pomyj czy gorzkich żalów. Czy naprawdę w kraju jest tak źle, czy też sterowani jesteśmy zakulisowo przez liderów opinii kręcących własny biznes na naszym podnieceniu lub niezadowoleniu?

Mam to szczęście, że nie brakuje mi zainteresowań, ergo łatwo mogę znaleźć w sieci niszowe serwisy, które zaspokoją moją ciekawość. Czytam sporo o astronomii, rynku wynalazków, żeglarstwie, daniach jarskich, literaturze fantastycznej itd. Długo by wymieniać. Niestety, czasem ogarnia mnie chęć, by dowiedzieć się, co się dzieje w kraju i na świecie oraz posmakować publicystyki z pazurem. Wtedy zaglądam na ogólne portale lub analizuję facebookowe powerplaye. I to jest właśnie mój największy błąd - chcąc się napić drinka, wychylam szklankę zatęchłego moczu...

Szczucie cycem

To, że media szczują cycem, nie jest żadną nowością. Włączcie telewizor. Reklama pasty do zębów? Seks. Reklama kawy? Seks. Reklama obornika? Seks... Nie, żebym miał coś przeciwko sztuce kochania (au contraire!), ale - na litość Cthulhu! - mam wrażenie, że rynek reklamy opanowany został bez reszty przez freudystów! Odpalam właśnie w tej chwili pewien słynny portal, by dowiedzieć się, czy wiadomo już coś w sprawie zaginionego boeinga, i co widzę? Takie oto tytuły, oczywiście opatrzone fotografiami:

- Niemoralna propozycja seksownej aktorki
- Żadna kobieta nie przyzna się, że o tym marzy
- Aktorka przyciągnęła uwagę wszystkich. Nic dziwnego...
- Kożuchowska w luźnej kreacji. Przypatrzcie się!
- Grała role biseksualistek i tak ludzie ją widzieli

I tak dalej. Czekam tylko, aż znajdą boeinga i opatrzą materiał zdjęciem pływającego po morzu biustonosza... A może wypłynie jakaś sekstaśma jednej z ofiar? Na tym to dopiero można by zrobić biznes!

To samo dzieje się na łamach portali społecznościowych. A buszuje po nim moje dziecko, więc wybaczcie, ale jestem wrażliwy, bo jakoś nie bawi mnie, że 10-letniej dziewczynce, która po prostu chce pograć w produkcje dla dzieciaków, ktoś wpaja wzorce oparte na szpilkach, pończochach czy wielkich soczystych cyckach wylewających się z przepastnych dekoltów.

Nawet producentom społecznościówek zaufać już nie można, bo ta gałąź rynku nie jest objęta przez system PEGI, więc rysunkowym cycem można machać przed chłopcami, którzy wchodzą w okres dojrzewania i podatni są na tego typu grafiki. Przesadzam? Prędzej czy później traficie na nową polską grę socialową, której grafiki promocyjne Was zadziwią...

Szczucie żalem

To chyba jeszcze gorsze. Od wczoraj polskie internety pękają w szwach od różnej maści gorzkich żalów niedocenianej pisarki, o której jako zdeklarowany bibliofil w życiu nie słyszałem, a która pomstuje na fakt, że mało jej płacą.

Kobieto, masz arcyważny doktorat zrobiony na prestiżowej uczelni - jako wykładowca możesz zarobić spory szmalec! Ale nie, lepiej najpierw rzucić mięsem na Facebooku, potem udzielić paru wywiadów wygłodniałym dziennikarzom, a na końcu walnąć sobie samoj..kę z kartonem w rękach. Taka biedna, taka smutna, taka zdradzona, taka niedoceniona - bo przecież za Jaruzela to aparat państwowy artystów wspierał - szczególnie tych, co pisali wiersze o szczęśliwej Polsce i kwiatkach na pierwszego maja... Tyle przegrać! Wyobrażam sobie teraz schorowanego starca, który tyrał na budowie, ma artretyzm i pylicę płuc, a bierze 400 zł emerytury. Czyta taki wywiad i szlag go trafia na miejscu.

Całkiem niedawno mieliśmy podobna sytuację. Już nie tylko w telewizorni i internetach, ale i w pralce i lodówce człowiek natykał się na straszliwie skrzywdzoną dziennikarkę, która obrzucała mięchem wszystkich za to, że nikt nie chce jej zatrudnić. Poczytałem i nie mogłem się nadziwić, jak słabo pani operuje poprawną polszczyzną. Ale w jej mniemaniu warsztat miała znakomity, tylko wszyscy inni się na nim nie poznali. Dostało się nawet Artowi Kurasińskiemu, który został zwyzywany od, cytuję, "Kutasińskich". A mediom w to mi graj, bo na shitstormach zarabia się przecież najlepiej.

Mam dość

Chromolę taką lekturę. Wracam do swoich niszowych serwisów. Cycki, bardzo fajne, mam w domu, a cudze żale mnie nie interesują.

Za tym wszystkim zawsze stoi ktoś, kogo nie widzimy. Kiedy usiłowałem zdać maturę w pierwszym terminie w 1993 roku, odmówiono mi tej przyjemności, bo najbardziej leniwi nauczyciele z mojej szkoły ogłosili strajk. O większą kasę walczył wtedy na przykład pan z czytelni, który cały dzień nie robił nic, ale uważał, że za to "nic" należy mu się więcej. Kiedy nie wpuszczono nas na teren liceum, w licznym gronie uczniów pojawiły się podstawione osoby - młodzi działacze polityczni, którzy zaczęli namawiać do wsparcia strajku, sugerując, że nie możemy zdać matury z winy takiej a takiej partii politycznej.

Dokładnie to samo mamy dzisiaj i jeśli sądzicie, że to tylko spiskowa teoria, oszukujecie samych siebie. Rynsztok negatywnych informacji zawsze jest sterowany, żeby nie powiedzieć, sponsorowany. Nasila się zawsze przed wyborami lub w innych kluczowych dla polityki momentach. Stoją za tym partyjni liderzy opinii wraz z rzeszą anonimowych wyrobników uprawiających tzw. marketing szeptany. Technika przejęta przez polityków od marketingowców.

Clutter reklamowy, spadek skuteczności i zaufania do klasycznych działań reklamowych powoduje, że marketerzy aktywnie przyglądają się możliwościom, jakie oferują im działania rekomendacyjne, czyli WOMM. W wielu przypadkach ich filarem są konsumenci określani jako liderzy opinii. Liderzy opinii (w publikacjach anglojęzycznych „influentials”) to konsumenci, którzy mają zdecydowanie najsilniejszy wpływ na opinie pozostałych ludzi i kształtują ich preferencje zakupowe. Według dr. Paula Mardsena z London School of Economics zaledwie 10 proc. liderów opinii kształtuje zdanie i wybory pozostałych 90 proc. konsumentów. Z tej perspektywy dotarcie do takich osób staje się dla marketerów i agencji szczególnie kuszące. (źródło)

Przyjrzyjcie się przykładowi wspomnianej pisarki. Ile osób obserwuje ją na Facebooku? Ledwie kilkanaście, o ile dobrze pamiętam. Jakim cudem jej historia w jeden dzień podbiła media, czyniąc temat wątkiem przewodnim dzisiejszych internetów? No właśnie...

Tymczasem za oknem piękna pogoda, więc zachęcam do wyłączenia komputera i spaceru. Świeże powietrze dobrze robi na skołatane nerwy, zatem skorzystam i ja!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

InternetFacebook