Windows

Cóż za ironia. Poprosił Microsoft o pomoc, a ten... zcrackował mu Windowsa

Jakub Szczęsny
Cóż za ironia. Poprosił Microsoft o pomoc, a ten... zcrackował mu Windowsa
Reklama

Wyobraźcie sobie taką sytuację: macie problem z aktywacją Waszej kopii systemu Windows. Kontaktujecie się z pomocą techniczną i absolutnie nic nie działa. Zrezygnowany pracownik ucieka się więc do szatańskiego planu i postanawia skorzystać z... cracka, który omija problem. Wszyscy są zadowoleni? Nie wszyscy. Bo użytkownik, którego to dotyczyło - nie jest.

Z programami takimi jak cracki i rootkity jest ten problem, że nie do końca wiemy, co się w nich znajduje. Kto kiedykolwiek ściągał cokolwiek z torrentów i "piracił" oprogramowanie, ten wie, że wśród niespodzianek wewnątrz tego typu "obejść" mogą się znajdować pokaźne porcje złośliwego kodu, który może stać się ogromnym problemem. Wykradanie danych, doinstalowywanie innych cyberzagrożeń to niewielka część z ogromnego wachlarza potencjalnych form uprzykrzania życia użytkownikom, którzy chcieli nieco przyoszczędzić.

Reklama

Wesley Pyburn, programista i twórca w mediach społecznościowych podzielił się nieprawdopodobną na pierwszy rzut oka historią, gdy jego kopia Windows nie dawała sobie rady z poprawną aktywacją. Gdy absolutnie nic nie działało, pracownik supportu postanowił skorzystać z cracka. Po tym, zapytał na Discordzie Massgrave'a - nieoficjalnego repozytorium programów dla Windows, czy rzeczywiście to, co uruchomiono na jego komputerze za pomocą PowerShella, rzeczywiście było crackiem. Odpowiedziano mu twierdząco i co więcej: przekonano go o tym, że support Microsoftu często korzysta z takich narzędzi.

Dlaczego Microsoft miałby z nich korzystać? Pracownicy pomocy technicznej muszą obsłużyć mnóstwo zapytań o pomoc. Nie każdy problem da się rozwiązać w szybki i prosty sposób. Czasami zwyczajnie łatwiej jest uciec się do wykorzystania potencjalnie niebezpiecznych i nielegalnych narzędzi, niż szukać docelowej przyczyny powstania problemu i go rozwiązać. Jednak trzeba mieć na uwadze, że nawet, jeżeli rzeczywiście jesteśmy posiadaczami licencji na Windows, użycie cracka, czy rootkita jest nielegalne z punktu widzenia umowy EULA, którą zatwierdzamy podczas instalacji każdego oprogramowania.

I z całą pewnością, inżynierowie Microsoftu doskonale o tym wiedzą. Z drugiej strony jednak, wywiera się na nich sporą presję, jeżeli chodzi o szybkość rozwiązywania problemów użytkowników ich programów. Dlatego więc, niekoniecznie szokuje to, że osoby, które powinny krzewić wszem i wobec jak najlepsze praktyki w zakresie obchodzenia się z oprogramowaniem - jednak korzystają z dzieł hakerów działających w szarej strefie.

Serwis BleepingComputer skontaktował się w tej sprawie z Microsoftem. Osoba odpowiedzialna za komunikację przekazała redakcji oświadczenie o następującej treści:

Staramy się zapewnić najlepsze w swojej klasie wsparcie dla naszych klientów. Opisana przez Ciebie technika byłaby sprzeczna z naszą polityką. Badamy to zdarzenie i podejmiemy odpowiednie kroki, aby zapewnić przestrzeganie właściwych procedur dotyczących wsparcia klientów dla naszych produktów i usług.

Wychodzi więc na to, że jest to swego rodzaju incydent, który nie powinien był się zdarzyć. Mnie to jednak rozbawiło: człowiek odpowiedzialny za support nie dał sobie rady, więc uznał, że lepiej będzie użyć cracka. Pominąwszy niebezpieczeństwo związane z użyciem takiego programu, tego typu podejście pokazuje również użytkownikom, że w sytuacjach, kiedy wszystkie pomysły na rozwiązanie problemy zawodzą - być może lepiej jest pójść na skróty. Bo dlaczego nie? Skoro nawet sam Microsoft tak robi...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama