Microsoft gigantem technologicznym jest. W dodatku nie w gombrowiczowskim stylu - nie można odmówić mu bardzo dobrej pozycji na rynku. Jednak nie jest nieomylny i pewne przedsięwzięcia mu kompletnie nie wyszły. Inne natomiast może sobie zapisać w kajeciku jako sukcesy - mniejsze lub większe.
Dlaczego pośród niewątpliwych sukcesów giganta można znaleźć spektakularne porażki? Przyjrzyjmy się ewolucji, jaką przeżył Microsoft w trakcie okresu przejściowego po zmianie na stanowisko CEO. Satya Nadella ma zupełnie inne podejście do prowadzenia biznesu, za jego sprawą w Redmond zapanowała atmosfera innowacyjności - taka, jakiej wcześniej nie było. Ballmer był tylko (i aż) świetnym księgowym, który mimo pozornej stagnacji firmy, świetnie wywiązywał się ze swoich obowiązków. Nadeszły jednak inne czasy - należało dogonić konkurentów, wdrożyć coś nowego (Edge jest tego świetnym przykładem), nawet kosztem sromotnych porażek. Nie wszystko, co zostało tutaj napisane można jednoznacznie zapisać na poczet byłego szefa Microsoftu, czy jego następcy. To by było stanowczo za proste.
Sukces #1: Microsoft uśmiecha się do innych platform
Kto robi najlepsze aplikacje dla iOS oraz Androida? Wiele firm można wrzucić do tego worka. Jedną z nich z pewnością jest Microsoft, którego być albo nie być zależało od tego, czy jest on w stanie pogodzić własne interesy z egzystencją również w repozytoriach konkurencji. Nie obyło się to bez pewnych strat - użytkownicy Windows Phone, a następnie Windows 10 Mobile mocno odczuli większe zainteresowanie giganta obcymi platformami, niż własnymi produktami. Office dla Androida oraz iOS to niesamowity kombajn biurowy, który pozwala nie tylko na otwieranie dokumentów, ale również ich edytowanie. OneDrive? Działa bajecznie. Arrow Launcher to jedna z ciekawszych propozycji tego typu na rynku. I ostatecznie, nawet takie "błahostki" jak Microsoft Selfie, czy Pix - propozycje dla entuzjastów mobilnej fotografii. Długo można wyliczać programy, które wyszły ze stajni w Redmond i podobają się wielu użytkownikom.
Dlaczego tak się stało? Bo Microsoft to już nie tylko Windows. To ekosystem usług oraz produktów, który nie ogranicza się do systemu operacyjnego i dlań programów. To także usługi w chmurze, platformy biznesowe, na których można oprzeć właściwie każdy biznes, każdą aktywność użytkownika w sieci. Przywiązanie ich do zespołu świetnie współgrających ze sobą usług w ramach aplikacji na różne platformy mobilne to ruch logiczny i Microsoftowi potrzebny. Niekoniecznie doszukujmy się w tym "dobrej woli" Nadelli. To po prostu biznes.
Porażka #1: Microsoft Lumia
Pozwólcie, że na przemian będziemy opisywać dla Was sukcesy i porażki - tak, aby "nie przesłodzić" i zarazem nie przesadzić z docinkami. W słownikach niektórych entuzjastów technologii wyrazy "Lumia" oraz "porażka" to wręcz synonimy. Nic tak dawno się nie udało Microsoftowi jak własna marka smartfonów. Skala owego blamażu nie zależy tylko od wizerunkowej szramy, ale również od funduszy, które zostały w trakcie upadku Lumii utopione.
Zacznijmy od początku. Microsoft wraz z Nokią wspólnie tworzyli smartfony. Zawiązano partnerstwo - Nokia otrzymuje pieniądze, Microsoft ma lojalnego wytwórcę urządzeń, a sam zajmuje się oprogramowaniem. Wszystko idzie całkiem dobrze. Windows Phone 8 to według mnie w dalszym ciągu jeden z bardziej udanych produktów, który cierpiał głównie z powodu spóźnienia się giganta na rynku mobilnym. Gdyby sprawy potoczyły się zupełnie inaczej, dzisiaj prawdopodobnie dalej aktywnie korzystałbym z Lumii, a w tym wpisie ta konkretna porażka by się nie pojawiła. Wystarczyło tylko... wszystkiego nie zepsuć.
Microsoft stracił na zakupie działu mobilnego Nokii... 8 miliardów dolarów. To przeogromna suma. Tyle kosztował zakup firmy, utrzymanie pracowników, stworzenie oprogramowania, wyprodukowanie urządzeń i... powolne wygaszanie biznesu obecnie. Co ciekawe, to liczby tylko sprzed roku. Obecnie, strata giganta na tym polu jest zapewne nieco większa.
Co się stało z Lumią? Ostatnia generacja tych sprzętów właściwie zaprzeczyła temu, co budowano wcześniej wespół z Nokią. Mała ilość urządzeń, zauważalnie gorsze ówcześnie specyfikacje sprzętowe i zasadniczo słabe wabiki dla konsumentów. Serie X20 i na upartego X30 miały znacznie więcej do zaoferowania, niż schyłkowe X50, które niestety, ale położyły smartfonowy biznes Microsoftu. Lumie "położyło" coś jeszcze, o czym wspomnę przy okazji kolejnej porażki.
Sukces #2: Windows 10
Wiele osób się ze mną kompletnie nie zgodzi. Będą to głównie ci, którzy dalej trwają przy Windows 8.1, Windows 7, a nawet Windows XP. Ostatnie wydarzenia (związane z WannaCrypt) dobitnie pokazały, czym kończy się tkwienie na starszych, a szczególnie na niewspieranych wersjach i ignorowanie aktualizacji. Chociaż mechanizm uaktualnień nie jest idealny (głównie z powodu specyfiki Windows), jest koniecznie potrzebny do tego, aby utrzymywać bezpieczeństwo maszyny.
Windows 10 wreszcie jest takim systemem, jakiego oczekiwali użytkownicy. "Ósemka" zaproponowała niegłupią ideę, którą próbowano użytkownikom wbić młotkiem do głów. To spowodowało zaś odruch wymiotny i Windows 8 skończył jak Vista - bez większego zainteresowania, powodując w dodatku frustrację wielu klientów giganta. Oprogramowanie działa niesamowicie stabilnie, a dodatkowo - oferuje sporo funkcji, które powinny się w Windows pojawić kilka lat przed premierą "dziesiątki". Obsługa wielu pulpitów, wyszukiwanie z prawdziwego zdarzenia, nienachalna spójność interfejsów desktopowego oraz immersywnego i jednolitość. Windows 10 to obecnie ciągle rozwijany produkt, który wraz z kolejnymi aktualizacjami jest jeszcze lepszy. I dodatkowo, dalej jest dostępny za darmo - mimo rzekomo rocznej możliwości uaktualnienia do wyższej wersji z Windows 7 oraz 8.1, serwery Microsoftu w dalszym ciągu aktywują licencje po przejściu na "dziesiątkę". Nie wierzycie? Spróbujcie.
Sukcesu Windows 10 - produktu ryzykownego po nieudanej "ósemce" nie przykrywa nawet fakt, iż z pewnością nie uda się wykonać planu miliarda urządzeń w ciągu dwóch lat od premiery pierwszej wersji. To i tak najlepiej przyjmująca się na rynku iteracja "okienek" w historii. I ostatecznie, każdy, kto myśli o komputerze z Windows, będzie musiał z niej korzystać.
Porażka #2: Windows 10 Mobile
Wystarczyło nie zepsuć. Ale się udało. Windows 10 Mobile miał być jeszcze lepszy, jeszcze szybszy i stanowić konkretny argument za tym, by Lumii się trzymać. Okazało się inaczej - pierwsze wersje systemu - nie tylko dla uprawnionych do aktualizacji urządzeń, ale również dla serii X50 nie działały zbyt dobrze. Ba, garstka niedobitków dalej zgłasza, że do ideału jest daleko. I rzeczywiście tak było. Sam stałem się ofiarą pierwszych zachwytów nad Lumiami - niezwykle spodobał mi się tryb Continuum w Lumii 950 (a potem Samsung zrobił to znacznie lepiej!), jakość zdjęć z aparatu tegoż smartfona, design oraz genialny ekran. Po pewnym czasie zauważyłem jednak, że nawet "średniaki" z Androidem potrafią stabilnością oraz szybkością zjeść topową Lumię na śniadanie.
Bo odświeżony design, nowe aplikacje, platforma UWP to stanowczo zbyt mało, by mówić o udanej wersji systemu mobilnego. Na nic zda się wysoki poziom bezpieczeństwa, gdy telefon z Windows 10 prosi o doładowanie baterii już po połowie doby. Nic nie usprawiedliwia aplikacji zamykających się w losowym momencie. Nikt też nie wytłumaczy Microsoftu z tego, że platforma UWP nie okazała się sukcesem, a Sklep dalej nie oferował tego, co powinno być w nim obecne już wcześniej. W okresie "ostygania" nowych Lumii oraz Windows 10 Mobile doszło nawet do tego, że niektórzy deweloperzy rozpoczęli masowy odwrót i co chwila wycofywano aplikacje z repozytorium. Wychodzi na to, że wszystko można zepsuć. Szkoda tylko, że w takim stylu.
Sukces #3: linia Surface
Co udowodnił Microsoft linią Surface? Że tezy o braku umiejętności w tworzeniu sprzętu przez giganta można między bajki wsadził. Udało się również uzmysłowić rynkowi, że nowa klasa sprzętu jest koniecznie potrzebna. Na plus Microsoft zaliczyć może sobie również zamknięcie ust niedowiarkom, którzy wyśmiewali nie tylko pierwsze Surface'y, ale i wszystkie hybrydy. Jak się okazało - błędnie, bo to bardzo pożądane przez użytkowników komputerów z Windows sprzęty.
Wystarczy poznać opinie osób, które Surface'y mają. Są świetnie wykonane, szybkie, wyposażone w świetne podzespoły i doskonale dogadują się z Windows 10. Nie przesadzając - ta seria to sprzęty dla profesjonalistów, którzy robią na komputerze coś więcej, niż układanie pasjansa, przeglądanie YouTube'a, czy pisanie w Wordzie. Do tego też się nadają, ale ich domeną jest coś innego. Microsoft pokazał światu, że jest w stanie stworzyć flagowy produkt dla swojego systemu operacyjnego.
Rynek tak żywo odpowiedział na Surface'y, że postanowiono stworzyć wydanego niedawno Laptopa (z kontrowersyjnym Windows 10 S), mniej wydajnego Surface'a 3 (bez Pro), a także Surface Booka. Ale to nie wszystko, w rodzinie tych urządzeń znajduje się niesamowicie ciekawy Studio, który podczas premiery wymierzył sporo solidnych policzków iMakom. Mimo ogromnego sukcesu opisywanej linii produktowej, należy wspomnieć o niesamowitym blamażu, również z Surface związanym...
Porażka #3: Surface RT i Windows RT
Windows RT oraz Surface RT cierpiały z dokładnie tego samego powodu, co Windows Phone oraz Windows 10 Mobile, ale w znacznie większej skali. O ile aplikacji dla telefonów "odrobinę było", tak tych desktopowych już jak na lekarstwo. Mimo dobrego designu, sprzęty pokroju Surface RT (czyli również Lumia 2520) były jedynie przydrogimi zabawkami do przeglądania sieci, pisania w Wordzie oraz do innych, prostych czynności. Microsoft mocno przecenił swoje możliwości rozwoju repozytorium i ostatecznie, projekt RT ubito. Co ciekawe, Surface Laptop zdaje się podążać podobną drogą (wraz z Windows 10 S), ale obecnie ma to nieco więcej sensu. Co nie oznacza, że jest to usprawiedliwione w zupełności. Stosunek możliwości do ceny produktów RT (czyli zarówno Windows w tej wersji, jak i Surface'a) był tak niekorzystny, że... lepiej, aby Microsoft oraz publika szybko zapomnieli o tym niewypale.
Sukces #4: Office 365
Office jako usługa? Kto to w ogóle kupi? I tak się stało, że nie tylko ktoś to kupił, ale i z powodzeniem z tego korzysta. Ba, liczba subskrypcji pakietu Office 365 jest naprawdę spora. Mimo głosów ekspertów, jakoby Microsoft miał zaliczyć kolejny blamaż w ramach tego kroku, okazało się, że taki model sprzedaży działa również w kontekście pakietu biurowego. Konsument otrzymuje aktualizacje, dopóki tylko płaci za Office'a. I nie są to tylko poprawki bezpieczeństwa, ale również te rozwojowe, wprowadzające nowe funkcje. Nikogo za bardzo nie obchodzi to, że już po dwóch latach opłacania dostępu do pakietu Office, można by kupić wersję pudełkową i cieszyć się nią do woli. Marka oprogramowania jest tak silna, a argumenty za tak mocne, że Microsoft nie musiał się wstydzić swojego kroku. I bardzo słusznie. Bo Office 365 to nie tylko pakiet biurowy, ale również 1 TB danych w OneDrive oraz 60 minut miesięcznie w Skype. 29,99 zł miesięcznie? Jak dla mnie, dobry deal.
Porażka #4: Sklep Windows
Wiecie, że Microsoft płacił deweloperom za zapełnianie repozytorium swoimi aplikacjami? Wiecie również, że wyszedł do nich z niesamowitymi narzędziami deweloperskimi, pomostami, platformą UWP i cudami na kiju? Wiecie również, że nic z tego nie wyszło? Pisanie oprogramowania dla komórek oraz pecetów w ramach Sklepu Windows przegrało z czystym biznesem. Tworzenie takich aplikacji po prostu się nie opłacało - ani deweloperom, ani firmom, którym powinno zależeć na jak najszerszej ekspansji na rynku.
Z tego powodu na rynku nie przetrwał Surface RT (oraz Windows RT). Za sprawą ubogości Sklepu cały czas pod górkę miał Windows Phone, a następnie Windows 10 Mobile. Mimo usilnych prób nie udało się wprowadzić tam najbardziej pożądanych aplikacji. Deweloperzy w dalszym ciągu nie interesują się tą platformą, a pojawienie się dlań popularnego programu staje się automatycznie świętem, jak gdyby zapowiedziano Surface Phone'a. Android oraz iOS były (i są) znacznie bardziej perspektywiczne - pozwalały zarobić, uczynić program bardziej popularnym i zwyczajnie się opłacały firmom oraz deweloperom. Powód dla którego Sklep Windows nie zapełnił się w dalszym ciągu aplikacjami jest prosty: pojawił się za późno. A Ballmer mówił: developers, developers, developers, developers
Sukces #5: HoloLens
Znowu się ze mną nie zgodzicie - wszak HoloLens to właściwie produkt nieukończony, a w dodatku nieprzeznaczony (przynajmniej na razie) na rynek konsumencki. Tak oczywiście jest. Ale przyznajcie, żaden producent jak na razie nie zaproponował tak ciekawej idei osadzonej w realiach AR, jak Microsoft. I nikt tego tak dobrze nie uzasadnił, jak właśnie uczyniono to w Redmond. HoloLens to gogle ze specjalną edycją Windows 10, których zasada prezentowania treści opiera się na hologramach. Microsoft postanowił połączyć dwa światy - realny oraz wirtualny po to, aby powstałą całość... uczynić bardziej realną. Brzmi dziwnie, ale tak właśnie jest. HoloLens potrafią tworzyć wirtualne ekrany na ścianach, pozwalają na dokonywanie interakcji z wirtualnymi obiektami osadzonymi w przestrzeni, współpracować nad jednym projektem, a nawet grać w gry, co pokazano na zeszłorocznej konferencji Build. Nikt dokładnie nie wie, kiedy ów produkt będzie można nazwać w pełni ukończonym, nikt nie jest pewien również, czy to się w ogóle uda. Ale większość jest zgodna - HoloLens to niezwykły sprzęt i... platforma.
Porażka #5: Internet Explorer / Microsoft Edge
Przyznam się Wam do czegoś. Bardzo wierzyłem w przeglądarkę Microsoft Edge, ale już po dwóch tygodniach korzystania z niej powiedziałem "dosyć". Internet Explorer - ten nielubiany, niebezpieczny i w ogóle "fuj", mimo braku ciekawych funkcji - rysowania na wycinkach, trybu czytania, dostępu do rozszerzeń (które w Edge pojawiły się mocno po czasie) nie przekonał mnie do siebie. Ba, w pierwszych wersjach zdenerwował mnie do tego stopnia, że nie miałem ochoty do niego wracać nawet w sytuacjach awaryjnych. Obecnie korzystam z Chrome i mimo niedomagań tego produktu, dobrze mi z tym. Jednocześnie tęsknię za Internet Explorerem, który... dobrą przeglądarką był. W ostatnich wersjach - szybką, stabilną i bezpieczną.
Microsoftowi jednak przeszkadzało to, że Internet Explorer kojarzy się z tandetą, słabą wydajnością i okresem gnuśności giganta - monopolisty na rynku przeglądarek. Edge, jak się okazało nie był projektem lepszym od IE z początku. Potem był już nieco lepszy, ale nie na tyle, by wzbudzić wśród użytkowników ogromne zainteresowanie. Rozszerzenia - szumnie zapowiadane pojawiły się znacznie później, niż powinny. To wszystko spowodowało, że przeglądarka, która miała być przełomowa dla Microsoftu, okazała się sporym niewypałem. A szkoda, bo potencjał był spory.
Doczytaliście? Bardzo Wam dziękuję. Oddaję Wam komentarze - są jak zwykle do Waszej dyspozycji, kłóćcie się ze mną, nie zgadzajcie, podawajcie swoje typy.
I błagam, nie proście o wersję tl;dr... :)
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu