Hura! 15 stycznia odbędzie się premiera Microsoft Edge na silniku Chromium - ta oficjalna. Ale gdyby w microsoftowskiej beczce miodu nie było łyżeczki dziegciu, to jajogłowi w Redmond nie byliby sobą. Braknie kilku funkcji na starcie. Przypomina Wam to coś? Tak, premierę Microsoft Edge sprzed kilku lat, równocześnie z Windows 10.
Najpierw mówiłem, że będzie to najlepsza przeglądarka w momencie premiery, dzisiaj natomiast... jestem odrobinę zawiedziony. W pewnych działaniach Microsoftu brakuje mi spójności - pojawił się przełomowy, doskonale oceniany Surface Pro X, który nazywany jest świetnym sprzętem z nieco kulawym OS-em. I wyobraźcie sobie teraz, że ten właśnie Surface Pro X, w momencie premiery nowego Edge'a na Chromium z niego nie skorzysta. Dlaczego? Bo Microsoft Edge oparty na silniku Chromium (na razie) nie będzie wspierał architektury ARM64. A Microsoft obiecał. Możliwe, że ta pojawi się w kanale Canary / Dev.
Czytaj więcej: Microsoft kocha Linuksa całym sobą
Powodem ma być błąd, który powoduje blokowanie się przeglądarki na tej architekturze - jest on na tyle skomplikowany, że postanowiono przesunąć datę premiery przeglądarki. Wcześniej, plan Microsoftu zakładał wydanie Edge'a w wersji z Chromium 2 października, wraz z Surface Pro X, ale po prostu nie wyszło.
Ale to nie wszystko. Braknie również innych zapowiadanych funkcji
I to jest zła wiadomość głównie dla tych osób, które oczekują od Edge'a pełnej synchronizacji: historii, rozszerzeń, kart, stanu okien, itd. Te dwie pierwsze funkcje nie pojawią się w trakcie premiery. I to jest już poważny problem, bo dla niektórych użytkowników są to niezwykle istotne kwestie i o ile brak wsparcia dla ARM64 przeboleć jeszcze można, tak już należy mocno się zastanowić, w co gra Microsoft opóźniając wydanie typowo użytecznych funkcji. A może być przecież tak, że lista ficzerów, które nie pojawią się w trakcie premiery, zwyczajnie się powiększy.
Może dramatyzuję, bo przecież ARM64 to głęboka nisza, a synchronizację rozszerzeń i historii niektórzy zrozumieją. Jednak Microsoft złożył obietnicę, obietnicą samą w sobie był też Edge na Chromium: miał być nowym, lepszym rozdaniem. Przeglądarką taką, jaką Edge powinien być już te kilka lat temu.
Na razie nie jest źle. Nie jest to sytuacja, w której po Microsofcie można spodziewać się stuprocentowej porażki. Może to być jednak sygnał, że w Redmond nie wszystko gra tak jak trzeba i należy przyszykować się na pewną niemiłą niespodziankę. Położenie czegoś tak dobrego jak Edge oparty na Chromium byłoby już technologicznym kryminałem, którego użytkownicy by już nigdy nie wybaczyli.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu