W poprzedniej dekadzie odwiedziłem wystawę zdjęć, których bohaterami były kury. Fotograf poświęcił sporo uwagi tym pożytecznym zwierzętom. Na pierwszy rzut oka coś dziwnego, ale gdy dłużej się nad tym zastanowić... Podobnie zareagowałem, gdy wczoraj dostałem link do strony, na której można... adoptować kurę. Tak, adoptować. Ale nie oznacza to, że zwierzę trafi do Waszego mieszkania - będzie żyło w kurniku, a do Was tafią tylko (albo aż) zniesione przez nielota jaja. Takie możliwości daje Internet...
Coraz ciekawiej w polskim Internecie - możecie adoptować kurę i dostawać do domu jaja
Mniej więcej w tym samym czasie, gdy oglądałem zdjecia kur, znajomy opowiedział mi, jak wygląda fabryka jaj. Używał właśnie słowa "fabryka", bo poziom automatyzacji jest dość wysoki. Rzesza kur została tam połączona z maszynami, powstał wielki mechanizm do produkcji jajek. Im dłużej słuchałem, tym bardziej unosiłem brwi. Ale sprawa nie dotyczy tylko kur - spora część przemysłu spożywczego wygląda dzisiaj podobnie. I to nie podoba się sporej grupie ludzi. Z różnych powodów: jedni bronią praw zwierząt, drudzy przekonują, że ta automatyzacja i duża ilość chemii w procesie produkcyjnym pogarsza jakość i smak potraw. A jesteśmy przecież tym, co jemy...
Na fali oburzenia jakością "spożywki", rozwija się biznes zdrowej, ekologicznej żywności. Jest droższa, ale w teorii lepsza. Pewnie każdy z Was widział takie produkty w supermarketach, może nawet odwiedza sklepy sprzedające wyłącznie towary tego typu. Niektórzy idą krok dalej i zaopatrują się bezpośrednio u rolnika - jakiś czas temu pisałem o aplikacji, która ma łączyć rolników i klientów. Podejrzewam, że takich rozwiązań będzie przybywać, a kolejnym przykładem jest wspomniana akcja zaadoptujkure.pl. Na dobrą sprawę to nie tyle akcja, co pomysł na biznes.
Mechanizm jest prosty. Klient wybiera na stronie kurę, może nadać jej imię i śledzić zwierzaka dzięki mediom społecznościowym (nie przez cały czas). Niejako przy okazji mają być odkrywane tajniki hodowli. Za adopcję się płaci - koszt miesięcznej opieki w przypadku jednego ptaka wynosi 40 złotych. Nie chodzi jednak tylko o to, by oglądać nielota - raz w miesiącu klient otrzyma jajka. Konkretnie 20 jajek.
Kurę można zaadoptować na 1 miesiąc, kwartał lub rok. Można stworzyć swój własny, wirtualny kurnik dzięki adopcji kilku kur, a to pozwoli Ci jeszcze taniej otrzymywać jajka. Każdy uczestnik programu raz w miesiącu otrzymuje „pod drzwi” ściółkowe jaja z fermy, w której mieszka podopieczna. Dostawa jest w cenie!
Ktoś szybko policzy i stwierdzi, że wychodzi 2 złote za jajko - drogo. A w sklepie płaci się kilkadziesiąt groszy. To prawda. Chodzi jednak o to, że te sklepowe najczęściej różnią się jakością od jajek zniesionych przez "szczęśliwe kury". Jakkolwiek to brzmi. Tłumaczenie jest zatem proste: cena wysoka, bo i jakość wysoka. Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że cena może być niższa - wystarczy wciągnąć do projektu znajomych i zamawiać więcej jaj pod jeden adres. Zrobi się taniej. Chociaż pomysłodawcy zapewniają, że przesyłka jest darmowa...
Akcja skierowana jest nie tylko do klientów, ale też do hodowców - właściciele kurników mogą zgłaszać swoje zwierzaki, dzięki temu platforma powinna rosnąć. Kto wie, może rozkręcenie biznesu wpłynęłoby na spadek cen? Ponownie wypada jednak napisać, że za jakość trzeba płacić - może tyle powinno kosztować dobre jajko?
Czy to ma sens? Ma. Trochę obawiam się dostawy i tego, czy dostanę 20 jaj w całości, ale cała reszta brzmi całkiem ciekawie. Mam jednak wątpliwość dotyczace rozwoju interesu - pamiętam, że gdy pojawiły się mlekomaty, sporo osób przekonywało, że będzie kupować wyłącznie "mleko od krowy". A dzisiaj nie jestem pewien, czy ten biznes jeszcze funkcjonuje. Adopcję kur zamierzam śledzić - a nuż wyjdzie z tego coś ciekawego? Czekam też na podobne projekty wykorzystujące Internet, aplikacje czy sprzęt mobilny. Może się tu wykluć coś naprawdę dobrego.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu