Od wczoraj działa, w sensie miał działać, następca, zamkniętego dokładnie rok temu, Megaupload – Mega. Zapowiadaliśmy ten serwis już na początku grudnia ze zrzutami ekranu. Wszystko wygląda tak, jak w tych zapowiedziach, prócz tego, że tak naprawdę nie można nic zrobić.
Wczoraj po założeniu konta czekałem godzinę na potwierdzenie emailem, po czym kilkakrotnie próbowałem się logować na potwierdzone dane, ale za każdym razem otrzymywałem komunikat, że konto nie istnieje. Ponowna próba założenia skutkowała komunikatem, iż podany adres jest już w użyciu. W końcu zmęczonemu już próbami udało mi się uruchomić swoje konto. Co mnie z miejsca zaskoczyło, mamy tu od razu obsługę polskiego języka – nie przypominam sobie zagranicznego serwisu, który już na starcie oferował wsparcie w naszym języku.

Nadal jednak podstawowa funkcjonalność serwisu nie działa jak powinna. Próbowałem jeszcze przed chwilą załadować zwykły plik graficzny – 88KB, bezskutecznie. Rozumiem ogromne zainteresowanie tym powrotem, ale to chyba i sam Kim Dotcom powinien przewidzieć. Nie wiem, na ile te wstępne problemy zaważą na powodzeniu tego projektu, ale darmowe 50GB na start powinno zrobić swoje, zwłaszcza, że to nie ostatnie słowo Kima i już szykuje coś większego – MegaMovie.

Więcej z kategorii Moje przemyślenia:
- Pokusa na Fake Newsa, czyli dlaczego świat IT obwieścił "koniec LG"
- Pandemia pokazała, że nie wszystko może być wirtualne
- Co się stanie, jeżeli USA zbanuje Xiaomi i inne chińskie firmy? Nic dobrego
- Cyberpunk 2077 na konsole przeceniony o połowę. Właśnie dlatego nie kupuję gier na premierę
- Pamiętacie czasy kiedy nie wszystko w internecie było na wyciągnięcie ręki?