Wskrzeszanie klasyków trwa w najlepsze, a Metal Gear Solid Delta: Snake Eater to najnowszy tego przykład. Czy jednak dla osoby, która nigdy nie miała styczności z oryginałem jest to równie atrakcyjny tytuł co dla rzeszy fanów zagrywających się w czasach młodości w pierwowzór?

Wydany w 2004 roku Metal Gear Solid 3 to w wielu kręgach produkcja kultowa. Nie dziwi zatem, że to właśnie ten tytuł został wybrany na remake przygód Snake’a. Czy jednak osoby, które dotąd z serią miały niewiele wspólnego i znają ją głównie przez pryzmat MGSV, mają tutaj czego szukać?
Dla wszystkich, choć nie dla każdego
Nowy/stary MGS to szpiegowski thriller w pełnym tego słowa znaczeniu. Akcja gry została osadzona w latach 60. XX wieku. Wcielamy się tutaj w komandosa o kryptonimie Naked Snake - wysłanego do ZSRR na tajną misję ratowania naukowca Sokołova i powstrzymania budowy prototypowego czołgu nuklearnego Shagohod.
Całość jest mocno osadzona fabularnie w klimatach zimnej wojny. Nie brakuje tutaj wątków zdrad, a całość finalnie sprowadza się do ratowania świata. Oczywiście nie zabrakło też tony typowych dla Kojimy dziwactw, za które ludzie pokochali tę serię.
Rozgrywka w dużej mierze wymaga od nas pozostawania w cieniu i cichej eliminacji przeciwników, ale także przetrwania w niesprzyjających warunkach. W tym celu musimy umiejętnie wykorzystywać elementy otoczenia i otaczające nas środowisko naturalne, ale też zdobywać nowe wyposażenie i dostosowywać nasz kamuflaż do okoliczności. Nie bez powodu tytuł ten nosił swego czasu miano „symulatora szpiega” – kompleksowość z jakim bowiem podchodzi do tematu jest godna podziwu. Wiele tych mechanik dziś jest standardem w grach survivalowych, a nawet zostały one znacznie rozbudowane w różnych tytułach (niekoniecznie szpiegowskich). Jednak patrząc na nie przez pryzmat tego, kiedy MGS3 debiutował, trudno nie być pełnym podziwu dla geniuszu Kojimy.
Czy to wszystko się broni w 2025 roku? I to jak! Co prawda gra jest skonstruowana w sposób mocno odbiegający od dzisiejszych standardów, a twórcy remake’u mocno chcieli utrzymać ten aspekt – do tego stopnia, że dodano tu opcje włączenia klasycznych filtry kolorów, a nawet klasycznej pracę kamery. Jednak to wszystko chyba ostatecznie przekuwa się w atut tej produkcji. Liniowość, niewielkie lokacje, prosta struktura – wielu zmęczonych otwartymi światami graczy właśnie tego dziś szuka. Każda lokacja to pewna skradankowa łamigłówka do rozwiązania. A zapędzenie siebie samego w ślepy zaułek wskutek przegapienia kluczowego do popchnięcia gry naprzód przedmiotu jest naprawdę bardzo, bardzo łatwe.
Jednocześnie jednak trudno nie wypomnieć MGS Delta pewnej toporności – zarówno jeżeli chodzi o samo sterowanie jak i niektóre mechaniki rozgrywki. Nie wiem czy dzięki temu remake po prostu miał być wierny oryginałowi czy jest to jakaś forma zaniedbania ze strony twórców. Jednak takie elementy, jak automatyczne wstawanie po powaleniu czy zbieranie przedmiotów powinny zostać „uwspółcześnione”. Podobnie sprawy mają się z interakcją z otoczeniem, która jest ograniczana w mocno niezrozumiały sposób. Tych kwiatków jest tutaj więcej i naprawdę trudno mi zrozumieć, w jakim celu zostały zachowane.
W Metal Gear Solid Delta pierwsze skrzypce gra Unreal Engine 5, w którym zrealizowano całą produkcję. Nie powiedziałbym jednak, że oprawa gry rzuca na kolana. Jest miejscami bardzo ładnie – szczególnie w tych bardziej otwartych lokacjach, jak dżungla, która tętni życiem. Świetnie wykonano też modele postaci – zarówno tych istotnych dla fabuły jaki i całą resztę. Poziom detali, z jakim to zrealizowano robi wrażenie. Problemy pojawiają się jednak wewnątrz pomieszczeń, gdzie twórcy przenieśli scenerie chyba jeden do jednego, bo są one po często puste, wąskie i mdłe. Co gorsza, całkiem sporo tutaj ekranów ładowania.
Tym trudniej zrozumieć problemy techniczne produkcji i sztuczne ograniczenia, które szczególnie mocno doskwierają na PC. Pomijam już tutaj wpadki z wydajnością i stabilnością, które mają zostać naprawione w nadchodzących aktualizacjach. Twórcy nałożyli tutaj sztuczne ograniczenie do 60 fps, które da się zdjąć tylko poprzez ręczną edycję plików gry. Zabrakło też wsparcia dla ultrapanoramicznych ekranów. O wsparciu dla najnowszych technologii, jak generowanie klatek czy ray tracing już nawet nie wspomnę.
Czuć magię Kojimy?
Wśród wielu opinii na temat Metal Gear Solid Delta: Snake Eater najczęściej przewijającą się jest chyba ta, że to bardzo bezpieczny i zachowawczy remake. Nie potrafię do tego odnieść, ale chyba rozumiem, dlaczego twórcy tak ostrożnie odświeżali w tym wypadku klasykę. Głupio byłoby przecież po drodze utracić którykolwiek z elementów, który stanowił o wyjątkowości tej produkcji. Może gdyby sam Kojima brał udział w tym procesie, byłoby łatwiej podjąć pewne odważne decyzje?
Możemy sobie „gdybać”. Tymczasem nowy MGS okazuje się naprawdę świetnym punktem wejścia do serii. Jest to pierwsza „chronologicznie” gra o przygodach Snake’a, a do tego otrzymała teraz sporo nowoczesnego sznytu. Trudno trochę oprzeć się w tym wszystkim wrażeniu, że pewna szansa została na zawsze zaprzepaszczona, a potencjał nie w pełni wykorzystany – ostatecznie jednak produkcja się broni, a to chyba najważniejsze. Choć jestem w stanie też zrozumieć fanów pierwowzoru, dla których to zwyczajnie za mało.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu