Nowy, bardzo groźny wirus rozprzestrzenia się po sieci. Sprzedawane przez darknet oprogramowanie chce wykraść wasze hasła.
Filmy nauczyły nas, że jeżeli chodzi o cyberataki, to te są przeprowadzane w najbardziej skomplikowany możliwy sposób i przy użyciu najbardziej zaawansowanych narzędzi. Tymczasem prawda jest taka, że jednym z najprostszych sposobów na włamanie się do czyjegoś konta jest sforsowanie prostego hasła i brak 2FA.
Polecamy na Geekweek: Rosjanie złamali dwa komunikatory. Wiedzą, z kim piszesz
Dlatego właśnie, przy każdej okazji, polecam korzystanie z managerów haseł, które pozwalają tworzyć hasła mające kilkadziesiąt znaków, znaki specjalne i wszystkie inne składowe sprawiające, że sforsowanie ich metodą brute force zajmie więcej niż czas życia wszechświata. Oczywiście, programy te też nie są idealne, co pokazała niedawna afera z LastPass. To jednak nie zmienia faktu, że managery haseł to systemu pozwalające znaczenie podnieść bezpieczeństwo.
Teraz jednak znalazły się na celowniku nowego wirusa. Czym jest Meduza?
Jak wynika z analiz przeprowadzonych przez Uptycs, w darknecie jest sprzedawany nowy rodzaj malware, który bardzo skutecznie jest w stanie wyciągnąć z komputera ofiary najcenniejsze dane. Meduza sprzedawana jest za 199 dolarów za miesięczną subskrypcję i 1199 za licencję na zawsze. Jeżeli tylko nasz komputer zostanie nią zainfekowany, wirus włamuje się do rejestru, skąd jest w stanie dowiedzieć się o szeregu aktywności użytkownika. Finalnym celem wirusa są dane z naszej przeglądarki, a także - a może przede wszystkim - naszych portfeli kryptowalut, rozszerzeń 2FA i managerów haseł.
Dodatkowo, nowe malware bardzo skutecznie unika wykrycia. Wyposażone jest ono w funkcje autodestrukcji, jeżeli tylko spełnione zostanie jedno z kilku kryteriów. Przede wszystkim, prawdopodobnie w celu ukrycia własnej obecności na komputerach z zaawansowanymi systemami firewall, oprogramowanie samo się usunie, jeżeli tylko połączenie pomiędzy nim a serwerami strony atakującej zostanie zerwane. Co ciekawe, to samo stanie się w przypadku, jeżeli oprogramowanie wykryje, że jest zainstalowane na komputerze zlokalizowanym we Wspólnocie Niepodległych Państw (organizacja zrzeszająca większość byłych krajów ZSRR) bądź Turkmenistanie, co może wiele powiedzieć o tym, skąd wspomniane malware pochodzi.
Oczywiście, w takich sytuacjach na pewno pojawią się głosy, że po co w takim razie używać managera haseł. Cóż, oczywiście - przechowywanie ich w jednym miejscu naturalnie generuje ryzyko, że te mogą zostać wykradzione. Jednak jeżeli nie jesteśmy superczłowiekiem, to nie ma szans, żebyśmy przechowywali w naszych głowach dziesiątki, jeżeli nie setki indywidualnych, silnych haseł. Dlatego nawet w obliczu takich zagrożeń jak Meduza, wciąż warto jest korzystać z uznanych managerów haseł, ponieważ te, w połączeniu z dobrym systemem antywirusowym są w stanie znacznie podnieść nasze bezpieczeństwo w sieci.
Źródło: Depositphotos
Źródło
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu