Przykrą konsekwencją rosnącej popularności oprogramowania jest rosnąca liczba zagrożeń, które czyhają w sieci na jego użytkowników. Wie o tym Microsof...
Przykrą konsekwencją rosnącej popularności oprogramowania jest rosnąca liczba zagrożeń, które czyhają w sieci na jego użytkowników. Wie o tym Microsoft, który boryka się z problemem bezpieczeństwa Windowsa od dobrych kilku(nastu) lat. Wiedzą o tym ludzie z Adobe, a nawet pracownicy Oracle. Teraz przekonuje się o tym Android i ekipa Google. W samym 2011 roku liczba zagrożeń czyhających na użytkowników zielonego robota wzrosła kilkukrotnie.
Wyniki badania przeprowadzonego przez F-Secure wskazują, że tylko w ostatnich trzech miesiącach liczba malwre'u przygotowanego z myślą o Androidzie podwoiła się w stosunku do pierwszego kwartału 2011 roku. Prym wiodą tutaj aplikacje szpiegujące, które często pod pozorem zwykłych aplikacji monitorują aktywność użytkownika oraz działanie systemu, wysyłając wiele cennych danych prywatnych do swoich twórców. Michał Iwana, dyrektor zarządzający F-Secure Polska, tłumacz to w ten sposób:
Jeżeli jakiś system posiada 45 proc. rynku, a codziennie sprzedaje się około 500 tysięcy wykorzystujących go urządzeń, logicznym jest, że przestępcy skoncentrują się na dominującym systemie. Jeszcze do niedawna był nim Symbian, teraz coraz więcej użytkowników wybiera Androida, a twórcy zagrożeń podążają za nimi, a ściślej – za ich pieniędzmi.
Przy czym trzeba dodać, że złośliwe programy są coraz bardziej skuteczniejsze i groźniejsze. Na przykład Anserverbot potrafi dynamicznie zmieniać swój kod tak, aby nie wykryła go żadna aplikacja zabezpieczająca, dzięki temu może bez przeszkód przejąć kontrolę nad aparatem i wręcz śledzić położenie użytkownika. To nie wszystko - GinMaster włamuje się do jądra systemowego, nad którym przejmuje kontrolę i instaluje bez wiedzy właściciela nowe aplikacje. Wirusy ponadto potrafią nagrywać rozmowy, wysyłać wiadomości SMS na numery premium, a nawet przechwytywać jednorazowe kody bankowe.
Co ciekawe, Android niechlubny tytuł najczęściej atakowanego systemu dzieli z niegdyś równie popularnym Symbianem. Na byłego lidera ciągle powstają nowe wirusy i trojany - większość pochodzi z Chin. Mało tego, poza tradycyjnymi zagrożeniami boryka się on jeszcze z fałszywymi programami antywirusowymi, które są prawdziwą plagą dla użytkowników pecetów.
Dane F-Secure i tak są bardzo pobłażliwe dla Androida. Znacznie gorzej wypada on na infografice przygotowanej przez Juniper Networks, gdzie od czerwca liczba malware'u wzrosła o... 472 proc. Robi wrażenie, prawda?
Przyszłość raczej nie wygląda obiecująco, co pokazują przykłady Windowsa i innych programów. Liczba zagrożeń będzie zatem wzrastać, a Android wkrótce stanie się źródłem dochodów także dla producentów oprogramowania zabezpieczającego. Już teraz w Markecie można znaleźć propozycje takich firm, jak ESET, BitDefender, F-Secure, Kaspersky, a to z pewnością nie koniec. Raczej wątpliwe, żeby aspekt ten zaważył na popularności zielonego robota, choć nie da się ukryć, że z podobnymi problemami nie borykają się (na razie) Bada OS, Windows Phone i inne mniej popularne platformy. Może zatem jeżeli chcemy komuś zapewnić komfort psychiczny i oszczędzić komplikacji związanych z cyberprzestępcami, warto polecić coś innego niż smartfon z systemem Google? Z tym, że napędzamy w ten sposób inny trend - każdy rodzaj oprogramowania wraz ze wzrostem popularności będzie musiał walczyć z problemem rosnącej liczby malware'u.
Nasuwają się tutaj zatem trzy dość proste, a wręcz trywialne wnioski: nie taki Linux bezpieczny jak go malują, monopol jest zły, a cyberprzestępcy (jakkolwiek by to brzmiało) są niewątpliwie symbolem (symptomem?) postępu technologicznego.
A Wy zabezpieczacie w jakiś sposób swoje smartfony i tablety? Dlaczego akurat tak (lub, o zgrozo, nie)?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu