Jeden z moich szefów mawiał: “Eee, Chińczycy już wszystko wymyślili… Jeśli masz pomysł - sprawdź jak oni to robią i ewentualnie zrób lepiej”. Bo że Chińczycy dany produkt już robią czy konkretną usługę świadczą - to pewnik.
Masz pomysł? Świetnie! Ale sprawdź najpierw czy Chińczycy już tego nie robią…
Nie jest tajemnicą, że Chiny próbują być we wszystkim pierwsze na świecie - tak jak teraz Pekin - pierwsze miasto będące jednocześnie stolicą i zimowych, i letnich igrzysk olimpijskich. I nieprzypadkowo jedną z oficjalnych maskotek tych igrzysk jest czerwony lampion. Bo czerwony to najpopularniejszy w Chinach kolor oznaczający nie tylko radość i szczęście, ale i cechy sprzyjające innowacjom: dobrą passę, rozwój i sukces.
A na sukces handlowy Chińczycy pracują od trzech tysięcy lat, czyli od tylu ile ma ich cywilizacja. Symboliczne dla nich powiedzenie o chińskich Czterech Wielkich Wynalazkach: druku, kompasie, papierze i prochu echem odbija się współcześnie. E-papierosy czy pierwszy pasażerski dron to tylko wybrane przykłady międzynarodowych hitów prosto z Chin. Jest ich wiele, podobnie jak powodów, dla których Chińczycy wydają się być jednym z najinnowacyjniejszych narodów świata.
W kupie siła
Potęgę mają Chiny niejako zakodowaną. To najludniejsze państwo świata zamieszkuje prawie półtora miliarda osób skupionych w 57 różnorodnych grupach etnicznych. Każda grupa o innej kulturze, języku, cechach. Najpierw Chińczycy zaczęli reagować na potrzeby milionów “swoich” a potem gładko przeszli na resztę świata. I wbrew receptom na udany biznes - nie muszą się w niczym specjalizować, bo skala działa na ich korzyść. Ilość zasobów przekłada się również na środki, bo wiedząc że warto inwestować w nowości, nie zawsze muszą ograniczać się do skromnego kapitału.
Ludzie państwa środka świetnie obserwują otoczenie i dostosowują się. O ich niesamowitych zdolnościach świadczy fakt, że posługują się na co dzień tysiącami znaków i to w dwóch wersjach. Dla innych nacji przyswojenie trzech tysięcy znaków niezbędnych do swobodnego przeczytania gazety są nie do przejścia.
Prawdopodobnie sporą rolę odgrywa tu zarówno państwowe dyscyplinowanie obywateli, jak i ich samodyscyplina - najlepiej widoczne w edukacji. Od małego Chińczycy uczą się ponad siły, bo wiedzą że tylko edukacja może otworzyć im pozamykane przez władzę drzwi. Potem już blisko do efektywnej pracy zespołowej bez potrzeby promowania samego siebie.
Na AliExpress jest wszystko
Takie podwaliny mają AliExpress czy Banggood - największe chińskie platformy zakupowe otwarte na cały świat. W internecie krążą zestawienia najdziwaczniejszych, najtańszych czy najbardziej użytecznych produktów jakie można tam kupić. Zaparzacz do herbaty w kształcie pupy i kupy czy koc przypominający placek w burito już nikogo nie dziwią. W zakupach ogranicza nas tylko wyobraźnia, bo wystarczy nazwać potrzebę i na pewno znajdzie się na nią odpowiedź. Może się to wydawać śmieszne i bez sensu, ale skoro jest popyt, to jest i podaż. Poza tym większość produktów przechodzi sito lokalnego (w ich przypadku często wielomilionowego) rynku z coraz bogatszą, otwartą na nowe, chińską klasę średnią. Posiłkując się teorią zarządzania można powiedzieć, że Chińczycy sprawnie łączą dwie - z pozoru przeciwstawne - strategie: czerwonego (a jakże!) i błękitnego oceanu. Czyli że mają tak duży potencjał ludzki, że z powodzeniem zajmują rynki już zagospodarowane jednocześnie anektując nisze. Każdy (odpowiednio podany) produkt okazuje się dobry i nie przeszkadzają mu nawet marne tłumaczenia automatycznego translatora. A Chińczycy potrafią wykorzystać na swoją korzyść również wpadki i niepowodzenia. Bezsensowne automatyczne tłumaczenia produktów (m.in. “krewetki typu połów” oznaczające multitool wędkarski) Chińczycy z powodzeniem wykorzystali w zeszłorocznej kampanii reklamowej AliExpress.
Znane marki po chińsku
Możliwe że internetowa izolacja od Googla czy Facebooka sprawiła, że Chińczycy wciąż mają świeże podejście do handlu. Ekstremalnie elastyczni są zwłaszcza w podejściu do marek, co przekłada się na upowszechnianie wielu luksusowych dla Europejczyków produktów. Za ułamek ceny można kupić produkty światowych brandów i projektantów – są to dokładnie te same ubrania i buty, co w oryginale, ale z tzw. „drugiej” linii, czyli produkowane poza oficjalnymi godzinami pracy fabryki. Samochody również łudząco przypominają te światowych marek i czasem tylko znaczki do nam nie pasują. Z kolei kosmetyki europejskich producentów (dla nas raczej ze średniej półki) są u nich bardzo drogie. Chińskie produkty poza rodzimym rynkiem mają się tak dobrze że nie zaszkodziła im nawet pandemia, chociaż media donoszą o sporym wzroście cen producentów w 2021 r. A 13,5 proc. w skali roku przełoży się pewnie w końcu na ceny produktów made in China.
Chińczycy zapytani o pomoc są zawsze bardzo mili i otwarci, choć często nie wiedzą lub nie rozumieją o co nam chodzi - nawet gdy trafimy na kogoś znającego angielski. A że hańbą w ich pojęciu jest brak pomocy zagubionemu, to z uśmiechem pokazują pierwszą lepszą drogę – najczęściej niestety w przeciwnym do właściwego kierunku. I może właśnie pójście pod prąd zapewniło im swego czasu taki sukces?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu